Za mną nie było nic, tylko przepaść - rozmowa z Mateuszem Masternakiem, pięściarzem

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
Jaka była reakcja promotora Sauerland Event po zwycięstwie? Pytam z premedytacją, bo ciekawi mnie, jaka jest twoja pozycja w niemieckiej grupie. Wasza wspólna radość wskazywała, że cieszysz się dużą sympatią menadżerów.

- Wiem, że rodzina Sauerland darzy mnie dużym szacunkiem, ze wzajemnością. Moskwa nie wyszła, Monte Carlo nie wyszło, więc do trzech razy sztuka. Sauerland cały czas wierzy w mój potencjał, a w tych najważniejszych walkach mieliśmy niepowodzenie. Wiedziałem, że jeśli nie wygram we Francji, a wszystkie szczegóły były świetnie zorganizowane, to będzie oznaczało, że nie pasuję do światowej czołówki wagi junior ciężkiej.

Presja musiała być więc ogromna?

- Oczywiście. Za mną nie było nic, tylko przepaść. Nie mogłem zrobić kroku w tył.

Wracając do Sauerland Event, doskonale wiesz jak to bywało w przeszłości - niektórzy pięściarze po przegraniu jednej walki byli odsuwani na boczny tor. Kredyt zaufania do Mateusza Masternaka jest większy?

- Bywało tak, że na testy przyjeżdżali młodzi i ambitni zawodnicy, którzy w najbliższych latach mieli być przyszłością dywizji cruiser. Po paru rundach sparingu ze mną okazywało się, że po co brać nowych zawodników, skoro mamy u siebie lepszego? Ten czynnik przemawia do promotorów, jeśli będę dobrze przygotowany i zmotywowany, to mogę nawiązać dobry pojedynek z każdym i jestem w stanie zwyciężać nawet najlepszych.

Jak wygląda współpraca ze sztabem szkoleniowym? We Francji nie było Ullego Wegnera, którego zatrzymały obowiązki w Niemczech.

- Generalnie pierwszym trenerem pozostaje Ulli Wegner, a Georg Bramowski pełni rolę asystenta. Dziękuję obu trenerom za dobre przygotowania, wartościowe sparingi. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ponadto dziękuję trenerowi Bramowskiemu za to, jak poprowadził mnie w narożniku podczas walki z Mormeckiem. Mimo, że miałem przewagę, nie dał odczuć, że jest dobrze, wymagał jeszcze więcej. Jakby mi odpuścił, to walka mogła być bardziej wyrównana. A wiadomo, jakie tam było punktowanie.
Masternak wraca do wielkiej gry Masternak wraca do wielkiej gry
Zatrzymując się  przy Ulli Wegnerze - jest to jedna z ikon niemieckiej myśli szkoleniowej. Człowiek ten cieszy się wielką estymą za naszą zachodnią granicą. Jak się pracuję z tak doświadczonym szkoleniowcem?

- Przede wszystkim jest to bardzo fajny i miły człowiek, dużo rozmawia, dużo mówi o boksie. Chce nam przekazać zaplecze wiedzy, tłumaczy dlaczego należy trenować tak, nie inaczej. Robi to w jednym celu - byśmy byli świadomi tych różnic. Widać doświadczenie Wegnera w każdym aspekcie, ustawienie rąk, ustawieni nóg, strategia na pojedynek, ocena sytuacji w ringu. Ponadto daje w narożniku cenne uwagi. Jestem teraz w dobrym miejscu, w dobrych rękach, w dobrym czasie.

Zwycięstwo nad Mormeckiem to największy sukces w twojej karierze. Znowu wskoczyłeś do poważnej czołówki wagi junior ciężkiej, więc nasuwa się pytanie - co dalej? Były już rozmowy z promotorami?

- Na razie nie, mamy rozmawiać na początku przyszłego roku. To był dla mnie ciężki rok, stoczyłem pięć walk, w tym dwie szczególnie ciężkie. Na razie daliśmy sobie spokój, chcę pocieszyć się zwycięstwem, rodziną i świętami. Po Nowym Roku porozmawiamy o mojej sportowej przyszłości.

Pytam nie bez kozery, bo jak bumerang wrócił temat twojej ewentualnej potyczki z Krzysztofem Włodarczykiem.

- Ja nie myślę o Włodarczyku, choć dla polskich kibiców byłaby to na pewno dalej ciekawa walka. Aczkolwiek to już wygląda trochę jak odgrzewane kotlety. Przez ponad dwa lata wyrażałem chęć na stoczenie tego pojedynku. Chęć była wyłącznie jednostronna. Z drugiej strony, Włodarczyk po porażce w takim stylu z Grigorijem Drozdem, nie jest łakomym kąskiem na scenie kategorii junior ciężkiej.

Czy Mateusz Masternak powalczy o pas mistrza świata w 2015 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×