Wielka kasa i długi Wybrzeża. Czy dało się dobrze zarobić w Gdańsku?

GKŻ Wybrzeże musi dojść do porozumienia z zawodnikami wobec których GKS Wybrzeże SA ma długi, aby żużel w Gdańsku przetrwał. Dotarliśmy do dokumentów przedstawiających jak płacili gdańszczanie.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Dużo kontrowersji wywołują słowa Tadeusza Zdunka, który zdecydował się spłacić 30 proc. zaległości wobec zawodników w rozłożeniu na trzy lata. - Zaproponowaliśmy, by zawodnicy otrzymali 30 procent zaległych pieniędzy, a kwota ta zostałaby rozłożona na trzy lata. Nie zaakceptowali tego. Jest to o tyle dziwne, że już w trakcie sezonu otrzymali niemałe pieniądze. Zaległości, przynajmniej moim zdaniem, wynikają natomiast w niektórych przypadkach tylko ze zbyt wysokich kontraktów. Jest to dla nas bardzo trudne, bo jeśli wspomniana dwójka nie dojdzie z nami do porozumienia, po prostu nie wystartujemy w lidze - tłumaczył niedawno prezes Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże, który wraz z innymi członkami Stowarzyszenia po odejściu Roberta Terleckiego zdecydował się podjąć próbę ratowania gdańskiego klubu, wprowadzając w nim plan oszczędnościowy. Według naszych informacji, od połowy roku Wybrzeże przestało się zadłużać. Wcześniej niestety dług ten rósł praktycznie z miesiąca na miesiąc. Podpisywane były umowy, na które nie było pokrycia w nadziei, że wielcy sponsorzy przyjdą do klubu sami. Szczególnie nie liczono się z wydatkami w 2013 roku. Wówczas mimo sporych długów wobec zawodników i tak dostali oni więcej pieniędzy, niż przewidywał regulamin finansowy dla I ligi. Mimo lawinowo rosnącego zadłużenia, spółka nie podjęła nawet próby renegocjowania umów.
Przez ostatnie lata gdański żużel kojarzył się przede wszystkim z długami i z ciągłymi spadkami z najwyższej klasy rozgrywkowej. Obecnie zdecydowano się powalczyć o wyczekiwaną przez nadmorskich kibiców stabilizację. Stowarzyszenie GKŻ Wybrzeże aby dostać licencję na starty w PLŻ 2, musi przejąć zobowiązania spółki. Musi więc zawrzeć ugody z zawodnikami, którzy jeździli w Gdańsku przez dwa ostatnie lata, wobec których nie zostały spłacone pieniądze wynikające z kontraktów. Jak udało nam się ustalić, 30 procent zaległości w rozłożeniu na trzy lata zaproponowano dlatego, gdyż w innym przypadku odradzający się po raz kolejny gdański ośrodek nie mógłby funkcjonować w drugoligowych realiach i miałaby miejsce "powtórka z rozrywki". Postanowiliśmy sprawdzić, jak te sumy procentowe mają się do sum bezwzględnych zarobionych przez zawodników oraz do zadłużenia wobec nich.

Nowe problemy gdańszczan rozpoczęły się w sezonie 2013, kiedy znakomite wyniki sportowe okraszone awansem do ENEA Ekstraligi, zostały połączone z niewypłacalnością klubu. Kontrola przeprowadzona przez Polski Związek Motorowy wykazała, iż prezes Robert Terlecki zawarł z zawodnikami kontrakty na łączną kwotę 3 229 417,38 zł. Przekroczył tym o 1 729 417,38 zł górną granicę wydatków określoną regulaminem finansowym w nadziei, że pojawią się hojni darczyńcy, którzy niestety nigdy nie zapukali do gabinetu prezesa. Co ciekawe, obecnie władze Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże wezwały byłego Prezesa Zarządu GKS Wybrzeże SA do zapłaty kwoty równoważnej karze nałożonej na klub przez PZM-ot wynoszącej 172 941,00 zł, którą musiał on zacząć spłacać podczas minionego sezonu.

Dotarliśmy do dokumentów od osoby związanej z GKS Wybrzeże SA, według których (po odliczeniu wydatków na punkty juniorów) na wynagrodzenia dla podstawowej piątki seniorów, którymi byli Robert Miśkowiak, Dawid Stachyra, Renat Gafurow, Artur Mroczka oraz Thomas H. Jonasson przeznaczona została kwota delikatnie przekraczająca 3.000.000,00 zł. To ponad dwa razy więcej, niż przewidywał regulamin finansowy na cały zespół! Łatwo więc policzyć, iż średnia kwota zarobków w Gdańsku w sezonie 2013 na seniora wyniosła 600.000,00 zł. Oczywiście, nie wszyscy zarabiali w Wybrzeżu jednakowo. Najdroższy zawodnik kosztował klub ponad 1.000.000,00 zł, najtańszy niespełna 400.000,00 zł, co w wielu ośrodkach w tej klasie rozgrywkowej stanowi pułap nieosiągalny. Co ciekawe, koszt zawodników nie był wprost proporcjonalny do postawy na torze i najtańszym wcale nie okazał się najsłabszy z żużlowców.

Ze wspomnianej kwoty blisko 2.000.000,00 zł gdańscy zawodnicy zarobili poprzez zdobywane punkty, natomiast 1.000.000,00 zł otrzymali w ramach kwot na przygotowanie do sezonu. Powyższe wyliczenia wskazują, iż średnia kwota "za podpis" dla podstawowego seniora w Gdańsku w sezonie 2013 była równa stawce maksymalnej w ENEA Ekstralidze w sezonie 2014! Według naszych ustaleń, najniższa kwota na przygotowanie oscylowała wokół 100.000,00 zł, najwyższa była zbliżona do 400.000,00 zł!

Problemami Wybrzeża było złe zarządzanie pieniędzmi klubu, brak dużej bazy sponsorów, czy też wycofanie się Grupy Lotos ze sponsoringu pierwszej drużyny. Do tego doszły niższe w porównaniu do poprzednich sezonów wpływy z miasta, którego budżet nie jest studnią bez dna oraz astronomiczne - w zestawieniu z regulaminem finansowym - kwoty kontraktów. Rozpoczęła się w Gdańsku kolejna lawina, po której ślady widoczne są do dziś. W jakim stopniu GKS Wybrzeże SA wywiązało się z obiecanych umów? Dla potrzeb tekstu przyjęliśmy, iż w przypadku zawodników startujących w Gdańsku w latach 2013-2014, wypłaty z roku 2013 przyjęliśmy jako realizację kontraktu w I lidze, natomiast z sezonu 2014 jako realizację kontraktu ekstraligowego. Wynika to z tego, że długi wobec trójki seniorów, którzy zdecydowali się zostać nad morzem na kolejny sezon były spłacane w ostatnich miesiącach.

W najniższym stopniu zrealizowany został najwyższy z kontraktów, z którego gdańscy działacze spłacili niespełna 40 proc. Stopień realizacji każdej z pozostałych umów przekroczył 50 proc., osiągając ponad 70 proc. w przypadku najbardziej terminowo zrealizowanego kontraktu. Przekładając procenty na wartości liczbowe, najniższa wypłacona przez gdańszczan kwota za 2013 rok przekroczyła 200.000,00 zł, natomiast najwyższa osiągnęła niespełna 600.000,00 zł. Łącznie Wybrzeże na kontrakty w sezonie 2013 faktycznie wydało niespełna 2.000.000,00 zł, co i tak o blisko 500.000,00 zł przekracza górną granicę regulaminu finansowego. Jak więc widać z powyższych kwot, na papierze gdańscy zawodnicy mieli prawdziwe El Dorado, jak na pierwszoligowe warunki, a faktycznie i tak otrzymali więcej, niż ich koledzy z innych ośrodków.

Wbrew pozorom, skuteczniej warunki umów gdańscy działacze realizowali w sezonie 2014. W zdecydowanie najgorszej sytuacji znalazł się Marcel Szymko, który zainwestował sporo własnych pieniędzy, a otrzymał niewielką część tego, co zarobił na torze. Poza nim, każdy z gdańskich zawodników otrzymał ponad 50 proc. należnej im zgodnie z kontraktem kwoty, natomiast najlepiej spłacani zawodnicy otrzymali około 90 proc. swoich pieniędzy! W wartościach bezwzględnych, kwoty według podpisanych umów kształtowały się pomiędzy 200.000,00 zł a 600.000,00 zł. Warto zaznaczyć, iż w znacznej mierze na niskie sumy wpływ miały słaba postawa na torze, małe liczby zdobywanych punktów, a także reakcja władz Stowarzyszenia, które wiedząc że nie ma możliwości realizacji kontraktów zawartych przez zdymisjonowane władze Spółki, zdecydowały się na skład oszczędnościowy w ostatnich kolejkach, nad czym ubolewali rywale Wybrzeża.

Jak do przedstawionych powyżej faktów ma się propozycja wypłaty przez GKŻ Wybrzeże kwoty 30 proc. zaległości GKS Wybrzeże SA? Otóż okazuje się, iż w przypadku przyjęcia niniejszej propozycji, każdy z zawodników, który reprezentował gdański klub w minionych dwóch latach otrzyma nie mniej niż 60 proc. swojej umowy, a najmniejsza wypłacona kwota za rok startów (wyłączając wychowanków), osiągnie wartość niespełna 300.000,00 zł i będzie to suma wypłacona żużlowcowi, który startował w Wybrzeżu tylko w sezonie 2014. Najlepiej opłacony zawodnik po przyjęciu porozumienia zarobi w Gdańsku ponad milion złotych na przestrzeni dwóch sezonów. Wyłączając Renata Gafurowa z którym Tadeusz Zdunek zawarł już porozumienie oraz Thomasa H. Jonassona, któremu gdańszczanie są winni około 20 proc. dwuletniego kontraktu i ukarali go podobną kwotą za nieusprawiedliwioną nieobecność (m.in. słynne "wyjechanie hulajnogą z parku maszyn"), Zarząd Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże proponuje zawodnikom łącznie ponad 600.000,00 zł w zamian za zawarcie ugody w sprawie zadłużenia.

Nie ma wątpliwości, że długi należy spłacać i umów trzeba dotrzymywać. Nie jest powiedziane, że wszyscy zawodnicy, którzy podpisali kontrakty w gdańskim klubie, zgodziliby się na to wiedząc, że nie otrzymają należnych im pieniędzy. Być może znaleźliby inne, bardziej wypłacalne ośrodki i obecnie ich sytuacja finansowa wyglądałaby o wiele lepiej. Przepisy nie pozwalają niestety na to, by osoby zawierające nierealne kontrakty własnym majątkiem odpowiadały za zadłużenie wobec żużlowców i kwota, którą działacze stowarzyszenia zamierzają wyegzekwować od byłego prezesa jest tylko kroplą w morzu potrzeb. Z drugiej strony zawodnicy jeżdżący w klubie znad morza w 2013 roku i tak zarobili więcej, niż przewiduje regulamin. Dalszy ruch należy do nich. Wybrzeże ma czas na zawarcie porozumień do 3 grudnia.

Trudno się dziwić zawodnikom domagającym się realizacji całości umów, które dla większości z nich były bardzo korzystne. Działacze Stowarzyszenia podkreślają, iż zawodnicy nie zarabiali w Gdańsku źle. O przyszłości gdańskiego żużla zdecydują zawodnicy, którzy muszą podjąć decyzję o przyjęciu bądź nie warunków GKŻ Wybrzeże. Według przepisów, gdy przynajmniej jeden z nich nie zgodzi się na taką ugodę, Stowarzyszenie GKŻ Wybrzeże nie wystartuje w lidze w 2015 roku i ligowy żużel wróci do Gdańska najwcześniej w 2016 roku. Ci, którzy zdecydowaliby się na reaktywację sportu żużlowego w Gdańsku po przynajmniej roku przerwy, nie musieliby jednak spłacać zadłużenia wygenerowanego przez poprzednią ekipę. Oznacza to, że żużlowcy, aby otrzymać zaległe pieniądze, musieliby walczyć o nie z GKS Wybrzeże SA, lub na drodze sporów cywilnych z byłymi prezesami Spółki. Analiza dokumentów rejestrowych GKS Wybrzeże SA potwierdza, że Tadeusz Zdunek nigdy nie zasiadał w żadnym z organów Spółki (Zarząd, Rada Nadzorcza). Po objęciu sterów przez Roberta Terleckiego, jego firma została sponsorem tytularnym klubu, a on sam był prezesem Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże. 

Czy wszyscy zawodnicy porozumieją się z Wybrzeżem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×