Pomyłki arbitrów a EURO

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Raz na cztery lata w Europie odbywa się największa impreza piłkarska kontynentu. Szesnaście drużyn, które zdołały się zakwalifikować do turnieju ma szansę powalczyć o tytuł najsilniejszej reprezentacji Starego Kontynentu. Teoretycznie o sukcesie drużyny powinny decydować umiejętności poszczególnych piłkarzy i trenerów. Niestety już niemalże w każdym meczu sędziowie podejmują kontrowersyjne decyzje, które mogą wypaczyć wynik spotkania. Nie inaczej jest podczas tegorocznego EURO, o nieudolności niektórych arbitrów przekonali się także Polacy.

W tym artykule dowiesz się o:

Turniej powoli wkracza w decydującą fazę. Rozgrywana jest właśnie ostatnia, trzecia, kolejka fazy grupowej. W niedzielę 15 czerwca mieliśmy już pierwsze, zaskakujące rozstrzygnięcia. Z turnieju odpadli jedni z faworytów turnieju, Czesi. Nie sprostali oni przeciętnym, ale niesamowicie walecznym Turkom. Niestety i w tym meczu sędzia przyczynił się w pewnym stopniu do porażki podopiecznych Karola Bruecknera. Mowa tu o sytuacji z 71. minuty. Wtedy to strzał Jana Polaka trafił w słupek, a dobitkę tego samego piłkarza pewnie obronił Volkan Demirel. Po tym uderzeniu Czech leżał na murawie i długo się nie podnosił. Po chwili widać było, że z głowy czeskiego pomocnika polała się krew. Na powtórkach wyraźnie było widać, że obrońca Turcji nie przebierał w środkach i przy próbie wybijania piłki, zamiast w futbolówkę, trafił w głowę rywala. Czechom należał się więc rzut karny. Jeżeli zdołaliby go wykorzystać to piłkarze znad Bosforu mogliby się już nie podnieść. Jednak Peter Frojdfeldt nakazał grać dalej.

Kolejnym przykładem meczu, w którym sędzia mógł wypaczyć wynik spotkania jest pojedynek pomiędzy Włochami i Rumunią zakończony remisem 1:1. W 45. minucie spotkania bramkę głową dla drużyny z Półwyspu Apenińskiego zdobył Luca Toni. Sędzia odgwizdał jednak spalonego i gola nie uznał. Powtórki pokazały jednak, że sędzia był w błędzie. Po meczu arbiter spotkania, Henning Ovrebo przyznał się do błędu. Z pewnością można powiedzieć, że Norweg zachował się honorowo i miał sporo odwagi mówiąc o swojej pomyłce. Jednak te słowa nie mają już żadnego wpływu na wynik i nie dodadzą Włochom dwóch punktów, które znacznie przybliżałyby ich do awansu z grupy.

Na koniec powiemy o meczu, który każdy Polak doskonale pamięta: Polska - Austria. Z początku większość kibiców widziała tylko błąd sędziego popełniony w 93. minucie, kiedy to Howard Webb dopatrzył się faulu Mariusza Lewandowskiego w polu karnym. Po meczu większość ekspertów przyznała, że rzut karny nie powinien zostać podyktowany, ponieważ podczas każdego stałego fragmentu gry piłkarze wszystkich drużyn trzymają rywali za koszulkę w ten sposób, a poza tym piłka wcale nie była adresowana w to miejsce. Po meczu, podczas chłodnej oceny całego spotkania dostrzeżona została druga pomyłka Anglika, tym razem na korzyść Polaków. W 30. minucie spotkania Roger zdobył bramkę będąc na spalonym. Dzień później arbiter przyznał się tylko do tego drugiego błędu.

Wszystkie pomyłki, które wypisaliśmy to tylko nieliczne przykłady. Z pewnością można by ich mnożyć bez końca. Przedstawiliśmy jednak te, ponieważ miały one miejsce stosunkowo nie dawno i zaważyły o losach spotkania. Nie można jednak winą w pełni obarczać sędziów głównych. Pamiętajmy, że mają oni ułamki sekund na podjęcie decyzji. Z drugiej jednak strony podczas każdego spotkania jest dwóch asystentów, którzy powinni pomagać w wyjaśnieniu spornych sytuacji. Niestety, nie zawsze to wystarcza. Jest jeden sposób, żeby uniknąć takich sytuacji i wypaczania wyników spotkań, sposób, na który FIFA i UEFA od dawna nie chcą się zgodzić. Wystarczy wprowadzić możliwość korzystania z zapisów wideo i rozstrzygania spornych sytuacji poprzez oglądnie powtórek. W końcu już w rugby i hokeju mamy takie rozwiązania i sprawdzają się one bardzo dobrze. Czemu więc organizacje piłkarskie nie chcą się na to zgodzić?

Źródło artykułu: