Mariusz Puszakowski wydał werdykt w Lesznie. "Byłoby niebezpiecznie"
Mariusz Puszakowski to jedyny zawodnik, który wyjechał na tor przed finałem Mistrzostw Polski Par Klubowych w Lesznie. Zawody te z powodu złego stanu nawierzchni ostatecznie odwołano.
Zdaniem zawodnika łódzkiego Orła próba rozegrania finału MPPK wiązałaby się z narażaniem zdrowia zawodników. Sam Puszakowski miał duży problem z płynnym pokonaniem pierwszego łuku. - Było tam grząsko i mimo że jechałem sam, ubrudziłem sobie niemal cały kombinezon. Co by się stało, gdybyśmy wyjechali czterech spod taśmy? Byłoby bardzo ciężko i spodziewam się, że mogłoby dojść do niejednego upadku. Naprawdę byśmy narażali swoje zdrowie - dodał.
Puszakowski stoi jednak na stanowisku, że za odwołanie finału nie należy winić organizatorów i sędziego. - Nam wszystkim zależało tak naprawdę na tym, by te zawody się odbyły. Tor nie nadawał się ostatecznie do jazdy, ale nie winiłbym za to leszczynian. Winna jest tylko i wyłącznie pogoda. Myślę, że z chęcią podejdziemy do kolejnej próby rozegrania tego turnieju w tracie sezonu - podsumował.