Burza po publikacji fragmentów książki Ferry'ego. "On zawsze będzie klownem"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kontrowersyjna książka mistrza olimpijskiego z 2010 roku, szwedzkiego biathlonisty, Bjoerna Ferry'ego, wywołała falę reakcji. Komentarze są podobne - Ferry zawsze błaznował, ale teraz przesadził.

W tym artykule dowiesz się o:

Przypomnijmy: 26 listopada ukazuje się książka zatytułowana "Ferry Tales", w której Bjoern Ferry publikuje swój dziennik prowadzony przez ostatnie lata. Znaczna część książki dotyczy samego Szweda, który w 2014 roku zakończył karierę, jednak wszystko przyćmione zostało przez fragmenty, w których biathlonista nie przebiera w słowach i zarówno zdradza zakulisowe sekrety, jak i przedstawia własne opinie na temat innych postaci biathlonu oraz biegów narciarskich. Ferry pisze w książce między innymi o tym, że w szwedzkiej reprezentacji kobiet panował mobbing i znęcanie się nad mniej utytułowanymi zawodniczkami, że widział norweskich biathlonistów śpiących po pijanemu na schodach, że gwiazdy szwedzkich biegów narciarskich Charlotte Kalla i Marcus Hellner pokazują swoim stylem na trasie, że nie grzeszą inteligencją, a także że jego zdaniem norweski biegacz Petter Northug jest kompletnym głupkiem. [ad=rectangle] Szwedzcy dziennikarze dostali książkę w ostatnim tygodniu z zastrzeżeniem, że do dnia jej ukazania się na rynku (26 listopada - dop. aut.) jej treść ma pozostać sekretem. Ostatecznie po pierwszym artykule w piśmie "Land", które nie wytrzymało i poinformowało o sensacyjnej treści, posypała się lawina kolejnych tekstów i temat książki stał się niezwykle gorący w całej sportowej Szwecji. Dziennikarz "Aftonbladet" rozmawiał z Ferrym i stwierdził, że w głosie biathlonisty dało się wyczuć zaniepokojenie i zakłopotanie taką skalą emocji, jaką wywołuje książka. Sam sportowiec stwierdził jednak, że jedyne co go martwi to fakt, że nie zdążył zadzwonić do opisanych w książce kolegów i koleżanek z tras. - Wiedzieli, że piszę książkę. Chciałem jednak ich poinformować co w niej będzie, ale "Land" pospieszył się z tekstem i wszystko stało się jasne w jednej chwili. I tak chcę jednak podzwonić lub też pogadać, gdy się zobaczymy następnym razem. W skali od jeden do pięć oceniam jednak swoją satysfakcję na pięć.

Komentarzy na temat książki Ferry'ego nie brakuje i choć nie brakuje takich, którzy go bronią, twierdząc, że publikacja jako taka nie ma celu obrażania, a wpisuje się w całokształt charakteru jej autora, większość jest krytyczna w stosunku do Szweda. - Zamieszanie wokół tej książki kładzie się na cały biathlon - stwierdził Staffan Eklund, przez czternaście lat piastujący stanowisko głównego trenera szwedzkiej kadry. - Chciałbym, żeby nasz sport traktowano z szacunkiem. Obecne czasy nie są łatwe, i finansowo i jeśli chodzi o napływ talentów, i nie jest dobrze, że w Szwecji kojarzy się teraz z taką publikacją. To przecież piękna dyscyplina z dużym potencjałem. Natomiast Ferry zawsze odgrywał rolę klowna. To rola w której zawsze czuł się dobrze i zapewne będzie ją grał do końca życia i tak też będzie postrzegany. Sam nie chciałbym czynić takiego zamieszania, jak stara się to zrobić Bjoern ze swoją książką. Myślę, że to zła droga. On zawsze chce być jednak w centrum uwagi.

Media nie omieszkały zapytanie o zdanie także tych, których Ferry przedstawił w złym świetle. Emil Hegle Svendsen, as norweskiego biathlonu, pojawia się w publikacji w kontekście picia alkoholu. - Jest wiele osób, które poczuły się dotknięte tą książką. Bjoern wyraża siebie krzywdząc innych. Mówi, że ta książka jest zabawna, ale ja tego nie widzę. Pisząc takie rzeczy należy zdawać sobie sprawę, że wielu może bardzo wziąć to do siebie. Akurat ja sam nie przejmuję się tym co napisał o mnie. Ale gdy zaczyna się komentować czyjąś inteligencję, lub zarzucać komuś jej brak, to staje się to żenujące. To mówi wiele o samym Ferrym, a nie o tych, o których napisał. Ja sam nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Nie widzę sensu w wydawaniu pieniędzy na publikację książki, która kogoś skrzywdzi - stwierdził Svendsen. Komentarza odmówiły natomiast Charlotte Kalla i biathlonistka Jenny Jonsson.

Co ciekawe, do Ferry'ego pretensji nie ma Anna-Karin Stroemstadt, która przedstawiona jest w książce jako ofiara mobbingu i znęcania ze strony innych reprezentantek Szwecji w biathlonie, zwłaszcza Heleny Ekholm. Stroemstedt w rozmowie z "Aftonbladet" ze śmiechem zaprzeczyła, żeby coś takiego w ogóle miało miejsce. - Nigdy nie doświadczyłam znęcania się nade mną w zespole. Pewne rzeczy w drużynie się zdarzają, pewne konflikty, ale może mężczyzna odbiera to inaczej niż my, kobiety? Moja relacja z Heleną Ekholm jest bardzo dobra. Jesteśmy dobrymi koleżankami, nadal się kontaktujemy chociaż zakończyłyśmy już kariery, czasem się spotykamy. Z Bjoernem na pewno pogadam, ale pewnie on uważa, że to całe zamieszanie jest zabawne. Nie jestem na niego zła, a książkę przeczytam i pewnie dla mnie będzie wesoła.

Sam Ferry także zdążył już wypowiedzieć się na temat całego zamieszania, jak i swojej książki. - Zawsze byłem szczerym człowiekiem, który mówi co myśli, i teraz też niczego nie ukrywam. Ta książka nie jest skandalem. Gdybym chciał napisać naprawdę skandalizujące wspomnienia to mogłem umieścić w niej znacznie więcej, także o innych osobach. Takie rzeczy należą do dobrej literatury. Ale nie przekroczyłem żadnej granicy, przecież nikogo nie oskarżam o morderstwo. Ci, którzy przeczytają tylko nagłówki, uznają, że to książka pełna sensacji. Ci, którzy przeczytają ją w całości, będą mieli jej pełny obraz. Niektóre historie trafią jednak pewnie na nagłówki w Norwegii. Poświęciłem tej książce wiele czasu i myślę, że wielu uzna, że czyta się ją zabawnie - stwierdził mistrz olimpijski z 2010 roku.

Licząca 436 stron książka ukaże się w Szwecji 26 listopada. Autor zapowiada, że jeszcze przed końcem sezonu powinny ukazać się wydania norweskie i angielskie. Na dziesięć dni przed premierą liczba zamówień wystarczyła, by "Ferry Tales" zadebiutowały na szesnastym miejscu listy bestsellerów w Szwecji.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)