Coraz większa presja na szefie Red Bulla. Zostanie zmuszony do odejścia?
Christian Horner nadal pozostaje szefem Red Bulla w F1, ale firma prowadzi wewnętrzne śledztwo w jego sprawie. Choć Brytyjczyk zaprzecza stawianym mu zarzutom, to pojawiają się coraz większe naciski, aby opuścił stanowisko.
Z ustaleń "F1 Insider" wynika, że w ostatnich dniach Bernie Ecclestone wykonał kolejne telefony do rodaka i namawiał go do odejścia z Red Bulla. Były szef Formuły 1 od lat żyje w przyjacielskich relacjach z Hornerem. 93-latek stoi na stanowisku, że jeśli teraz odejdzie z "czerwonych byków", to uniknie dalszych problemów, wskutek których ucierpią jego reputacja oraz rodzina.
Horner zaprzeczył jednak stawianym mu zarzutom. Nieoficjalnie wiadomo, że Brytyjczyk miał krytykować publicznie jednego z pracowników, miał też wypowiadać się agresywnie względem niego i wymagać od niego lepszych efektów pracy. Szef Red Bulla liczy, że pomimo oskarżeń zachowa stanowisko, bo ma wsparcie tajskich właścicieli firmy produkującej napoje energetyczne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego golaW sprawę miało się też wmieszać amerykańskie Liberty Media. Właściciel F1 podchodzi do niej na poważnie, bo w Stanach Zjednoczonych wszelkie zarzuty o mobbing są niemile widziane. Stefano Domenicali miał nawet nawiązać kontakty z Markiem Mateschitzem, który po śmierci ojca ma sporo do powiedzenia w Red Bullu. Szef F1 przekonywał młodego Austriaka, by firma potraktowała poważnie postępowanie wobec Hornera.
"Jeśli zarzuty się potwierdzą, to Horner nie może pozostać na stanowisku" - czytamy w artykule.
Problem Red Bulla jest tym większy, że na 15 lutego zaplanowano prezentację tegorocznego modelu RB20. Pojawią się na niej Max Verstappen i Sergio Perez, zwykle kierowcy "czerwonych byków" odsłaniali nowy bolid w obecności Christiana Hornera. W obecnej sytuacji wydaje się to "nie do pomyślenia", jak twierdzą źródła z padoku F1.
Czytaj także:
- Kapitalny debiut Gładysza w F4. Lepiej być nie mogło
- Efekt domina w F1 po decyzji Hamiltona. "Nie czekaliśmy, aż przeniesie się do Ferrari"