Niezależny związek rozwiąże problemy żużla? Niekoniecznie

Powstanie Polskiego Związku Speedwaya jest szansą dla sportu żużlowego? Opinie naszych ekspertów w tej kwestii są podzielone.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Temat odłączenia żużla od PZM jest dyskutowany od dłuższego czasu. Wystarczy przypomnieć, że w marcu ubiegłego roku ten problem podnosił prezes Stali Gorzów. - Każda dyscyplina ma swój niezależny związek. A takie przykłady można mnożyć. My jesteśmy wrzuceni do jednego worka z innymi sportami motorowymi i w ocenie kierujących PZM w tym worku wcale nie jesteśmy tym najważniejszym sportem, choć wielu działaczom żużla i kibicom tak się wydaje. Zarządzanie żużlem powinno zmierzać w innym kierunku. Potrzebujemy specjalizacji i profesjonalizacji, która mogłaby wynieść nas na wyższy poziom. Obecna sytuacja nie służy tymczasem rozwojowi dyscypliny - wspominał wtedy Ireneusz Maciej Zmora.
Minął rok i temat powraca. Sytuacja w polskim żużlu jest bowiem nadal bardzo trudna, o czym najlepiej świadczą ostatnie wydarzenia wokół klubów z Częstochowy i Gdańska. Problemów jest jednak znacznie więcej, na co uwagę w rozmowie z naszym serwisem zwracał Sławomir Walczak z News Speedway Foundation. To właśnie on proponuje powołanie do życia organizacji, która mogłaby w najbliższym czasie stać się alternatywą dla PZM. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pomysł ma zdecydowanie więcej zwolenników niż przeciwników (93 proc. osób głosujących w naszej sondzie popiera powołanie Polskiego Związku Speedwaya).

- Żużel zasługuje na to, by traktować go priorytetowo. Nad sportem żużlowym mógłby czuwać związek, który odpowiada tylko za tę jedną dyscypliną. Warto o tym rozmawiać. Argumenty są może i banalne, ale rzeczywiście nad poważnymi sportami pieczę ma związek, który zajmuje się tylko jedną dziedziną. Z pewnością jest to coś, do czego należy dążyć. Taka dyskusja ma sens - mówi Krzysztof Cegielski.

Od razu warto zdać sobie jednak sprawę, jak trudnym i złożonym procesem byłoby odłączenie żużla od PZM. - Bez instytucji nadrzędnych, które kontrolują sport w naszym kraju czy też na świecie, to wszystko jest niemożliwe. Mam na myśli między innymi Ministerstwo Sportu. Musimy trzymać się pewnych ram prawnych i jakoś funkcjonować na arenie międzynarodowej, a tam trzeba między innymi utrzymywać relacje z FIM. Dyskusja o sposobach i metodach wypracowania "czegoś", co poważniej będzie zajmować się żużlem, jest słuszna i warto o tym mówić - podkreśla "Cegła". - To jest ciężka i niewygodna kwestia. Od lat żużel funkcjonuje w PZM, podobnie zresztą jak inne dyscypliny motorowe i samochodowe. PZM to bardzo duża korporacja, która zajmuje się nie tylko sportem, ale prowadzi także działalność gospodarczą. Przez ostatnie lata pojawiło się szereg wątpliwości, czy żużel powinien być w strukturach PZM. Z perspektywy obowiązującego prawa takie wyodrębnienie jest jednak raczej na ten moment niemożliwe - podkreśla z kolei Sławomir Kryjom.

Gdyby jednak pominąć aspekty prawne i rzeczywiście przyjąć, że żużel potrzebuje niezależnego związku by się rozwijać, to z pewnością warto byłoby podjąć trud i dążyć do tego na różne sposoby. Problem polega jednak na tym, że nie wszystkie osoby w środowisku żużlowym są do tego przekonane. - Chciałbym usłyszeć, po co nowa organizacja i dlaczego. Pojawia się argument, że żużel jest wrzucony do jednego worka z innymi dyscyplinami motorowymi czy samochodowymi. A czy przez to jakoś mocno na tym traci? Moim zdaniem nie. Pod względem finansowym też nie ma problemu. To nie działa przecież tak, że jest jeden budżet i PZM dzieli pieniądze, a środki, które miały iść na żużel, trafiają do motocrossu, enduro czy dyscyplin samochodowych - zastanawia się nad problemem menedżer KS Toruń Jacek Gajewski. - Zresztą, to nie jest tak, że problem leży zawsze w rozwiązaniach organizacyjnych. Często kłopotem są ludzie - dodaje Gajewski.

Jak się okazuje, podobnych opinii na ten temat jest więcej. - Inne dyscypliny nie są skupione w jednym związku. Tak jest z piłką nożną czy siatkówką, choć wymieniać można znacznie dłużej. Sporty motorowe były jednak zawsze skupione w PZM. Czy jest to dobre? Są zwolennicy i przeciwnicy. Ja proponuję jednak spojrzeć na to wszystko szerzej - zauważa Sławomir Kryjom, który wskazuje, że przez ostatnie 20 lat w środowisku żużlowym dochodziło do wielu zmian organizacyjnych. Dotyczyły one między innymi GKSŻ. Świeższym przykładem jest z kolei spółka Ekstraliga, która zmagała się z wieloma problemami.

Problemem środowiska żużlowego jest przede wszystkim brak jedności. Nie ma znaczenia, czy żużel będzie w PZM czy w innej organizacji. Kłopotem są zawsze ludzie. Wiele razy byłem świadkiem, że coś się ustalało, później każdy wracał do swojego klubu i robił coś innego, pilnując tylko własnego interesu. To ciężka sprawa, która wymaga dyskusji. Ekstraliga też działała, kiedy PZM nie miał większościowego pakietu udziałów i przypominam, że również było źle. Związek musiał przejąć większość, bo kluby nie mogły się dogadać. Ale przykładów jest i tak znacznie więcej. W GKSŻ każdy klub miał swojego przedstawiciela. Takie pospolite ruszenie zbierało się kilka razy w trakcie roku. Efekty? Wszyscy byli niezadowoleni. Wiele mówiliśmy o złym zarządzaniu. Powstała Ekstraliga, nią władały kluby i wtedy też zmieniała się struktura. Od 20 lat mówimy, że cały czas jest źle. Nikt nie potrafi jednak wskazać dobrej drogi. Najpierw należy się zastanowić, o co nam chodzi - twierdzi Kryjom.

Nasi rozmówcy radzą, by podejść do tematu na chłodno. Zdecydowanie odradzają rewolucyjne zmiany, mimo że ostatnie wydarzenia w środowisku jasną dowodzą, że dyscyplina zmaga się z wieloma problemami. - Rewolucję odradzam. Podchody i spontaniczne akcje nic nie dadzą. Mamy dobry przykład piłki nożnej. W ostatnich latach była w tym przypadku straszna nagonka, w którą angażowali się również politycy najwyższego szczebla. Wiemy, jak to się skończyło. Wszystko wróciło do rzeczywistości i tylko wewnętrzne zmiany w związku doprowadziły do pozytywów. Żużel nie jest jeszcze tak popularny i wpływowy jak piłka nożna. To wszystko nie jest takie proste, jak mogłoby się niektórym wydawać - podkreśla Krzysztof Cegielski. - Pamiętajmy również, że w strukturach międzynarodowych funkcjonuje właśnie PZM. Tak jest w FIM czy w FIM Europe. Nowo powstały twór miałby duże problemy, by zostać członkiem tych dwóch organizacji. To wiązałoby się z tym, że polscy zawodnicy nie mogliby jeździć w mistrzostwach świata czy Europy. Mówimy o czymś naprawdę karkołomnym - dodaje na zakończenie Sławomir Kryjom.

Czy w świetle przytoczonych argumentów jesteś zwolennikiem powołania Polskiego Związku Speedwaya?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×