Greg Hancock w meczu pomiędzy Unią Tarnów i PGE Stalą Rzeszów był poza zasięgiem rywali. Amerykanin po prostu puszczał sprzęgło i gnał do mety po trzy punkty. Żaden z zawodników Jaskółek nie był w stanie przeszkodzić mistrzowi świata w kolekcjonowaniu kolejnych zwycięstw.
Amerykanin zapisał na swoim koncie komplet 18 punktów i udowodnił, że świetnie zna tor w Tarnowie. Dzięki jego dobrej postawie osłabiona brakiem Petera Kildemanda PGE Stal Rzeszów do ostatniego biegu walczyła o zdobycie punktu bonusowego. Ostatecznie Żurawie przegrały 42:48, a w dwumeczu nieznacznie lepsze były Jaskółki.- Mój wynik był bardzo dobry, ale szkoda, że nie udało się zdobyć więcej punktów jako drużyna. Na pewno w osiągnięciu lepszego rezultatu przeszkodziła nam absencja Petera Kildemanda. Zawsze lubię wracać do Tarnowa, bo spędziłem tutaj dwa bardzo dobre sezony. Kiedy startowałem w drużynie Unii, dysponowałem wówczas innymi silnikami, więc musiałem nieco inaczej skorygować i dopasować ustawienia do moich nowych jednostek - przyznał Hancock.