#DzialoSieWSporcie: Cała Barcelona we łzach. Umiera "barcelonista wszystkich kolorów"

Tej wiadomości nikt się nie spodziewa. Cała Barcelona jest po niej w żałobie, a miasto zalane łzami. Zmarł Tito Vilanowa, który niecały rok wcześniej świętował mistrzostwo kraju z Dumą Katalonii.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
Tito Vilanova Getty Images / Manuel Queimadelos Alonso / Na zdjęciu: Tito Vilanova
To ogromny cios dla Barcelony. Klub traci człowieka, z którym wywalczył niedawno mistrzostwo kraju i wiązał nadzieje na przyszłość. 25 kwietnia 2014 r. w stolicy Katalonii czas staje w miejscu. Liczy się tylko myśl o Tito Vilanovie, wszystko inne traci znaczenie.

Oczywisty wybór

Gdy Pep Guardiola ogłosił, że po sezonie 2011/2012 opuści Barcelonę, było jasne, że jego stanowisko musi przejąć ktoś, kto zna filozofię klubu. Kto rozumie styl, szatnię, szybko łapie dobry kontakt z piłkarzami lub już jest w bardzo dobrych relacjach i ma bardzo dobrą opinię wśród kibiców. Najlepiej, jeśli rekomenduje go sam Guardiola. Wybór był jeden. Nowym trenerem zostaje Tito Vilanova, jego dotychczasowy asystent.

Tiki-taka trwa. Masa podań, wysoki, szybki i agresywny pressing i Leo Messi strzelający częściej niż na zawołanie i bijący rekord bramek w ciągu roku kalendarzowego (91). Do końca 2012 r. "Blaugrana" oczarowuje swoją grą pod wodzą nowego trenera. Jednak tuż przed Bożym Narodzeniem klub informuje, że Vilanova jest poważnie chory.

ZOBACZ WIDEO: Czarny scenariusz dla polskiej piłki. "Koronawirus może spowodować, że niektóre kluby nie dadzą rady"

Przymusowa rezygnacja

Niestety, u szkoleniowca nastąpił nawrót nowotworu ślinianki przyusznej, który pierwszy raz wykryto w listopadzie 2011 r. Poddaje się operacji, a potem chemioterapii oraz radioterapii. Zespół prowadzi jego asystent, Jordi Roura, ale przez resztę sezonu ewidentnie czuć brak na ławce trenerskiej zawsze elegancko ubranego "Markiza" Vilanovy. Barcelona gra topornie, bez zaangażowania takiego jak wcześniej, ale udaje się wygrać 4:0 z Milanem w Lidze Mistrzów, zgromadzić rekordowe dla klubu 100 punktów w lidze i wywalczyć mistrzowski tytuł.

Po sezonie musi zrezygnować ze względu na swój stan zdrowia. Tłumaczy, że nie da się pogodzić leczenia z trybem pracy profesjonalnego trenera. Przez kolejne kilka miesięcy leczenie daje efekty, ale w kwietniu 2014 r. lekarze nagle stwierdzają raka gardła.

Miasto zalane łzami

25 kwietnia 2014 r., tydzień po przykrej informacji lekarzy, cała Barcelona zalewa się łzami. Z powodu komplikacji powstałych w wyniku nowotworu zmarł Tito Vilanova. Miał 46 lat.

To ogromny cios dla klubu i piłkarzy, którzy jeszcze niecały rok wcześniej mieli przyjemność świętować mistrzostwo z "Markizem". Flagi na stadionie zostają opuszczone do połowy masztu. Dodatkowo przygotowano specjalną księgę, w której kibice mogą składać rodzinie zmarłego kondolencje. Wśród culés panuje żałoba.

Pogrzeb odbywa się w katedrze św. Eulalii, pojawia się na nim aż 1500 osób. W pierwszym rzędzie siadają rodzina trenera i kapitanowie Barcelony. Wszystkim łzy cisną się do oczu, nie potrafią uwierzyć w jego śmierć.

- Byłeś naszym bohaterem, naszym wzorem do naśladowania - mówi córka Carlota, zalewając się łzami. Przy mównicy jest z nią brat Adria, grający wówczas w juniorskim zespole "Dumy Katalonii". - Dla wszystkich byłeś wzorem jako piłkarz, trener i człowiek - wtóruje.

Nikt nie ukrywa, że jest smutny, przybity i wstrząśnięty. Fanów Barcelony na całym świecie dobija też zdjęcie Messiego rozpłakanego podczas mszy.

"Barcelonista wszystkich kolorów"

W rocznicę śmierci FC Barcelona udowadnia, że to "coś więcej niż klub" i nazywa jego imieniem główne boisko w ośrodku treningowym Ciutat Esportiva Joan Gamper.

- To najlepszy sposób na zachowanie pamięci o Tito. Jestem przekonana, że on by powiedział, iż na to nie zasługuje, ale prawda jest taka, że to tutaj był tak naprawdę szczęśliwy, tutaj czuł się jak w domu. Mówił, iż jest uprzywilejowany, ponieważ trenuje, co było jego wielką pasją, oraz dlatego że prowadzi najlepszy klub na świecie i najlepszych zawodników świata, z których wielu znał od małego. Kochał ten klub i najlepszym sposobem, by wspominać kogoś tak kochanego, jest robić to z uśmiechem, trenując każdego dnia na tym boisku z idealną murawą i słuchając dźwięku piłki podczas gry w dziadka - mówiła na uroczystości nadania imienia obiektowi Montse Chaure, wdowa po Vilanovie.

"Wyjątkowy trener. Barcelonista wszystkich kolorów. Niezwykła i unikalna osoba" - pisze o nim klub po latach w mediach społecznościowych. Pamięć o Vilanovie nigdy nie zginie.

Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.

Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×