Nadchodzą spore zmiany w F1. Kierowcom i zespołom się spodobają

Formuła 1 od kilku lat konsekwentnie rozszerza kalendarz o nowe imprezy, ale równocześnie ma spory problem z pogrupowaniem wyścigów w taki sposób, aby nie były one wyzwaniem logistycznym. W 2024 roku ma się to zmienić.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
start do wyścigu F1 Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Gdyby nie odwołanie GP Chin, to sezon 2023 w Formule 1 składałby się z aż 24 wyścigów i byłby najdłuższy w historii. W przyszłym roku runda rozgrywana w Szanghaju ma już powrócić do kalendarza, więc F1 pokusi się o dziejowy rekord. Równocześnie szefowie królowej motorsportu nie chcą być głusi na narzekania kierowców i zespołów, którzy zwracają uwagę na brak logiki przy układaniu terminarza.

Z informacji "The Race" wynika, że od sezonu 2024 nacisk F1 ma być położony na to, aby wyścigi były grupowane według regionów. Nowa kampania rozpocznie się najprawdopodobniej w Australii, po czym kierowcy przeniosą się do Azji - kolejno do Chin, Japonii i Singapuru.

Byłaby to spora zmiana, gdyż do tej pory GP Singapuru i GP Japonii rozgrywano jesienią, na przełomie września i października. Zamiana kolejności wyścigów F1 ma być też ukłonem w stronę państw Bliskiego Wschodu. Bahrajn i Arabia Saudyjska chcą bowiem gościć kierowców po zakończeniu Ramadanu, który przypada między 10 marca a 9 kwietnia 2024 roku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zerwał pajęczynę. Tego gola można oglądać w kółko

Formuła 1 w sezonie 2024 ma w końcu powrócić do Afryki - mowa w tym przypadku o organizacji GP RPA. Tor Kyalami nie został jeszcze wpisany do kalendarza i nie jest jasny, jakie miejsce w nim zajmie. Biorąc pod uwagę brak innych wyścigów w Afryce, GP RPA może zająć dowolne miejsce - na przykład po zakończeniu europejskiej części sezonu.

Niemal pewne jest wypadnięcie z kalendarza GP Belgii. Tor Spa-Francorchamps mógłby powrócić do F1 w przyszłości w ramach rotacji. Wówczas belgijska runda zamieniałaby się miejscami z GP Francji i GP Holandii.

Natomiast Włosi będą musieli pogodzić się z tym, że docelowo będą organizować tylko jeden wyścig F1. Obecnie na Półwyspie Apenińskim rozgrywane są GP Emilia Romagna (tor Imola) oraz GP Włoch (Monza). Obie umowy wygasają po sezonie 2025 i w kalendarzu pozostanie ta impreza, która wynegocjuje lepsze warunki z punktu widzenia Formuły 1.

Powoli z F1 musi żegnać się też Barcelona. Z informacji "The Race" wynika, że GP Hiszpanii będzie gościć na torze Catalunya do końca obecnego kontraktu, czyli sezonu 2026. Później zawody przeniosą się na tor uliczny w Madrycie.

Formuła 1 bada możliwość powrotu do Korei Południowej, doceniając potencjał tego państwa. Nieprawdziwe są natomiast plotki o możliwej organizacji GP Kolumbii i GP Wietnamu. Wkrótce z mistrzostwami mogą pożegnać się też Chiny, bo obecna umowa wygasa z końcem 2024 roku.

Niewykluczone, że w sezonie 2026 będziemy świadkami powrotu GP Niemiec. Wiele w tym przypadku zależy od decyzji Audi, które pojawi się w królowej motorsportu. Jeśli firma z Ingolstadt wyłoży środki na organizację wyścigu na Hockenheim albo Nurburgringu, nasi zachodni sąsiedzi po latach przerwy znów będą gościć najlepszych kierowców świata.

Czytaj także:
- Superprodukcja o wyścigach F1. Czym zaskoczy Brad Pitt?
- Kierowca Ferrari odejdzie z zespołu? Postawił warunek w negocjacjach

Czy podobają ci się zmiany, jakie mają nadejść w F1 w roku 2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×