Euro tak blisko, a polscy kibice mają problem. Muszą płacić więcej niż Czesi

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Anna Klepaczko/Laszlo Szirtesi  /
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko/Laszlo Szirtesi /
zdjęcie autora artykułu

W Budapeszcie zostaną rozegrane aż cztery spotkania w ramach Euro 2020. Dla kibiców, zwłaszcza z południowej Polski, to okazja. Kilka godzin w samochodzie i można obejrzeć najlepszych piłkarzy Europy na żywo. Ale... No właśnie, jest "ale".

W tym artykule dowiesz się o:

75 euro (około 340 zł) kosztuje bilet na spotkanie 1/8 finału Euro 2020 na stadionie im. Ferenca Puskasa w Budapeszcie. Wejściówki są nadal dostępne dla kibiców. W stolicy Węgier mogą się spotkać np. piłkarze Holandii i... Polski. Ależ to byłby pojedynek. Ależ okazja, by uczestniczyć w czymś wielkim i niezapomnianym.

Z południa Polski (np. Katowic) podróż do Budapesztu zajmie około 5 godzin. Rzut beretem. Można więc spodziewać się najazdu fanów z naszego kraju do stolicy Węgier. Zwłaszcza że już wielu z nas jest w pełni zaszczepionych. Można więc swobodnie podróżować po Europie. Nie do końca...

Podróże bez testów dopiero od lipca

Dopiero od 1 lipca w całej Unii Europejskiej wejść ma życie tzw. "paszport covidowy". Każdy, kto jest w pełni zaszczepiony będzie mógł swobodnie jeździć po całej Europie. Bez konieczności kwarantanny czy testów na obecność koronawirusa. Być może niektóre kraje będą wprowadzać te zasady wcześniej. Ale na razie jest inaczej.

ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Kilku Polaków przemęczonych po ciężkim sezonie. "Nie są to poważne problemy zdrowotne"

Wszystkie spotkania w ramach Euro (trzy grupowe i jeden 1/8 finału, o której wspomniałem na początku artykułu) w Budapeszcie odbędą się w czerwcu. Być może więc nie przyda nam się paszport covidowy. Co w taki przypadku?

Wszystkich polskich kibiców obowiązują przepisy ustanowione przez Węgrów. A one nie są dla nas korzystne.

Mieszkaniec Bahrajnu tak, Polak? Nie

Nie są korzystne, bo w pełni zaszczepiony mieszkaniec Polski, który ma bilet na mecz i chce wejść na stadion i tak musi zrobić test na obecność koronawirusa (PCR) i przedstawić go przed wejściem na obiekt. Test można wykonać na Węgrzech, albo w Polsce. Ale nie może być "starszy" niż 72 godziny i musi być przetłumaczony na język angielski lub węgierski.

Taki test to koszt około 400 zł w Polsce. Jest więc droższy niż... sam bilet na mecz. No i kibic, który jest zaszczepiony i ma bilet dodatkowo nie może być pewny, czy wejdzie na obiekt. Test przecież może wskazać wynik pozytywny.

Czy takie zasady obowiązują wszystkich cudzoziemców przyjeżdżających na Węgry? Nie. Otóż mieszkańcy kilku krajów, m.in. Czech, Słowacji, Słowenii, Chorwacji, ale też... Maroka czy Bahrajnu (kraje spoza Europy i dość mocno oddalone od Węgier), którzy są zaszczepieni, żadnego testu nie muszą wykonywać.

Przerzucanie gorącego kartofla

Dlaczego? Bo kilka krajów podpisało z Węgrami porozumienie, na mocy którego certyfikaty przyjęcia szczepionki są uznawane. Dlaczego na liście nie ma Polski? Przecież nie tylko geograficznie, ale także politycznie jesteśmy dość blisko "bratanków" z Węgier.

Zapytaliśmy o to w Ministerstwie Zdrowia. - Szanowny Panie Redaktorze, uprzejmie prosimy o skierowanie pytań do MSZ (Ministerstwa Spraw Zagranicznych - przyp. red.) - odpowiedział nam Jarosław Rybarczyk, główny specjalista Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia.

Tak też zrobiliśmy. Odpowiedź z MSZ? "Uprzejmie informujemy, iż Centrum Informacji Konsularnej nie dysponuje wiedzą czy Ministerstwo Zdrowia planuje zawarcie z Węgrami dwustronnej umowy o wzajemnym uznawaniu zaświadczeń o szczepieniu" - czytamy w mailu, który wysłała Barbara Kuć-Wąsowska, Naczelnik Wydziału Centrum Informacji Konsularnej działającego w MSZ.

Kuć-Wąsowska dodała również, że wkrótce w UE będzie obowiązywał certyfikat, który umożliwi zaszczepionym na swobodne podróże. Tak, wiemy. Od lipca. Już po zakończeniu Euro 2020 na Węgrzech.

Węgrzy zaprosili nas do podpisania porozumienia

Sprawa jest o tyle dziwna, że na początku maja 2021 roku minister spraw zagranicznych Węgier - Peter Szijjarto - jasno zadeklarował na antenie Polsatu News, że "my podjęliśmy już decyzję i w razie wzajemności jesteśmy gotowi uznawać certyfikaty szczepień wystawiane przez Polskę".

Węgierski polityk podobną deklarację złożył pozostałym krajom Grupy Wyszehradzkiej, czyli Czechom i Słowacji. Oba szybko załatwiły wszelkie formalności i dzisiaj ich zaszczepieni obywatele cieszą się z przywilejów, które oczekują na nich w Budapeszcie i innych krajach Węgier.

A do porozumienia z Polską nie doszło. Mimo że wówczas - w maju - Szijjarto był optymistą. "Ministrowie, z którymi rozmawiałem powiedzieli, że są "otwarci" na propozycję. Uznali, że to dobry pomysł. Ale oczywiście muszą to skonsultować z ministrami zdrowia" - mówił. Ludzie dyskutują na FB

Na jednej z grup polskich kibiców, którzy wybierają się choćby na hitowy mecz Portugalia - Francja (też zostanie rozegrany w Budapeszcie), temat jest dyskutowany. Taką informację otrzymaliśmy od jednego z naszych czytelników.

Trudno się dziwić. Taka okazja może nie pojawić się w najbliższej przyszłości. Najważniejsze spotkania są na wyciągnięcie ręki, wielu kibiców z myślą o Euro postanowiło błyskawicznie się zaszczepić (wielu jednodawkowym preparatem firmy Johnson&Johnson), a teraz...

Przykra niespodzianka. Nie dość, że trzeba wyłożyć dodatkowe - i to niemałe - pieniądze, to jeszcze zawsze istnieje ryzyko, że nawet błąd w teście spowoduje, że przepadnie wszystko: i pieniądze wydane na bilet, i na test, i wynajęty z tej okazji hotel.

Do najbliższego spotkania w Budapeszcie (Węgry - Portugalia) pozostały cztery dni, spotkanie odbędzie się 15 czerwca. Zapewne będzie ciężko, aby nagle teraz podpisać umowę z Węgrami i zdążyć przed tym spotkaniem. A szkoda...

Czytaj także: Lukas Podolski ocenił reprezentację Polski przed Euro 2020 >>

Czytaj także: "Serce mówi jedno, rozum drugie" - Jaki, Schetyna i Piechociński typują Euro 2020 >>

Źródło artykułu: