Marek Wojaczek w ogniu krytyki po wykluczeniu Golloba. "Wypaczył wynik zawodów"
Suchej nitki na polskim arbitrze Marku Wojaczku nie zostawili nie tylko kibice, ale wielu obserwatorów w parku maszyn zawodów Landshut. Zdaniem większości, finał powinien być powtórzony w czwórkę.
Sam Tomasz Gollob na spokojnie podszedł do tematu, choć oczywiście on także nie zgadzał się z wykluczeniem. - Byłem pół motocykla z przodu. Przecież ja nie jestem w stanie widzieć, co się dzieje obok i jak zachowuje się partner po mojej prawej ręce. Zdziwiłem się, gdy motocykl stanął, bo przedniego koło Nickiego Pedersena zawisło na moim haku. Taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Jeżeli po zdecydowanie wygranym starcie, wjeżdżam sobie w linię łuku, to ja dyktuję tor jazdy. Uważam, że decyzja sędziego jest dla mnie krzywdząca - powiedział zwycięzca rundy zasadniczej SEC w Landshut.
Decyzji arbitra nie rozumieli także polscy organizatorzy cyklu SEC. - Błędna, niezrozumiała, kompromitująca, psująca show - ocenia w ostrych słowach decyzję Wojaczka Karol Lejman z firmy One Sport. - Nie jestem w stanie jej zrozumieć. Sytuacja książkowa do powtórki w czterech. Pomijając nazwiska, czy to jest Gollob, Pedersen, czy ktoś inny. Takich rzeczy w finale się nie robi. Oglądaliśmy w dużym gronie powtórki. Wszyscy widzieliśmy na własne oczy, że finał powinien odbyć się w czterech i w pełnej stawce powinien zostać wyłoniony najlepszy zawodnik turnieju w Landshut - dodał Lejman.
Cóż, sędzia Marek Wojaczek wie lepiej... Szkoda, że on sam jeden.
Z Landshut
dla SportoweFakty.pl
Maciej Kmiecik