Będzie śledztwo? Poważne oskarżenia pod adresem F1

Czy F1 powoła komisję, która zbada wpływ wyścigów na łamanie praw człowieka na Bliskim Wschodzie? Czy Formuła 1 pomaga w oczyszczaniu wizerunków brutalnych dyktatorów? Te pytania stawiają brytyjscy parlamentarzyści.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Lewis Hamilton Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Paul Scriven z brytyjskiej Izby Lordów stwierdził, że właściciele i szefowie F1 kierują się w stronę "próżni moralnej". Politykowi nie spodobał się fakt, że Formuła 1 coraz chętniej gości na Bliskim Wschodzie, zarabiając tym miliony dolarów, a lekceważąc kwestię łamania praw człowieka w tym rejonie.

Scriven stoi na czele grupy parlamentarnej, która zajmuje się prawami człowieka w Zatoce Perskiej. Tuż przed GP Bahrajnu wezwała ona władze w Manamie do uwolnienia więźniów politycznych i osób skazanych na śmierć. Brytyjscy politycy chcą też, aby F1 stworzyła niezależną komisję, której celem byłoby zbadanie, w jaki sposób wyścigi oczyszczają wizerunek autorytarnych rządów na Bliskim Wschodzie.

Formuła 1 broni się przed zarzutami

Brytyjscy parlamentarzyści liczą, że kierowcy F1 podczas występów w Bahrajnie, Arabii Saudyjskiej czy Katarze będą głośno mówić o tym, co robią tamtejsze rządy. Scriven zasugerował nawet, że gdyby zawodnicy bojkotowali Grand Prix rozgrywane w autorytarnych państwach, to Formuła 1 odstąpiłaby od wizyt w takich lokalizacjach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

Tyle że królowa motorsportu, tradycyjnie już zresztą, nie widzi nic złego w czerpaniu milionów dolarów z Bliskiego Wschodu. "Przez dziesięciolecia Formuła 1 ciężko pracowała, aby być pozytywną siłą wszędzie tam, gdzie się ściga, włączając w to korzyści ekonomiczne, społeczne i kulturowe. Sporty takie jak F1 mają wyjątkową pozycję, zdolność przekraczania granic i kultur, dzięki której mogą łączyć kraje i różne społeczności" - napisała F1 w oświadczeniu, z którego wiele nie wynika.

"Traktujemy nasze obowiązki bardzo poważnie i jasno przedstawiliśmy nasze stanowisko ws. praw człowieka i innych kwestii naszym partnerom, a także krajom goszczącym F1. Zobowiązują się one do poszanowania praw człowieka przy organizacji wydarzeń" - dodała Formuła 1.

W kalendarzu F1 roi się jednak od państw, które regularnie łamią prawa człowieka. Są to Bahrajn, Arabia Saudyjska, Katar, Azerbejdżan i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Do tej listy należałoby jeszcze dodać Chiny, gdyby nie fakt, że prowadzona do niedawna polityka "zero COVID" po raz kolejny doprowadziła do odwołania wyścigu w Szanghaju.

Oczyszczanie wizerunku poprzez F1

Kraje Bliskiego Wschodu płacą ponad 50 mln dolarów rocznie za obecność w F1. Często firmy z tego regionu, jak chociażby saudyjskie Aramco, są głównymi sponsorami królowej motorsportu, co zapewnia jej dodatkowe wsparcie finansowe. To wszystko sprawia, że kwestia praw człowieka schodzi na dalszy plan.

W polityce w kontekście tych państw zaczęto nawet używać określenia "sports-washing", które należy traktować jako wybielanie wizerunku poprzez organizację zawodów sportowych najwyższej rangi. Chociażby z tego powodu Katar organizował piłkarski mundial i inwestuje w Paris Saint-Germain, Arabia Saudyjska promuje się poprzez F1, a do swojej ligi za miliony dolarów ściągnęła Cristiano Ronaldo. Przykłady takich działań można mnożyć.

- Szkoda, że obecne władze FIA i F1 uważają, że pieniądze, zysk i poczucie własnej wartości są o wiele ważniejsze, niż dawanie dobrego przykładu i poszanowanie praw człowieka w krajach, z których czerpią tak ogromne zyski - powiedział Paul Scriven w BBC.

Na reakcję F1 liczy też Instytut na Rzecz Ochrony Praw Człowieka i Demokracji w Bahrajnie (BIRD). - Najwyższy czas, aby F1 i FIA przestały pozwalać na to, by obecność w Bahrajnie czy Arabii Saudyjskiej była wykorzystywana do zmywania krwi z rąk tych autokratów - stwierdził Sayed Alwadaei, dyrektor BIRD.

- Pomimo przerażającego traktowania praw człowieka, oba państwa cieszą się hojnymi kontraktami F1 i wykorzystują ten sport do oczyszczania swojego wizerunku na arenie międzynarodowej, podczas gdy tysiące więźniów politycznych przebywa za kratkami. Formuła 1 musi wszcząć niezależne i bezstronne dochodzenie, które zbada jaką rolę pełnią jej wyścigi w łamaniu praw człowieka - dodał Alwadaei.

Więzień pisze do F1. "Odsiaduję wyrok za pokojowe protesty"

Szanse na reakcję F1 i FIA są wręcz zerowe. Zimą Mohammed ben Sulayem wprowadził przepisy, które zabraniają kierowcom wypowiadania się ws. politycznych i światopoglądowych. Emiratczyk twierdził, że robi to po to, aby dostosować regulamin do wymogów MKOl, który sprzeciwia się łączeniu polityki ze sportem. W padoku ruch prezydenta FIA odebrano jednak jako ustępstwo względem Bliskiego Wschodu, z którego sam się wywodzi.
W F1 m.in. Lewis Hamilton potrafi poruszać trudne tematy W F1 m.in. Lewis Hamilton potrafi poruszać trudne tematy
Chociaż ostatecznie FIA nieco zliberalizowała postanowienia ws. zakazu, to wątpliwe jest, aby kierowco masowo zaprotestowali przeciwko łamaniu praw człowieka przed GP Bahrajnu. Historia takich osób jak Ali Al-Hajee, który od dekady jest internowany w więzieniu Jau, raczej do nich nie dotrze.

"To niefortunne, że Formuła 1, jak również inne wydarzenia sportowe odbywające się w Bahrajnie, są wykorzystywane jako przykrywka do ograniczania wolności słowa i wybielania swojego wizerunku. Jestem więźniem sumienia od maja 2013 roku. Odsiaduję wyrok 10 lat więzienia za udział w pokojowych protestach w Manamie" - napisał Al-Hajee w specjalnym liście.

"Poddano mnie okrutnym torturom, zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Moje przyznanie się do winy, uzyskane pod przymusem, było podstawą do 10-letniej odsiadki" - dodał więzień polityczny Bahrajnu.

Co na to władze Bahrajnu? Przed wyścigiem F1 wydały one oświadczenie, w którym zapewniły, że są "zaangażowane w poszanowanie i promowanie praw człowieka". Kraj szczyci się też "wielkimi postępami w ochronie praw człowieka i poszanowaniu godności mieszkańców" dzięki serii reform w państwie.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Netflix znów to zrobił. Gwiazda krytykuje popularny serial
- "Próżnia moralna". F1 pod lawiną krytyki

Czy F1 powinna organizować wyścigi w krajach, które łamią prawa człowieka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×