PGE Marma Rzeszów ma jeszcze czas?

W Rzeszowie wciąż brak ostatecznej decyzji. Nadal nie ma pewności, czy zespół wystartuje w ENEA Ekstralidze czy w Nice PLŻ. - Jeszcze mają czas, by zbudować dobry skład - uważa Krzysztof Cegielski.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Przyszłość PGE Marmy Rzeszów ma wyjaśnić się na początku przyszłego tygodnia. Działacze podczas konferencji prasowej mają poinformować, w której lidze wystartuje ostatecznie ich drużyna w sezonie 2015. Już teraz nie brakuje jednak opinii, że w przypadku jazdy w żużlowej elicie, Żurawie będą mieć kłopot z zestawieniem silnego składu. - Rzeszów ma jeszcze czas. Sytuacja jest jednak podobna do tej jaka miała już miejsce w innych miastach. Najpierw trzeba ułożyć sprawy wewnątrz klubu. Informacja o rezygnacji czy później zmniejszeniu finansowania ze strony pani Marty Półtorak pojawiła się nagle. To na pewno nie służyło budowaniu zespołu. Ostatnie doniesienia pozwalają wierzyć, że wszystko jest powoli naprawiane. Zobaczymy, ile to potrwa. Ja sobie jednak Ekstraligi bez rzeszowian nie wyobrażam - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
Marta Półtorak wcześniej podkreślała, że jazda w Nice PLŻ to żadna ujma, bo mecze w tej klasie rozgrywkowej są ciekawsze od spotkań w ENEA Ekstralidze. Nasz ekspert zupełnie nie rozumie takiej opinii. - Nigdy nie zgodzę się z panią Martą, że pierwsza czy druga liga jest lepsza od Ekstraligi. Owszem, zdarzają się tam lepsze czy bardzo ciekawe spotkania, ale tak bywa w każdej dyscyplinie. Takie stwierdzenia robią jednak krzywdę nie tylko Ekstralidze, ale równie dużą szkodę pierwszej lidze. Nie powinno być rywalizacji pomiędzy poszczególnymi klasami rozgrywkowymi, ale współpraca, którą ktoś będzie koordynować. Kłótnia, które mecze są lepsze, jest pozbawiona sensu. Kibice w Rzeszowie pewnie też wolą walką o medale w najwyższej lidze - podkreślił Cegielski.

PGE Marma Rzeszów wywalczyła awans w sportowej rywalizacji. Teraz jednak przyszłość klubu nie jest jasna. W związku z tym nie wiadomo również, ile zespołów pojedzie ostatecznie w ENEA Ekstralidze. Na ten temat w środowisku przewija się bardzo wiele opinii. Część prezesów twierdzi, że gdyby rzeszowianie nie pojechali w najlepszej lidze świata, to nie należy szukać ósmej ekipy, która ich zastąpi. - Mam nadzieję, że w lidze nie będzie wielkich podziałów na drużyny bardzo silne i bardzo słabe. Różnice są zawsze, nawet jeśli przed startem rozgrywek wszystkim wydaje się, że jest inaczej. Zdarzają się kontuzje, a czasami ktoś po prostu ma słabszy sezon. Nie widzę nic strasznego w tym, że ktoś będzie słabszy. Podnoszony jest też argument wydatków. Można rozmawiać wprawdzie z zawodnikami o obniżeniu kosztów, ale ja zadaję sobie inne pytanie. Czy po meczu, w którym żużlowcy danej drużyny zdobędą 30 punktów, będą mieć zapłacone podwójnie? Nie będą. Kiedy bardzo dobrze punktują, to w wielu przypadkach i tak godzą się na obniżkę stawek, a przecież wcale nie muszą. To się wyrównuje. Poza tym, nie ma wielu takich, którzy mogą sobie pozwolić na budowanie dream-teamu. Ale jeśli ktoś już to zrobił, to niech nie ma później pretensji, że inni nie mogli sobie na to pozwolić, albo niech nie buduje tak silnej ekipy. Każdy w tym przypadku powinien mieć pretensje tylko do siebie. Jeśli chcemy wyrównać ligę, to przecież nie powinno być problemu z odpuszczeniem sobie kilku zawodników i zostawieniem ich na rynku. Teraz na drużyny z samymi wielkimi nazwiskami mogą pozwolić sobie tylko nieliczni. Nie obwiniajmy jednak kogoś za to, że go na coś stać lub nie. Unia Leszno ma prawo zmontować znakomity zespół, jeśli ma ku temu możliwości. Najważniejsze jednak, żeby liga była kompletna - zakończył Cegielski.

Czy w przyszłym sezonie rywalizacja w ENEA Ekstralidze będzie wyrównana?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×