Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Sensacyjne newsy

Kiedy liga, GP, SEC i inne rozgrywki żużlowe nie jadą, kiedy jest zimowy, tzw. ogórkowy okres, to co tygrysy lubią najbardziej? Czym się podniecają? Transferowymi newsami.

Bartłomiej Czekański
Bartłomiej Czekański
Ja już się jednak nie podniecam. Ja się z nich nawet trochę nabijam. Nie dajmy się bowiem zwariować. Przeczekajmy spokojnie ten cały transferowy cyrk i zgiełk. Ja też mógłbym napisać sensacyjnego newsa, że Tomek Jędrzejak wrócił do Ostrowa. Na noc, bo gdzie ma wracać skoro tam mieszka? Natomiast Maciek Janowski jest bliżej Zielonej Góry i Gorzowa. Teraz bowiem żyje blisko wyjazdu z Wrocławia na ten kierunek (zresztą ja też), czyli "jadziem na Szczecin". I byłoby ogólne podniecenie, ale przecież nie będę z siebie na starość robił tabloidowego dziennikarza i epatował Czytelników zmyślonymi na siłę farmazonami.
Te wszystkie transferowe spekulacje i informacje przyjmuję spokojnie, bo przecież na nic nie mam wpływu. Kiedyś jako menago ASPRO, Sparty czy Iskry miałem, ale teraz już nie. Co więcej, na starość stałem się taką dziennikarską hienią. Już tłumaczę. Kiedyś jako dziennikarz piszący, potem jako kierownik działu sportu w gazecie, czy jej sekretarz (he, he, nie mylić z sekretarzem partii, to zupełnie co innego) byłem odpowiedzialny za newsy, za to, żeby konkurencyjne media nie były od nas szybsze. To był taki wyścig szczurów. Teraz jednak jestem już starym żurnalistą, nie ganiam za informacjami, tylko w swych felietonach komentuję, to co klubom z gardła, czy innym swoim źródłom wyrwali dziennikarze newsowi. Oni wykonali czarną robotę, a ja tylko - mając już gotowca - odnoszę się do tego w swoich felietonach. Hiena, leniwiec i wygodnicki się ze mnie zrobił z wiekiem.

Ale taka jest, a przynajmniej powinna być, kolej rzeczy w naszym zawodzie. Dziś to jest jednak postawione na głowie, gdyż młodzi chcą być od razu funkcyjnymi w redakcji lub tworzyć felietony, do których przecież trzeba mieć obszerną wiedzę nie tylko o dziedzinie, o której się pisze, ale i spore życiowe doświadczenie. Więc jest jak jest. Żeby nie było: to nie jest tak do końca, że ja się wywyższam, czy wyśmiewam, bo po 38 latach pracy w zawodzie, wiem, że my dziennikarze mamy obowiązek przekazywania Czytelnikom ciekawych i aktualnych informacji, których oni oczekują. I rozumiem, że kibice z niecierpliwością łakną info, czy będą mieli drużynę, która powalczy o medale, czy tylko będzie się ona bronić przed spadkiem.
Z powagą i uwagą podchodzę do tego, gdy dzwoni do mnie redaktor naczelny SF.pl Damiana Gapiński, albo szef działu żużlowego w SF.pl Jarek Galewski i proszą: - Panie Bartku, niech Pan u swoich zaufanych i dobrze zorientowanych źródeł sprawdzi dla nas, ile jest prawdy w takim, a takim spodziewanym transferze.

Rozumiem bowiem, że wtedy portalowi SF.pl i obu wspomnianym dziennikarzom zależy na konkretnej, rzetelnej informacji. Gorzej jednak, gdy ktoś zmyśla transfery dla sensacji i po prostu konfabuluje, tudzież spekuluje za wszelką cenę.

Sklonowany Gollob

We Wrocławiu w oddziale tabloidu mieliśmy kumpla, znakomitego zresztą dziennikarza (robi karierę w stolycy), ale trochę sensata. Opowiadaliśmy więc na jego temat takie sympatyczne anegdotki (nieprawdziwe, lecz będące fajnym, adekwatnym obrazkiem):

Ów nasz kolega potrzebował mocnej czołówki na sportową stronę gazety. Myśli, myśli i dzwoni do ówczesnego prezesa mocnego koszykarskiego Śląska Wrocław, Grzegorza Schetyny  (tak, tak, "tego" Schetyny).
- Grzesiek, nie chciałbyś mieć w składzie Shaquille "Shaqa" O'Neala?
- O Boże, a jaki szef klubu nie chciałby go mieć w drużynie?!
No i następnego dnia na czołówce tabloidu czytaliśmy:
"Shaq atak Śląska Wrocław. Chcą sprowadzić sławnego O’Neala!".

No cóż, można i tak.
Niedawno pewien redaktor centralnej gazety sportowej przypomniał sobie, że w latach 90. ówczesny prezes WTS (dziś honorowy) Andrzej Rusko mówił w mediach, że jego ambicją jest sprowadzenie do Wrocka Tomka Golloba. Nie udało się. Tyle, że obecnie WTS już nie jest takim zamożnym klubem jak wtedy, a znacznie rozsądniejszym ("rozsądek to nie bieda" - mawia pani Krystyna Kloc), zaś "Gallopik" wciąż jest drogi, tylko raczej nie gwarantuje już żadnego sportowego sukcesu. Ale ów czujny redaktor na kanwie owych wspomnień zaczął nie tak dawno zapodawać, że Gollob jest już blisko Wrocławia, albo, że jest tam już na 100 procent. Szefowa WTS Betardu Sparty, wspomniana pani prezes Krystyna Kloc, dementowała te wieści, zapewniając media, że w jej klubie tematu Golloba nie ma, lecz redaktor szedł w zaparte. Oto co na ten temat powiedział mi wrocławski coach Piotr Baron:

- Dostałem od zarządu WTS zadanie, by zbudować skład na sezon 2015, a w mediach czytam, że… mogę nie być poinformowany o tym, że nasz zarząd rzekomo negocjuje z Tomkiem Gollobem. W porządku, niech tak będzie, ale żeby pani prezes Krystyna Kloc też nic o tym nie wiedziała, to już byłoby trochę dziwne, nie uważasz? Powtarzam: nie ma u nas tematu Golloba. Takie to są te szczegóły. Naprawdę nie wiem, po co te medialne domysły i plotki? Żeby komuś (zawodnikom) nabijać kasę? Podbijać ich cenę? Ja nie zamierzam tego robić, tak samo my, jako klub, nie będziemy przepłacać.

Za chwilę ten sam Gollob na 100 procent był w Rzeszowie, zaś Władysław Komarnicki przekonywał w mediach, że kto kupi Tomka, ten jest wygrany. To czemu ponownie nie wzięła go do siebie Stal Gorzów, która przecież miała dylemat, czy Gapiński ze Świderskim podołają ekstraligowym wyzwaniom w sezonie '2015? Wygląda na to, iż wspomniany tu redaktor centralnej gazety i pan Komarnicki na siłę gdzieś chcieli upchać naszego wielkiego Golloba. Tacy jego samozwańczy menedżerowie? "Gallopik" się rozklonował, bo miał wylądować także w pierwszoligowej Ostrovii, a teraz ponoć już dogrywał kontrakt w Unii Tarnów. To ilu my mamy tych Tomaszów Gollobów??? Ile klubów zdołają oni zasilić?

A co do Tarnowa to: - "Tomasz Gollob nie jest priorytetem dla tarnowskich działaczy. - Przed nim w kolejce stoi ktoś inny - podkreśla prezes klubu Łukasz Sady" - czytam na naszych SF.pl.

To kolejny policzek dla naszego Wielkiego Mistrza Tomka, ale i dla pewnych dziennikarzy sensatów również. Oto co mówi na naszym portalu prezes Sady: - Może warto wyjaśnić, jak wyglądała moja rozmowa z Tomaszem Gollobem. To była przyjacielska pogawędka, która trwała przez telefon około 10 minut. Wspominaliśmy jego występy w tarnowskim klubie. Poza tym, został rzucony w sposób bardzo ogólny temat jego występów w naszych barwach w przyszłym sezonie. Zapewniam wszystkich, że nie padły żadne kwoty. Na koniec rozmowy powiedziałem, że być może się jeszcze z nim skontaktuję i wtedy przedstawię propozycję. Widzę, że media się mocno od tego momentu o całej sprawie rozpisały, ale nie wiem, skąd wzięły dalszy ciąg tej historii. Niektórzy dziennikarze na siłę szukają sensacji tam gdzie jej nie ma. Jednego dnia coś piszą, drugiego piszą już coś zupełnie innego. Byle plotka sprzedawana jest odbiorcom jako stuprocentowy fakt. Niektórzy mają nawet ambicje osobiście budować skład drużyn, czy skład władz klubów.

Smutno mi się także zrobiło, gdy "De Tomasso Pantera" oznajmił w mediach, iż nie robiłoby mu różnicy, gdyby jeździł w pierwszej lidze. Mnie robiłoby. Dla mnie ikona i legenda speedwaya, mistrz świata tułający się w niższej klasie rozgrywkowej to byłby szok i dyskomfort. Oczywiście nie powtórzę swego dziennikarskiego błędu sprzed lat i nie będę Tomkowi znowu radził zakończenia kariery, bo niech robi, to co kocha, ale jest mi przykro, że mój przyjaciel i idol trochę rozmienia swoją wielką mołojecką sławę na drobne. Tak samo wielcy mistrzowie boksu nie wiedzą, kiedy zejść ze sceny i potem przegrywają jak Gołota z Saletą czy Adamek ze Szpilką. Smutne i niepotrzebne. Że powrót przelotowych tłumików przywróci nam dawnego dobrego Golloba? Oby, chciałbym, lecz nie wiem, czy rzecz w tłumikach, czy ewentualnie bardziej w głowie i w wieku. I w wypaleniu.

Tarnów redivivus?

Kiedy sponsorująca bogata firma Azoty oznajmiła, ze nie pasuje jej nieruchawy zarząd żużlowej Unii Tarnów i że przykręci kurek z kasą na tamtejszy żużel, to uciekli stamtąd Cieślak, Gomólski i Buczkowski. Artiom Łaguta też pielgrzymował ze swoją ofertą po innych klubach. Kibice natomiast utworzyli wspólny gniewny front pn. "Ratujmy żużel w Tarnowie". I szykowali taczki dla działaczy. Wydawało się, że w tej sytuacji Jaskółki mogą być w stanie zatrzymać u siebie jedynie sentymentalnych Kołodzieja i Vaculika, bo ci chcą mieć blisko do domu. A tu proszę: tarnowianie nie tylko zatrzymali te dwa swoje żądła, ale dokupili także Kenia Bjerrego, teraz zaś ponoć - jak właśnie donoszą media - doszli do porozumienia z Artiomem Ł. O sytuacji z ewentualnymi startami Tomka Golloba w barwach Jaskółek, pisałem już powyżej. Skąd więc w Tarnowie ostatecznie wzięli tę grubą forsę na owe zakupy? Czy to Azoty jednak się zlitowały, czy może działacze Unii T. idą na wydrę, że jakoś to będzie? Życie pokaże, lecz niepokojący jest ostatni rozpaczliwy list otwarty niektórych akcjonariuszy tego klubu. Mocno plotkowano również o ewentualnym powrocie Madsena do "Jaskółczego Gniazda", ale to kapryśny zawodnik i baaardzo lubi pieniążki. Trudny w kontraktowych rozmowach. Podają teraz, iż rzekomo podpisał list intencyjny z Grudziądzem. Pożyjemy, zobaczymy.

Tak czy siak, trzymam kciuki za Tarnów, który zresztą dla mnie jest moralnym DMP’2014. Wolno mi tak myśleć, demokracja jest, nie?
Bartłomiej Czekański Bartłomiej Czekański
Rzeszów zmienny jest Rzeszów wstępnie zapowiedział ustami Marty Półtorak, że raczej nie będzie się starał o licencję ekstraligową, a tylko o licencję do Nice I ligi. To po co awansował? Wielu ludzi twierdzi, że jeżeli Żurawie zrezygnują z Ekstraligi, to powinny zaczynać od najniższego... II frontu. Nie rozumiem tylko jednego: pani Półtorak, którą ostatnio tak tu broniłem, niby najpierw wycofała się z funkcji prezesa klubu, a potem z pozycji sponsora tytularnego i oświadczyła, że jej firma nie da już kasy na żużel. Jednocześnie zaś popularna "Grażyna" - jak ją zwą niektórzy kibice - udziela wywiadów w mediach, że ewentualnie w Nice I lidze do jej zespołu pasowaliby Kenni Larsen i Scott Nicholls. To ja się już pogubiłem w tym wszystkim i pytam: pani Martusia mówi to dziennikarzom jako kto? Tym bardziej pytam, że po niedawnej wizycie u prezydenta miasta działacze rzeszowscy poczęli głośno mówić, a nawet zapewniać, że jednak raczej wystąpią w Ekstralidze. Zaraz zaczęto więc plotkować, że Żurawie kupią sobie baaaardzo drogiego Walaska, a może też nie takiego taniego Hancocka. W razie czego, powodzenia! Tylko czemu tam co dzionek, to zmiana decyzji i cały polski rynek transferowy przez to głupieje? Bo raz kaska (od władz miasta Rzeszów) jest, a raz nie? I Marta też zmienną jest jak każda kobieta? Raz nie chce dać pieniędzy, a raz jednak chce? Teraz np. zarzeka się, że da… ale tylko na szkółkę żużlową. Ekstraligi dla Rzeszowa firmować nie zamierza. Nie wierzy, wie coś więcej?

Casting na marionetkę?

Podobne zamieszanie jest w upokorzonej (przez Stal Gorzów) Zielonej Górze. Senator Robert Dowhan już dawno nie jest tam prezesem, a Andreas Jonsson wyraża w mediach nadzieję, że senator... to wszystko ogarnie i zbuduje fajną drużynę na sezon '2015. Redaktor Maciej Noskowicz z Radia Zachód zaś nadaje na falach: - O tym mówi się w zielonogórskim światku żużlowym od kilku dni. Dotychczasowy menedżer SPAR Falubazu Jacek Frątczak miałby zostać prezesem zielonogórskiego klubu, a Stanisław Chomski trenerem czwartej drużyny minionych rozgrywek. To wieści nieoficjalne. Żaden z zainteresowanych nie chce potwierdzić, czy to prawda, ale - jak się dowiedzieliśmy - "coś" jest na rzeczy”.

Czyżby w Falubazie ogłoszono kolejny casting na "marionetkę"-prezesa? Przepraszam za słowo, ale przecież to kto inny nadal będzie rządził z tylnego fotela, jak podejrzewam. Dobrucki odszedł, prezia Jankowskiego odwołali, bo chciał się wybić na niezależność, Hampel się wahał, lecz - z tego co słyszę - jednak zostaje... Tak, czy siak, coś się tam niedobrego dzieje. A powtarzam: mocna Myszka Miki jest niezbędna Ekstralidze, zwłaszcza w tej dzisiejszej rozwałce owej dywizji.

Z ostatniej chwili: z Zielonki dochodzą głosy, że jednak pan Frątczak prezesem nie będzie. SF.pl na swoim facebooku gdzieś wygrzebały wesoły suchar: Przychodzi kibic Falubazu do swojego klubu: - Czy można obejrzeć puchar za DMP ‘2014? - Nie ma. - A treningi szkółki żużlowej? - Nie ma. - A można by pogadać z trenerem? - Nie ma. - To chcę rozmawiać z prezesem. - Nie ma. - To co w ogóle jest?! - 27 listopada 2014 roku! Hola, hola, to nie ja wymyśliłem, ale jakież to obrazowe i adekwatne, prawda?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×