Spartę stać nawet na pierwsze miejsce - rozmowa ze Sławomirem Drabikiem, ojcem Maksyma
Jeszcze niedawno to on rywalizował o medale w DMP. Teraz z boku przygląda się, jak jego syn Maksym zmierza w podobnym kierunku. Mimo ogromnego doświadczenia niczego mu nie narzuca, a wręcz nakazuje mu się usamodzielniać.
Sławomir Drabik ma w swoim dorobku 5 medali Drużynowych Mistrzostw Polski - 1 złoty, 2 srebrne i 2 brązowe. 4 z nich wywalczył wraz ze swoim macierzystym klubem, Włókniarzem Częstochowa. Teraz jego syn Maksym staje przed szansą powiększenia rodzinnego dorobku. Betard Sparta Wrocław, dla której w tym sezonie ściga się "Torres", w półfinale zmierzy się z Unią Tarnów. Uśmiech losu sprawił, że wydarzenie to będzie miało miejsce w... Częstochowie.
"Młody Drabik" jest ważnym ogniwem wrocławskiej Sparty. Jego średnia biegowa wynosi 1,763. Całkiem nieźle jak na 17-letniego debiutanta w PGE Ekstralidze. Ogólnie cały sezon w wykonaniu Maksyma jest bardzo dobry. Co na to jego ojciec? Po czwartkowym treningowym turnieju par w Częstochowie udzielił nam odpowiedzi na kilka pytań.W czwartek w turnieju par w Częstochowie Maksym w pierwszych wyścigach był poza zasięgiem. Później był 2 razy trzeci, ale przecież to tylko trening. Coś przekombinowaliście w sprzęcie?
- Cóż, jak wygrywa, to trzeba coś zrobić, żeby było gorzej (śmiech). Zaczął coś kombinować i przesadził, ale to tak jak powiedziałeś, to był jedynie trening. O to właśnie chodzi, by w tym momencie czegoś poszukać i później w ważnych zawodach się już nie mylić. Jak jeździ się solo to trudno jest pewne rzeczy wyłapać, a jak rywalizujesz w czwórkę, to wiesz, gdzie jest problem - czy na starcie, czy na trasie.
Wydaje się, że nie mają luk na pozycjach seniorskich…
- I to robi moc Unii Tarnów. Tak jak powiedziałem, oni na wyjazdach dobrze się czują a w domu wiadomo jak jadą. Rywal na pewno jest wymagający, ale Spartę stać, żeby w dwumeczu być lepszym zespołem.
Rozmawiałem z Piotrem Baronem i on powiedział, że odwzorować wrocławskiego toru w Częstochowie się nie da. Jednak obserwując czwartkowy trening można było dostrzec ścieżkę przy krawężniku.
- Może nie chodzi o ścieżkę, ale ten argument w postaci toru, który mieliśmy we Wrocławiu, na pewno nie będzie taki sam tutaj w Częstochowie. Trzeba o tym zapomnieć. Teraz należy poszukać odpowiednich ustawień i dobrze dopasować się do częstochowskiego toru. Nie jest to takie proste, jak się komuś może wydawać. Na pewno nie zrobisz tu Wrocławia. Najgorsze jest to, że wszyscy co przyjeżdżają dobrze się czują w "Czewie".
W perspektywie będzie jednak jeszcze rewanż, a w fazie zasadniczej Sparcie w Tarnowie poszło bardzo dobrze. Maksym zdobył 10 punktów z bonusem. Z czego wynikał jego tak dobry rezultat? Podpowiedziałeś mu coś, bo przecież tam jeździłeś kilka lat temu, czy wszystkie decyzje podejmował sam?
- Wiesz, jakieś rozmowy są, ale on jest na takim etapie, że sam ma czytać warunki i decydować o zębatkach, zapłonie, dyszy itd. To jest na jego głowie. Wie, że pewne rzeczy możemy przedyskutować, ale o tym, o czym mówiłem, decyduje sam.
Ostatni swój medal DMP zdobyłeś w 2009 roku, kiedy to z Włókniarzem byłeś trzeci będąc już u schyłku swojej kariery. Obecnie twój syn dopiero rozpoczynający wielką przygodę z żużlem ma szansę na medal już teraz. Wierzysz, że tak będzie i wraz ze Spartą zajmie miejsce na podium?
- Spartę Wrocław tak naprawdę stać na wszystko. Ta drużyna udowodniła to awansem do fazy play-off. Z fachowców mało kto głośno mówił o tym, że Wrocław będzie w czwórce, a tymczasem to właśnie ten zespół będzie walczyć o medale. Uważam więc, że tę ekipę stać na dobre miejsce, nawet na pierwsze. To nie jest wykluczone. Wiesz, jak chłopaki odpalą to z każdym mogą wygrać.