Stalowym piórem (19): PZM nie miał wyjścia i walnął pięścią w stół. Włókniarz i Wybrzeże nad przepaścią

- PZM nie miał wyjścia. W końcu pojawiła się determinacja, żeby walnąć pięścią w stół - pisze w swoim felietonie Władysław Komarnicki.

 Redakcja
Redakcja
Zrobiło mi się bardzo przykro, kiedy dowiedziałem się o werdykcie w sprawie Włókniarza i Wybrzeża. Ludzie, którzy nie kochają tego sportu, mogą wykorzystać ten moment i powiedzieć, że żużel staje się małomiasteczkowy. To były naprawdę prężne ośrodki. Proszę zwłaszcza spojrzeć na frekwencję, która była w ostatnich latach w Częstochowie. Doszło do wielkiej straty. Teraz to wszystko będzie trzeba odbudować. Ten, kto zdecyduje się o to walczyć, będzie musiał ciężko pracować i to nie przez rok, ale kilka lat.
Mam przed oczami straszną wizję. Kiedy Stal spadała, to była garstka kibiców. Były kapitan mojej drużyny, a obecnie trener mistrzów Polski Piotr Paluch prosił wtedy fanów, by nas nie zostawiali. Nasze położenie było smutne i tragiczne. Gorzów jest teraz w czołówce jeśli chodzi o frekwencję, ale my budowaliśmy to przez 11 lat.

Nie mam wątpliwości, że Wybrzeże i Włókniarz stoją teraz nad przepaścią. Ważne, w którą stronę zrobią teraz krok. W obu miastach muszą pojawić się zdeterminowani ludzie z pomysłami i miłością do tego sportu. To musi być ktoś, kto będzie pracować kosztem własnego biznesu i rodziny. Tylko oddanie może sprawić, że żużel się tam odbuduje. Mieliśmy wiele wspaniałych drużyn. Jedną z nich był Śląsk Świętochłowice. Ten ośrodek kompletnie zniknął z żużlowej mapy kraju. Gdańsk i Częstochowa potrzebują szybkich działań. Z biegiem lat wiele rzeczy pójdzie w zapomnienie, także to, że kiedyś na stadion przychodziło wielu ludzi. Tego nie można teraz zaniedbać.

Wielką rolę powinny odegrać teraz władze samorządowe w obu miastach. Te kluby to wartość dla całej społeczności. W związku z tym należy pomóc i spotkać się z ludźmi, którzy mają charyzmę i możliwości biznesowe. Jeśli tak się nie stanie, to Włókniarz i Wybrzeże będą mieć wielki problem. Jeśli nawet nie powtórzy się scenariusz ze Świętochłowic, to możemy mieć drugą Piłę, która kiedyś również odnosiła wielkie sukcesy. Nie chciałbym, żeby Częstochowa i Gdańsk zostały ośrodkami, które będzie wspominać się z łezką w oku.

Nie znam pana Zdunka, ale ubolewam, że nie ułożył tego logicznie i ostatecznie nie uratował żużla. We mnie on wzbudzał zaufanie. PZM nie miał wyjścia. Innej drogi w tej sytuacji nie było. Wiem jednak, że opinie są różne, ale ja tę decyzję usprawiedliwiam. W końcu pojawiła się determinacja, żeby walnąć pięścią w stół.

Pamiętajmy także o tym, że bez winy nie są zawodnicy, którzy jeżdżą za 20 proc. tego co w Polsce w lidze angielskiej, a za 40 proc. w Szwecji. To nie jest tak, że wszystkiemu są winni bezmyślni prezesi. Oni często podpisują kontrakty przyparci do muru. Winne są obie strony, która nakręcają spirale. Zawodnicy nie muszą zarabiać po półtora miliona złotych. Koszty parku maszyn i teamu mają się nijak do tak wygórowanych cen. Polska jest za biedna na to, co się ostatnio działo.

Wokół PZM jest wiele kontrowersji. Wiele pytań dotyczy kaucji, które muszą wpłacać zawodnicy. W tym przypadku decyduje jednak prawo. Tego typu zapisy w różnych sporach nie biorą się z niczego. Strona, która chce założyć sprawę, powinna mieć tego świadomość. Trudno mi jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego stawi są wyższe niż w sądach powszechnych.

W całej sprawie jest jeden pozytyw. Liczę, że prezesi i zawodnicy usiądą i spróbują się nawzajem zrozumieć. Jeśli prezes klubu X mówi, że ma w budżecie określoną sumą, to żużlowcy nie mogą tego podkręcać, bo skończy się tak jak w Częstochowie i Gdańsku. Jeśli żużlowcy tego nie zrozumieją, to dostaną nie 40 czy 30 proc., ale zostaną z niczym, bo będzie powtórka z rozrywki.

Władysław Komarnicki

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×