Z drugiej strony ekranu (2): Ktoś ciężko chory poszedł na ten numer?
Czuję się jakbym dostał w twarz. Drugi raz tak mocno w dziennikarskiej robocie. Cios zagranicznej ferajny boli i pewnie jeszcze długo nie przestanie. Czemu żużel znów musi kojarzyć się z nawalanką?
W ostatnią sobotę było trochę podobnie. Zaraz po rundzie honorowej Tomasza Golloba na Narodowym, miałem wrażenie, że ktoś mnie spoliczkował. Nie tak przecież miało być. Nie tak wyobrażaliśmy sobie zakończenie startów w elicie przez najlepszego żużlowca w polskiej historii. Miało być gorąco, tłumnie i ogłuszająco. Telewidzom chcieliśmy ten klimat dokładnie oddać. Nasza transmisja była dedykowana Gollobowi. Półtoragodzinne studio przed zawodami ze Zbigniewem Bońkiem i Rafałem Dobruckim, specjalne materiały o Tomaszu, przygotowaniu toru i kuchni treningu, sporo wywiadów oraz wyjątkowe słowa znanych i lubianych o mistrzu. Wśród nich kapitalny Jerzy Kryszak parodiujący bohatera wieczoru i dawno niewidziana Magda Zimny. No i ten niesamowity spidercam pierwszy raz wykorzystywany na zawodach żużlowych. Fantastyczne obrazki.
Poświęciliśmy tygodnie przygotowań na tę specjalną okazję, dopinając ostatnie szczegóły o północy w piątek. No i co? Ano Tomek bez zarzutu. Przed turniejem uśmiech i po wszystkim też. Zaraz po honorowej rundzie zgodził się na wywiad. Czyli mistrzowska klasa i dystans do pewnych zachowań. - Kibice zawsze mnie wspierali. Szacunek, że wielu z nich zostało dziś na stadionie do końca. Nie będę zabierał głosu w sprawie innych zdarzeń, bo to trudny temat. Zawodnicy podjęli taką a nie inną decyzję, a ja jako gość tego turnieju patrzyłem na to z boku. Powiem tylko, że powinni się tłumaczyć organizatorzy Grand Prix: BSI i firma Ole Olsena - stwierdził zwycięzca 22 turniejów cyklu. Gollob jako jedyny w taki sposób wypowiedział się do mediów. Pozostali uczestnicy sobotniej Grand Prix solidarnie odmawiali. Dlaczego? Jedźmy po kolei.
Spisek i milczenie
Całe zło zaczęło się od taśmy. To jej awaria wprowadziła w parku maszyn nerwowość i bałagan. Z każdą decyzją sędziego i z każdą wydłużającą się przerwą mnożyły się teorie spiskowe. Szczególnie w polskich ustach. - Ktoś nam chce popsuć żużlowe święto, bo to najpiękniejszy stadion i najlepsza atmosfera w historii - dało się słyszeć w różnych strefach parkingu. Daleki jestem od takich przypuszczeń, ale fakt, że angielskie werdykty arbitra w połączeniu z duńską bezradnością taśmową dały mieszkankę wybuchową. Ci, którzy nigdy nie odmawiają wywiadów między wyścigami, nagle zaczęli dyskutować między sobą. Obiecywali, że pogadamy później. Ale później było już tylko gorzej.Cement, woda i pieniądze
Pierwsze oznaki zbliżającego się wariactwa były już w piątek. Tylko dwóch odważnych na torze, odlepiająca się plastelina i szydercze uśmiechy pozostałych zawodników patrzących z trybun. Nie wyglądało to dobrze. Nasza kamera dokładnie złapała moment negocjacji organizatorów cyklu z zawodnikami i angielski monolog trzykrotnego mistrza świata z Danii, któremu nikt nie potrafił odpowiedzieć na mocne słowa o frajerskim przygotowaniu nawierzchni. Nocna praca speców od jednodniowych torów przyniosła lekką poprawę w sobotni poranek. Tu już nie było żadnych sprzeciwów i ci, którzy chcieli, pokręcili próbne kółka.Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>