Sebastian Niedźwiedź chciał jechać, ale lekarz zabronił

Junior Orła Łódź, Sebastian Niedźwiedź, zaliczył upadek w drugim biegu meczu z Lokomotivem Daugavpils. Pomimo dobrego samopoczucia, młody żużlowiec wrócił do rywalizacji dopiero w wyścigu nr 11.

Bartosz Koczorowicz
Bartosz Koczorowicz

- To była bardzo głupia sytuacja. Zabrakło mi miejsca, złapałem uślizg i uderzyłem głową o bandę. Musiałem więc chwilkę odczekać, ale po chwili wstałem o własnych siłach i wszystko było w porządku. Lekarka natomiast stwierdziła, że jestem niezdolny do dalszej jazdy. Nie wiem dlaczego, bo podpisałem oświadczenie, że nie chcę jechać do żadnego szpitala, bo wszystko ze mną było ok. Wyszedł błąd z winy lekarza. Jestem zawiedziony, bo wszedłem na tor, który się zmienił i były zupełnie inne warunki - powiedział po zakończeniu przegranego spotkania z Lokomotivem Daugavpils, Sebastian Niedźwiedź.

Zdaniem osiemnastoletniego wychowanka Kolejarza Intermarche Rawicz, zamieszanie po biegu, w którym upadł, miało wyraźny wpływ na jego postawę w pozostałych startach. Niedźwiedź wrócił na tor w wyścigu nr 11. Łącznie wystąpił w czterech biegach, zdobywając trzy punkty. - Jak się jedzie od początku, to jest zupełnie inaczej. Wszystko jest świeże. Jak inni są dopasowani, to ciężko wskoczyć w środek rywalizacji. Bardzo chciałbym podziękować trenerowi, bo dzięki niemu zdobyłem swoje punkty. Włożyłem na treningach dużo pracy. Po kontuzji ciężko było wrócić, były ze mną problemy, ale dzięki trenerowi wszystko wychodzi na prostą - skomentował junior Orła.

Łodzianie przegrali w niedzielę z łotewskim zespołem na swoim torze 40:50. Pomimo rozczarowującego wyniku, należy pochwalić zespół gospodarzy za walkę i stosunkowo niską porażkę w stosunku do osłabień, jakie przydarzyły się Orłowi w ten weekend. Mowa o stracie trzech zawodników: Mariusza Puszakowskiego, który w piątek na treningu złamał udo z przemieszczeniem, Rorego Schleina oraz Kamila Adamczewskiego. Australijczyk oraz wychowanek Unii Leszno zakończyli udział w niedzielnym meczu już po pierwszym biegu w wyniku niebezpiecznej kraksy na drugim łuku pierwszego okrążenia. - Jechaliśmy w osłabionym składzie. Nie ukrywam, że zabrakło nam "Puzona", bo na pewno dowiózłby cenne punkty. Nie był to dobry mecz, ale można było go wygrać. Od samego początku mieliśmy pecha i nie da się tego przeskoczyć. Taki los, musimy jechać dalej. Mam nadzieję, że z chłopakami wszystko jest ok i szybko wrócą na tor - stwierdził Niedźwiedź.

W obliczu ostatnich trzech porażek z rzędu i nadchodzącym wyjazdowym meczu z wiceliderem tabeli Nice Polskiej Ligi Żużlowej, MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovią, następne spotkanie na własnym stadionie, które będzie mieć miejsce 4 czerwca przeciwko Speedway Wandzie Instal Kraków, urasta dla łodzian do rangi najważniejszego. Młodzieżowiec Orła pozostaje jednak optymistą pomimo trudnej sytuacji kadrowej. - Wszystkie spotkania są bardzo ważne, w każdym jedziemy po zwycięstwo. Mogliśmy dzisiaj wygrać, ale mieliśmy pecha, po prostu - zakończył.

Czy Sebastian Niedźwiedź powinien był wrócić na tor po upadku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×