Z drugiej strony ekranu (10): Żużel jak dziecięca niespodzianka

Jak nie deszcz to dreszcz, jak nie taśma to kontrowersyjne werdykty albo doping. Żużel wciąż potwierdza, że jest jak kinder niespodzianka. Nigdy nie wiesz na co trafisz. Pysznie!

Gabriel Waliszko
Gabriel Waliszko
Gdyby tak wprowadzić u bukmacherów typowanie zjawisk para sportowych podczas żużlowych imprez, to specjaliści od zakładów mieliby nie lada problem. No bo na co i ile tu postawić? Czy sprawdzi się prognoza, o której spadnie deszcz, jak zachowa się tor, kiedy zacznie się mecz, co zdecyduje arbiter, na co wpadną zawodnicy, ile potrwa naprawa taśmy, kto spóźni się na start czy co będzie dolegać bohaterom. Sporo niewiadomych, ale i wiele do zgarnięcia. Fantazja i przeczucie niezbędne. Ale tak już na serio, to speedway kochamy właśnie za tę nieprzewidywalność. W każdej chwili może na torze wydarzyć się coś zaskakującego. Albo niebywałego. Przykładów w ostatnim czasie jest aż nadto, więc skupmy się na tylko tych najbardziej nieprzewidywalnych.
Kiedyś to się piło

Trudno przypuszczać i jakkolwiek wyczuć kogo dosięgnie dopingowa kontrol. Tuż przed meczem losowanie, natychmiast po spotkaniu badanie. Potem wyniki, szok i przepraszanie. Przypadek Saszy Łoktajewa znów spowodował powrót do tematu wspomagania. No i luzowania. I nie wymyślili tego dziennikarze jako własne widzi mi się, ale człowiek zarabiający konkretną kasę dzięki ryzykownej jeździe w lewo. Ale widać, adrenaliny na torze za mało. Ryzyka trzeba szukać też poza biurem. Daleki jestem od oceniania sympatycznego - nomen omen - Saszy, choćby dlatego, że brak tu pełnej wiedzy, a i głowa tego chłopaka jeszcze mentalnie niedorosła. Ten przypadek potwierdził jednak to, o czym mówiło się ostatnio w kuluarach. Że sprawa Patryka Dudka dla wielu nie była żadną nauczką. Może kluby trochę oświeciła, ale wielu zawodników niekoniecznie. - Kiedyś na odwagę łykało się po pięćdziesiątce i dopiero wyjeżdżało na tor - usłyszałem niedawno od byłego żużlowca.

Tyle że kiedyś mieliśmy inny świat, inne przepisy i inne alkoholowo-dopingowe standardy. Skoro rok temu Patryk dostał po uszach, to był jakiś sygnał, że trzeba uważać. Na to, co się je i pije. No i pali też. A tymczasem kolejny żużlowy pasztet. - Kolejny sponsor został skutecznie zniechęcony do finansowania tego sportu - wyjawił jeden z ważnych ludzi Falubazu. No to może teraz casus Łoktajewa trafi pod kaski i do klubowych gabinetów bardziej skutecznie. A co z samym Rosjaninem? Przykład choćby biegaczki Kornelii Marek daje nadzieję dla młodego żużlowca. Jasne, że aby przyznać się do winy trzeba mieć jaja. Ale żeby po karze udanie wrócić do zawodu potrzeba cholernej determinacji i cierpliwości. Przed młodym żużlowcem daleka, pewnie trzyletnia droga. Wytrwałości!

Nie wiem kogo wykluczam

Jeszcze dobrze nie odetchnęliśmy po dopingowej informacji, a tu rozjemca z Lublina zafundował stek ciężkostrawnych decyzji. I znów o sporcie było ciszej. Tydzień po rzeszowsko-toruńskich wydarzeniach można się mądrzyć, prawie jak dzień po czy nawet kilka godzin od kontrowersyjnych sytuacji. A tak naprawdę w czasie zawodów trzeba reagować na bieżąco, bez zbędnego przedłużania i pod wpływem chwili. Jasne, jeśli tego nie potrafisz to nie aplikuj na sędziego i nie zawracaj sobie czy innym głowy. Z drugiej strony, cała ta żużlowa robota na wieżyczce nie jest taka łatwa jak się laikom wydaje. - Jak jest kupa na którymś łuku to nawet nie wiem jakie nazwisko wykluczam. Stosuje przepis i wskazuje kolor kasku - opowiadał po ostatnim weekendzie jeden z polskich arbitrów.

Kupa czyli dzwon albo powszechnie upadek może mieć różne formy i zawiłości, więc i szybkie decydowanie jest nierzadko błędne. Chodzi najbardziej o to, by tych błędów było jak najmniej i żeby po zawodach nie było wiadomo kto sędziował. - Dobry arbiter to taki którego nazwiska nie pamięta się po meczu - trafnie ujął temat ziomal Piotra Lisa Jacek Ziółkowski. I tu następna refleksja. Chwalić krajan zawsze jest łatwiej niż ganić lub wytykać błędy, a tę ostatnią umiejętność posiadł mój niedzielny gość podczas opisywanego spotkania. Wśród ekspertów w polskim sporcie cecha obiektywizmu ponad wszystko nie jest rzeczą oczywistą. Tym bardziej biję brawo dla Jacka, a arbitrowi Piotrowi szczerze życzę konstruktywnej autorefleksji i wreszcie udanego powrotu do sędziowania na najwyższym poziomie.

Bez nudy i oczywistości

Skoro dziś o kontrowersjach, to jeszcze temat taśmy. Nie ma sensu rozpisywać się o maszynach startowych, bo są tego po prostu nie warte. Za stare i zbyt oporne. Wiem, że trwają prace na wykorzystaniem laseru przy starcie, więc może jest to jakiś kierunek zmian. Temat kiedyś zgłębimy, a póki co rozkoszujmy się ligą w różnym wydaniu i szybkim ściganiem na każdym polskim torze. Bez względu na techniczne problemy, niesprawdzające się prognozy, dziwne decyzje czy niepoważne zachowania niektórych żużlowców. - Za tym twoim sportem nigdy nie nadążysz - stwierdził odkrywczo stary kumpel z Olsztyna. Zgadza się. Speedway nigdy nie był dla miękkich charakterów, ani dla tych, którzy uwielbiają marudzić. Czarny sport musi mieć czasem trochę brudu za pazurami. A jak się komuś nie podoba to są przecież warcaby albo inne skoki synchroniczne. Żużel nie znosi nudy i oczywistości. I za to go uwielbiamy!

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×