Polski boks amatorski w głębokim kryzysie

Po raz trzeci w historii, na igrzyskach olimpijskich zabraknie polskich pięściarzy. O ile wcześniej nieobecność związana była z wypadkami losowymi, o ile w tym roku jest to efekt kryzysu polskiego boksu.

Damian Gapiński
Damian Gapiński

W czwartek w tureckim Izmirze zakończyły się kwalifikacje pięściarzy do igrzysk olimpijskich. Niestety żadnemu z naszych reprezentantów nie udało się zdobyć kwalifikacji. Wcześniej dwukrotnie byliśmy nieobecni w Los Angeles (1932 i 1984). Za pierwszym razem zadecydowały problemy finansowe polskiej kadry, która liczyła tylko 20 członków. Za drugim razem mieliśmy do czynienia z bojkotem igrzysk przez państwa bloku wschodniego. Po raz pierwszy zabraknie polskich bokserów, bo są po prostu słabi. - To po prostu katastrofa. Boks amatorski jest w agonii. Pojawiam się jako gość na zawodach i widzę czasami niezłych młodych pięściarzy. Tylko, że gdy nie mają za co żyć, kończą ze sportem lub przechodzą na zawodowstwo. Brak pieniędzy to główna przyczyna kryzysu - powiedział dla Przeglądu Sportowego złoty medalista z Tokio Marian Kasprzyk.

Polski Związek Bokserski dysponuje budżetem w wysokości około 2,3 miliona złotych. Działacze przekonują, że to mało. Zdaniem ostatniego polskiego medalisty olimpijskiego w boksie - Wojciecha Bartnika problemem jest to, że w naszym kraju odbywa się za mało turniejów. Jego zdaniem mamy bardzo dobrych trenerów. Potrzeba jednak odpowiednich finansów i promocji dyscypliny. W tym pomocni byliby menedżerowie, którzy zdaniem Bartnika pomogliby w znalezieniu pieniędzy dla związku.

Źródło: Przegląd Sportowy

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×