Wielka pasja Dawida Podsiadły. Kocha je tak samo jak muzykę

- Czy ja jestem psychofanem "Wiedźmina"? Nie. To raczej taka moja prywatna pasja - mówi przewrotnie Dawid Podsiadło w kapitalnym spocie promującym serial Netfliksa. Tak samo mógłby powiedzieć o swojej innej wielkiej miłości, grach komputerowych.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Dawid Podsiadło Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Dawid Podsiadło
- Na podobnym poziomie kocham muzykę, film i gry wideo. Wszystko to się ze sobą przenika i łączy - i bez choćby jednego z tych elementów, inne nie byłyby wystarczająco dobre - wyznał jeden z najpopularniejszych polskich muzyków, gdy w marcu tego roku zostawał inwestorem Polskiej Ligi Esportowej, prężnie rozwijającej się firmy, organizującej mistrzostwa Polski w takie gry, jak "Counter Strike" i "Valorant.

Graczem jest od zawsze

W życiu twórcy takich hitów, jak "W dobrą stronę", "Nie ma fal" czy "Małomiasteczkowy" gry komputerowe są obecne w zasadzie od zawsze. Jako dzieciak spędzał sporo czasu grając na osiedlowych automatach w rodzinnej Dąbrowie Górniczej, na kultowej konsoli Pegasus, oraz obserwując, jak na "pececie" gra jego starszy o osiem lat brat.

- Najpierw to bardziej zajmowałem się profesjonalnym obserwowaniem, w co on gra, albo grałem w to, w co mi pozwalał. Ale później, kiedy miałem już 13, albo 14 lat, i dostałem własny pokój, a razem z nim komputer po bracie, to wkręciłem się na przykład bardzo w "Baldur's Gate" - opowiadał muzyk kilka lat temu w rozmowie z RedBull.com.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"

Z czasem Podsiadło zamienił "peceta" na konsolę i dziś to właśnie na niej gra najczęściej. Zawrotna kariera, jaką zrobił w świecie muzyki, nie spowodowała, że przestał być graczem. Na łamach "Komputer Świata" opowiadał, że nawet w okresach wzmożonej aktywności zawodowej potrafił znaleźć sposób, by nie rezygnować z tej pasji. - Były trasy w których oprócz walizki z ciuchami, miałem także walizkę z PlayStation - zdradził.

Ulubiony tytuł? "Ta gra to majstersztyk!"

Popularny artysta jako gracz zawsze używa tego samego nicku: "Dylan Wishop". - To moje wirtualne alter ego - mówi o wymyślonym imieniu i nazwisku, które wykorzystał również w nazwie swojego profilu na Instagramie.

Na pewno w czołówce Dawida jest jeden z największych hitów ostatnich lat, "The Last of Us". - Przepiękna fabuła, fantastyczny scenariusz i genialne ogranie tematu, którego jestem wielkim fanem, czyli żywych trupów. Naprawdę, ta gra to jest majstersztyk! - mówił o nim trzy lata temu, we wspomnianym już wywiadzie dla RedBull.com. Wtedy powiedział też, że o tym tytule może bez większego stresu powiedzieć: Najlepsza gra, w jaką grałem. "The Last of Us" stanowiło nawet inspirację dla jednego z jego tatuaży.

Muzyk jest jedną z niewielu osób, które mogą powiedzieć, że mają swoją własną grę. W wydanej na telefony komórkowe produkcji "Dawid Podsiadło gra", wydanej w 2018 roku i związanej z jego powrotem na scenę po półtorarocznej przerwie, był głównym bohaterem. Gra nawiązywała do kultowych produkcji z automatów z przełomu lat 80. i 90., takich jak "Mario Bros". Podsiadło dał później unikalny koncert, na który dostały się tylko osoby z najlepszymi wynikami z w jego grze. Koncert odbył się 20 grudnia 2018 roku w Teatrze Narodowym w Warszawie.

Wszedł w esport w świetnym stylu

Single czy multiplayer? Podsiadło uważa się za zwolennika tej pierwszej opcji. Samodzielne wkręcanie się w fabułę i odkrywanie wirtualnego świata jest dla niego w graniu najprzyjemniejsze. Przyznał jednak, że na gry wieloosobowe, jak "Apex Legends" czy "Warzone" też znalazł przestrzeń.

Bez wielkiej pasji do gier komputerowych nie byłoby zapewne biznesowego zaangażowania artysty w esport, który w ostatnim czasie staje się w Polsce i na świecie coraz popularniejszy. Inwestorem Polskiej Ligi Esportowej Podsiadło został w marcu tego roku. Na swoim profilu na Instagramie ogłosił to z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru.

"Miło mi więc poinformować Was - zainteresowanych, a przy okazji całą resztę świata, która zapewne nie ekscytuje się tym tak bardzo jak my, że będę grał w grę. I to nie jedną i nie sam. Dołączam do Polskiej Ligi Esportowej, gdzie granie jest już czymś więcej, niż tylko rozrywką. To rozgrywka, nagrody, sława, puchary. We go pro!"

Ogłoszeniu towarzyszył zabawny filmik, w którym Podsiadło na tle loga PLE prezentuje się jako różne postaci z gier, m.in. Mario, Sub-Zero z Mortal Kombat czy bohater serii "Assasin's Creed".

"Jest ok i wszystko pięknie działa"

Póki co Podsiadło nie poszedł w ślady Marcina Gortata, który w PLE jest nie tylko jednym z właścicieli, ale też daje przedsięwzięciu twarz, bardzo angażuje się w jego rozwój i jest w stanie przyjechać na finały rozgrywek Counter Strike'a nawet z drugiego końca świata. Od związania się z PLE muzyk rzadko udziela się publicznie w esportowej branży.

Wyjątek zrobił w maju tego roku, w czasie letnich finałów PLE. - Jak minął mi pierwszy sezon w roli inwestora esportowego? Chyba bardzo dobrze. Dla mnie to jest w ogóle debiut, jeśli chodzi o taką rolę. Jest ok i mam nadzieję, że tak będzie cały czas, że jest ok i wszystko pięknie działa - mówił.

O tym, że Polska Liga Esportowa działa dobrze, może świadczyć ostatnia decyzja globalnego potentata w dziedzinie esportu, firmy Riot Games. Wydawca m.in. "League of Legends" zdecydował, że to właśnie PLE będzie oficjalnym organizatorem i wyłącznym operatorem rozgrywek w "Valoranta" w całej Europie Środkowo-Wschodniej, w sumie w aż dziewiętnastu krajach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×