Tylko razem możemy zwyciężać
Materiały prasowe / FIVB / Nikola Grbić
Nikola Grbić Nikola Grbić

Tylko razem możemy zwyciężać

Moje decyzje często polegają na odbieraniu marzeń. Mimo to mam jeden cel - złoto igrzysk w Paryżu. Wiem, co muszę zrobić w drużynie, by je osiągnąć.

Tekst powstał w ramach cyklu Trenerzy Mistrzów. Co tydzień w sobotę będziemy prezentować teksty kolejnych uznanych szkoleniowców. Wcześniej powstały cykle Drużyna Mistrzów i Rodzice Mistrzów.

Kiedy objąłem kadrę Polski, wielu krytykowało mnie, że zacząłem stawiać na Aleksandra Śliwkę. A ja wiedziałem, że on ma cechy przywódcy i może być liderem. Zdradzał to już jako siatkarz ZAKSY, a ja to widziałem, bo prowadziłem tę drużynę. Byłem przekonany, że w reprezentacji też tak będzie. I tak się stało.


Przed Olkiem i Bartkiem Kurkiem, który jest kapitanem, wielkim liderem drużyny był Michał Kubiak. Powiedziałem Śliwce, że on ma podobne cechy. Że jest osobowością, która nie tłamsi, a ciągnie drużynę w górę. Że inni też przy nim rozkwitają.


Ważne jest, żeby zespół miał lidera, ale najważniejsze w mojej filozofii prowadzenia drużyny jest to, żeby wszyscy zawodnicy czuli się potrzebni. Dywagacje w sprawie składu, które uwielbiają dziennikarze i kibice, nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Dla ekipy równie istotny jest gracz jednej akcji, kluczowego bloku czy bezcennej atmosfery. To wszystko się składa na sukces. Wszyscy są istotni. Tylko razem możemy zwyciężać.

To właśnie doprowadziło nas do sukcesów w 2023 roku. Wygraliśmy wszystko, co mogliśmy. Nie mieliśmy ani jednej sytuacji, w której bylibyśmy podzieleni. Wszyscy razem szli do celu, byli przygotowani, zmotywowani, skoncentrowani, agresywni.


Nie jesteśmy jednak gotowym produktem. Ja sam nim nie jestem. Z perspektywy czasu widzę, co robiłem źle. Teraz i na początku kariery. Ale nie szkodzi. To właśnie cecha sportu. Sam staram się rozwijać i mówię zawodnikom, że nieustannie muszą też to robić i że się da, trzeba szukać. Jak się nie rozwijamy, to się cofamy.


W moim pierwszym roku z kadrą zdobyliśmy srebro mistrzostw świata. Byłem zdruzgotany. Wiecie: normalnie powinienem się cieszyć, dla niejednego byłby to kosmos, a dla mnie była to porażka. Dzień po finale z Włochami doszło do mnie, jak blisko byliśmy i jak niewiele brakowało. Ale i na mistrzostwo świata przyjdzie pora.



***



Nie byłbym siatkarzem, ani trenerem, gdyby nie ojciec. Kochałem piłkę nożną, uwielbiałem treningi i pewnego dnia usłyszałem od niego: "Kończysz z futbolem i zaczynasz trenować siatkę". Nie zbuntowałem się i tak już poszło.


Nie powiem, że nie dochodziło do zgrzytów, jak wtedy, gdy nagle zmienił mi rolę. Byłem przyjmującym i on nagle powiedział, że od teraz mam być rozgrywającym. Byłem wściekły. Żaliłem się mamie: "Nie chcę być rozgrywającym, nienawidzę tego". Dziewczyny przecież podziwiały tych, co zdobywają punkty, a nie rozgrywającego. Z punktu widzenia nastolatka to była tragedia.

Ojciec był dla mnie wzorem i miał na mnie ogromny wpływ. Mocno przeżyłem, gdy zmarł 15 lat temu.



Równie ważny był dla mnie Vladimir. Razem na boisku zdobyliśmy prawie wszystko. Brat to człowiek numer 1, którego się radzę. Zna mnie, środowisko, świat sportu. Najbardziej doceniam w nim, że nie mówi tego, co chcę usłyszeć, lecz to, co myśli.


Gdy wygrałem Ligę Mistrzów z ZAKSĄ, chciała mnie zatrudnić Perugia. Do ostatniego dnia Vladimir był przeciwko temu. Nawet kiedy podpisałem tam kontrakt, powiedział, że robię błąd. Mówił, że w Kędzierzynie robię coś wyjątkowego, że w Polsce mam ludzi, którzy mnie szanują, a takiego szacunku nie będę miał we Włoszech. Nie posłuchałem go, poszedłem do Perugii. A po roku, gdy wziąłem kadrę Polski, Włosi się ze mną pożegnali.

***


O tym, że może trzeba zająć się trenerką, zdecydowałem, gdy miałem 37 lat. Rozpocząłem kursy. Po trzech latach dostałem ofertę. Wtedy po raz pierwszy zostałem szkoleniowcem Perugii. To był 2014 rok, dla mnie przełomowy. Reprezentacja Serbii na mistrzostwach świata zagrała słabo i zwolniła Igora Kolakovicia.


Przyjechał do mnie prezes federacji Aleksandar Boricić i powiedział, że kadra jest moja. Tak po prostu. Nie było żadnego proszenia. To marzenie każdego trenera, by prowadzić kadrę kraju, z którego się pochodzi. Jak już się zgodziłem, to dopiero wypaliłem do niego. "Ej, a będę dostawał pieniądze". Tak byłem tym wszystkim podekscytowany.


Byłem bardzo młodym trenerem i nie wszystko potoczyło się tak, jak bym chciał. Dwa razy nie zakwalifikowaliśmy się na igrzyska, w 2019 mnie wyrzucili. Kilka miesięcy wcześniej zwolnili mnie z Werony. I to był najtrudniejszy moment w mojej karierze. Dobrze, że Sebastian Świderski i ZAKSA zadzwonili.


***


Gdy w 2000 roku zdobyłem z Serbią złoto olimpijskie, najważniejszy medal w mojej karierze, nie mogliśmy się cieszyć z tego pełną piersią. W kraju wprawdzie wojny już nie było, bombardowania NATO zakończyły się rok wcześniej, ale w Belgradzie dalej było niebezpiecznie.

Obalano właśnie prezydenta Milosevicia. Były potężne protesty. Gdybyśmy pojechali wtedy do stolicy, ryzykowalibyśmy, że niektórzy mogą nas wykorzystać do propagandy, że popieramy dyktaturę. Pojechaliśmy do Nowego Sadu. Większość grała w Vojvodinie, a poza tym rządziła już tam opozycja.

Lata 90. były tak trudnym czasem w Serbii, że ludzie do dzisiaj pamiętają nasze sukcesy. Ludzie do dzisiaj nas zaczepiają na ulicy. Mówią, że w tak trudnych czasach daliśmy im sporo radości.


Wtedy rozpoczynałem swoją karierę. Trafiłem nawet do wojska, trochę z przypadku. Nie chciałem zgodzić się na operację, gdy doznałem kontuzji, wolałem się rehabilitować. A skoro nie grałem, to wezwali mnie na roczną obowiązkową służbę w Nowym Sadzie. Całymi dniami składaliśmy i rozkładaliśmy broń, czyściliśmy ją i tyle. Przez bity rok.


Dla mnie obowiązkowa służba wojskowa to zorganizowana forma marnowania młodym czasu. Wybuchła wojna, Jugosławia się rozpadła. Na szczęście udało mi się uniknąć uczestniczenia w niej, choć mam kolegów, którzy musieli walczyć. Oczywiście, rząd wszystkiemu zaprzeczał. Ja grałem w siatkówkę, a później wyjechałem do Włoch.


***


W czasie wojny ludzie nie mieli jak ogrzewać domów. Sklepy były puste. Jakbyście się wtedy znaleźli na przykład na lotnisku w Budapeszcie, od razu rozpoznalibyście Serbów. Wykupowali pampersy, papier toaletowy, wszystkie podstawowe życiowe produkty.


Wiele dzieci po prostu głodowało. Pomogło nam chyba to, że nasz naród wiele razy był w takiej sytuacji. Każdy starał się jakoś przetrwać i przeczekać gorsze czasy. Zawsze wierzyliśmy, że po złych latach muszą przyjść dobre.


W trakcie kryzysu rodzice zarabiali równowartość 2,5 marki miesięcznie. Na szczęście mój klub, Vojvodina, miał właśnie takiego sponsora, który nam płacił około 250 marek miesięcznie. Mieliśmy szczęście, że ja i brat zarabialiśmy w obcej walucie.


Byliśmy pod embargiem, inflacja była ogromna. Kiedy zdobyliśmy krajowy Puchar, to dostaliśmy równowartość około 2000 marek. Modliliśmy się, żeby przelew zrobili rano, bo jak by zrobili popołudniu, to pieniądze przyszłyby na następny dzień. A wtedy otrzymalibyśmy 50 marek mniej. Taka była inflacja. Ale udało nam się to przetrwać.


***


Przede mną teraz wyzwanie, na które czekaliśmy trzy lata: igrzyska w Paryżu. W Polsce dużo się o tym mówi i tak zwanej klątwie ćwierćfinałów, bo od pół wieku nie potrafimy zajść dalej. Musimy wyrzucić z głów tę paraliżującą myśl. Mamy myśleć tylko o następnej akcji.


Nie ma jakiejś tajnej recepty na złoto olimpijskie, choć wiem, że wszyscy byście chcieli, bym ją znalazł. Musimy grać na maksa wtedy, gdy to będzie potrzebne. I musimy mieć trochę szczęścia.


Wiem też, co będzie w tym wszystkim najtrudniejsze.


Igrzyska to najpiękniejsza sportowa impreza świata. Bijesz się z najlepszymi, jesteś częścią wielkiej rodziny. Ogląda cię cały kraj. A gdy zdobywasz medal, przechodzisz do historii. Wiem to, bo tego doświadczyłem.


To marzenie każdego sportowca. I to ja, niektórym naszym znakomitym siatkarzom, będę musiał to marzenie odebrać.

Nikola Grbić

Komentarze (3)
  • gawor Zgłoś komentarz
    Nikola powiedz co się dzieje z Zaksą ? Czy oni już nie chcą tam grać ?
    • Ma5terChief Zgłoś komentarz
      Obojętnie jak będzie na olimpiadzie , to trener Grbić za to co już zrobił i sposób w jaki to osiąga ma mój Pełen szacun dla trenera.
      Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
      ×