To będzie jeden z najważniejszych sezonów w karierze - rozmowa z Ernestem Kozą, zawodnikiem Grupy Azoty Unii Tarnów

Sezon 2015 będzie ostatnim w gronie młodzieżowców dla Ernesta Kozy. Zawodnik Grupy Azoty Unii Tarnów w rozmowie z naszym portalem przyznaje, że może to być przełomowy moment w jego karierze.

Jakub Czosnyka
Jakub Czosnyka

Za tobą pierwszy, pełny sezon startów w Enea Ekstralidze. Jak mógłbyś go podsumować?

- Na pewno był to dla mnie przełomowy rok pod względem startów w Enea Ekstralidze. Na początku sezonu Mateusz Borowicz doznał kontuzji i dzięki temu od razu pojawiłem się w drużynie. Miałem oczywiście pewne problemy, jak np. słaba postawa w spotkaniach wyjazdowych. Postaram się nad wszystkimi niedociągnięciami popracować tak, aby w przyszłym sezonie było lepiej.
Byłeś zaskoczony tym, że udało ci się na stałe wywalczyć miejsce w składzie?

- Plan był taki, żeby dostać się do pierwszego składu, więc po prostu udało mi się zrealizować to, co sobie założyłem. Niestety pomogła w tym trochę pechowa kontuzja Mateusza. Generalnie jestem zadowolony z tego, co prezentowałem na własnym torze, natomiast mecze wyjazdowe pozostawiały wiele do życzenia.

Wspomniałeś o słabych występach w spotkaniach wyjazdowych. W czym zatem tkwił problem, że nie potrafiłeś odnaleźć się na obcych torach?

- Składało się na to wiele rzeczy, a przede wszystkim brak doświadczenia. Na wyjazdach jest dużo trudniej punktować niż u siebie, bo po prostu każdy z zawodników gospodarzy jest do swojego toru dobrze dopasowany. W Tarnowie udało mi się znaleźć dobre ustawienia i spisywałem się nieźle. Myślę, że na wyjazdach w moim przypadku uwidoczniły się też pewne braki sprzętowe, bo jeździłem na silnikach, których używałem na treningach. Nie mam aż takiego zaplecza sprzętowego, żeby pozwolić sobie na rotacje. To też wpływało na moją skuteczność.

Masz już pomysł, jak w przyszłym sezonie poprawić swoją dyspozycję na wyjazdach?

- Na moją korzyść przemawia fakt, że poznałem już trochę torów w Ekstralidze. Nie można jednak wszystkiego zwalać na czynniki zewnętrzne, bo przyczyn słabej postawy muszę też szukać w sobie samym. Po prostu staram się cały czas czynić postępy i liczę na to, że w kolejnym sezonie będzie to widoczne.

Sezon 2015 będzie dla ciebie w pewnym sensie szczególny, bo będzie to twój ostatni rok startów w gronie młodzieżowców…

- To będzie dla mnie jeden z najważniejszych sezonów w karierze. Trochę późno zacząłem starty na żużlu i teraz tego strasznie żałuję. Lepiej jednak późno, niż wcale. Przygotowuję się teraz bardzo starannie, bo trenuję dwa razy dziennie. Uczęszczam na zajęcia klubowe i pracuję też indywidualnie. Nie pozostaje mi nic innego, jak ciężko trenować i czekać na sezon.

Przeszedłeś niedawno na kontrakt zawodowy, a więc będziesz musiał sam zabezpieczyć sobie zaplecze sprzętowe. To był pomysł twój czy klubu?

- Była to moja inicjatywa. Mam nadzieję, że wpłynie to na mnie pozytywnie. Będę teraz mógł sam decydować, w co inwestować, a w co nie.

Na pewno wiąże się to ze sporymi nakładami finansowymi. Masz już zabezpieczony budżet na kolejny sezon?

- To rzeczywiście bardzo istotna sprawa. Kilku sponsorów na szczęście już posiadam. Przy okazji chciałbym im podziękować za wsparcie, a są to firmy: Gipsman, Narzędzia Kołodziej oraz Spojkar. Nieoceniona była także pomoc mojego wujka Tomasza Kubonia, który dba o kondycję mojego samochodu. Dla takiego młodego zawodnika jak ja, każde wsparcie finansowe jest ważne na tym etapie kariery. Jeśli ktoś zatem byłby zainteresowany współpracą, to zapraszam.

Wiele razy wspominałeś, że twoim żużlowym mentorem jest Janusz Kołodziej. Czy teraz też możesz liczyć na jego pomoc?

- Oczywiście, że tak. Trenujemy razem na siłowni Fitness Forma w Tarnowie, gdzie mamy indywidualnego trenera. Dużo z nim rozmawiam na temat nowego sezonu i kwestii sprzętowych. Na tyle, ile może, Janusz mi pomaga.

Tarnowscy działacze praktycznie zakończyli już kompletowanie nowej drużyny na przyszłoroczne rozgrywki. Nie żałujesz, że po zeszłorocznym zespole Unii, który okazał się prawdziwym kolektywem, nie zostało już praktycznie nic?

- Na pewno szkoda. Mieliśmy ze sobą naprawdę dobre relacje. Na przykład, kiedy do drużyny przychodził Kacper Gomólski, to byłem wtedy tylko zawodnikiem szkółki. Później się ze sobą skumplowaliśmy i byliśmy kolegami z pary. Przykro mi z tego powodu, że koledzy zdecydowali się na odejście. Są jednak teraz nowi i mam nadzieję, że wyjdzie nam to tylko na korzyść.
  W przyszłym sezonie Ernest Koza będzie podstawowym młodzieżowcem W przyszłym sezonie Ernest Koza będzie podstawowym młodzieżowcem "Jaskółek"
Trenerem drużyny nie będzie też Marek Cieślak. Jak wspominasz współpracę z nim?

- Jest wielkim fachowcem. Wiele mi pomógł i przyczynił się do mojego rozwoju. Jemu nie trzeba wiele mówić, bo po prostu sam wszystko widzi i potrafi odpowiednio doradzić.

Jak oceniasz potencjał nowej drużyny? Na co was będzie stać w przyszłym sezonie?

- Ciężko mi się w tej kwestii wypowiadać, bo jestem jeszcze młodym zawodnikiem i nie mi to oceniać. Na pewno Janusz Kołodziej i Martin Vaculik nie zawiodą oczekiwań i pojadą na wysokim poziomie. Myślę, że po prostu każdy da z siebie sto procent i wynik będzie dobry.

Prezes Łukasz Sady na łamach naszego portalu wspomniał ostatnio, że celem drużyny będzie awans do rundy play- off. Myślisz, że jest to możliwe do spełnienia?

- Jak najbardziej. Wszystko jest realne, co pokazał choćby nawet ostatni sezon. Gdzie nie pojechaliśmy, tam wygrywaliśmy, a przecież nikt na nas nie stawiał. Trochę wracam teraz wspomnieniami, ale to był bardzo udany sezon, a do pełni szczęścia zabrakło po prostu szczęścia. Dlatego nie ma co rozwodzić się nad szansami, bo rozgrywki wszystko zweryfikują.

Miałeś okazję poznać wszystkich zawodników z drużyny?

- W zasadzie poznałem tylko Artura Mroczkę, kiedy byłem rezerwowym podczas Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi w Tarnowie. Artur wtedy w nich startował i zamieniliśmy parę zdań. Z Kennethem Bjerre nie miałem zbyt wiele do czynienia, także dopiero się poznamy.

W ostatnich tygodniach było sporo zawirowań wokół tarnowskiego klubu. Najpierw na jaw wyszedł konflikt trenera Marka Cieślaka z klubem, następnie kolejni zawodnicy opuszczali drużynę, a do tego wszystkiego włączyli się jeszcze kibice, którzy wyrażali swoje niezadowolenie. Obawiałeś się w związku z tym o dalsze losy klubu?

- Nie miałem obaw. Wszyscy chcą przecież, żeby było jak najlepiej. Nie martwiłem się tym, że czas ucieka, bo do sezonu mamy sporo czasu, a działacze zapewniali, że kompletują skład drużyny. Wszystko się dobrze skończyło i wierzę, że tak też będzie w trakcie sezonu.

Jakie stawiasz przed sobą cele w przyszłym sezonie?

- Chciałbyś się zakwalifikować do wszystkich finałów zawodów, w których wystartuję. Chcę też poprawić swoją formę na wyjazdach i stać się solidnym młodzieżowcem.

Jak spędzasz okres zimowy, który jest wolny od jazdy na żużlu? Masz czas na realizowanie własnych pasji? Kilka razy można było usłyszeć, że startowałeś w rajdach samochodowych wspólnie z Januszem Kołodziejem.

- Teraz za bardzo nie ma na to czasu. Mój czas pochłaniają treningi i praca nad sprzętem. Wolny czas spędzam przy motocyklach i staram się też pozyskiwać nowych sponsorów. Po całym dniu pełnym zajęć jedyne, o czym marzę to sen (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

- Również dziękuję. Przy okazji chciałbym podziękować działaczom klubu i kibicom za wsparcie oraz życzyć wszystkim wesołych świąt.

Czy Ernest Koza będzie wyróżniającym się juniorem w Enea Ekstralidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×