W tym artykule dowiesz się o:
Ten materiał powstawał od 1 sierpnia. Dlaczego tak długo? "Taki mamy klimat" - jak mawiał klasyk. Niestety, procedury związane z uzyskiwaniem odpowiednich dokumentów są bardzo długie i stąd taki okres oczekiwania. Na finał Drużynowego Pucharu Świata W Bydgoszczy (2 sierpnia) udałem się dwa dni wcześniej. Poza kibicowaniem reprezentacji Polski w tym turnieju, miałem jeszcze jeden cel - poznanie problemów bydgoskiego żużla, który jeszcze niedawno święcił sukcesy na krajowym rynku. Nie spodziewałem się wówczas, że poruszenie tego tematu pozwoli mi dotrzeć do dokumentów, które wskazują, jak wielką szansę zaprzepaściły miasta, które mają na swoim terenie kluby żużlowe. [ad=rectangle] Zanim jednak dotarłem do dokumentów, szukałem odpowiedzi na pytanie, co jest powodem tak drastycznie niskiej frekwencji na stadionie przy ulicy Sportowej. Jeden z powodów ujawnił mi pan Henryk, 56 letni kibic Polonii, z którym miałem okazję rozmawiać przed piątkowym treningiem. - Jestem rencistą. Wszyscy wiemy jakiej wysokości renty dzisiaj mamy. Najzwyczajniej nie stać mnie na to, żeby zapłacić za bilet, bo dla mnie i żony w pierwszej kolejności liczy się wykup lekarstw. Jeszcze jakiś czas temu, jak pracowałem, to byłem na każdym meczu Polonii. Ale wtedy to był obowiązek. Jeździli u nas bracia Gollobowie, Piotr Protasiewicz czy Henka Gustafsson. To na nich się przychodziło na mecze i nawet jak w portfelu grosza brakowało, to się oszczędzało, żeby tylko być na niedzielnym meczu. Teraz drużyna spisuje się dużo poniżej oczekiwań, a dodatkowo pojawiła się silna konkurencja w postaci odrodzonego piłkarskiego Zawiszy i drużyny siatkarskiej. Teraz przychodzę na treningi, bo te są darmowe - powiedział wieloletni kibic Polonii.
Pan Henryk jednak w tym przypadku Ameryki nie odkrył. To było oczywiste, że gorsze wyniki sportowe przełożą się na niższą frekwencję na stadionie. Musiał być jeszcze jakiś powód. Tutaj z pomocą również przyszedł mi pan Henryk oraz znany bydgoski dziennikarz Jarosław Ratkowski, z którym miałem okazję oglądać piątkowy trening. - Proszę zobaczyć jaki stadion ma Toruń. Nasz przy MotoArenie wygląda jak jakaś ruina. Miał on swoje lata świetności, ale one są już za nami. Znam natomiast wielu znajomych, którzy nie chodzą już na Polonię, ale są kibicami żużla i częściej zdarza im się wyjazd na mecz Unibaksu czy GKM Grudziądz, niż wizyta na Sportowej - powiedział pan Henryk. Brutalne, ale zapewne prawdziwe, skoro mówi to człowiek, który na trening reprezentacji Polski przyszedł w szaliku… Polonii. Chwilę później na trybuny udałem się z Jarkiem Ratkowskim. W zasadzie to on poprowadził mnie na pierwszy łuk, z perspektywy którego mieliśmy okazję oglądać trening (do tej pory mecze żużlowe w Bydgoszczy oglądałem z perspektywy trybuny głównej). I od razu wiedziałem, że z tej trybuny oglądanie zawodów żużlowych jest uciążliwe. Jestem osobą wysoką (191 cm wzrostu), ale siedząc w najwyższym rzędzie, w pierwszym łuku widzieliśmy ledwo kaski jadących zawodników. O szerszej perspektywie nie było mowy. A jak się okazuje, istniała szansa, aby kibice w Bydgoszczy oglądali mecze na nowoczesnej, krytej trybunie powstałej w miejsce tych, które stoją obecnie na 1 i 2 łuku.
Ta sytuacja z kolei spowodowała, że zacząłem szukać informacji na temat planowanych remontów lub też przebudowy bydgoskiego stadionu. W klubie bardzo szybko odmówiono mi komentarza i odesłano do "miasta", które jest właścicielem obiektu. Po jakimś czasie otrzymałem odpowiedź z bydgoskiego magistratu: - Przebudowa stadionu jest w planach miasta. W tegorocznym budżecie miasta zarezerwowane na ten cel mamy 150 tys. zł. Rok 2014 zaplanowany jest w harmonogramie jako etap przygotowania inwestycji do realizacji. Andrzej Polkowski, prezes ŻKS Polonia Bydgoszcz S.A przekazał wstępne założenia funkcjonalno-użytkowe dla modernizacji stadionu. W ramach kolejnych działań planowane jest przyjrzenie się miastom z nowoczesnymi obiektami żużlowymi w celu sprawdzenia ich funkcjonalności w użytkowaniu, uzyskaniu opinii o dobrych i nietrafionych cechach stadionu. Następnie, po połączeniu obserwacji z posiadanymi dotychczasowymi opracowaniami, uzyskamy pełną informację o obiekcie, który chcielibyśmy w Bydgoszczy. Ten etap pozwoli na wstępną, ale wiarygodną ocenę, czy proponowany zakres przebudowy, a przede wszystkim późniejszego użytkowania, może wpływać negatywnie na pobliskie obiekty (np. szpital, budynki mieszkalne, itd.), a jeżeli tak, to jak temu przeciwdziałać i jakie koszty będą z tym związane. Odpowiedzi na powstające na każdym etapie pytania pozwolą nam na optymalizację zależności pomiędzy celem i uwarunkowaniami zewnętrznymi a warunkami finansowymi - napisała Anna Strzelczyk-Frydrych, główny specjalista Referatu Obsługi Mediów Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Krótko po wizycie na stadionie w Bydgoszczy udało mi się ustalić, że istnieją dokumenty, które krążyły pomiędzy zainteresowanymi miastami, Polskim Związkiem Motorowym i Ministerstwem Sportu, a które dotyczyły planowanych inwestycji w latach 2008-2012. Stadion w Bydgoszczy miał być jednym z obiektów, który został objęty tym projektem (o tym jakie były założenia projektu - później). Nie potwierdzała jednak tego Anna Strzelczyk-Frydrych, która na pytanie o istnienie takich dokumentów odpowiedziała: - Z informacji przekazanych nam telefonicznie przez pracownika Ministerstwa Sportu i Turystyki wynika, że w ministerialnym programie nie było mowy o wsparciu inwestycji dotyczących infrastruktury żużlowej. Wynika z tego, że to o czym Pan wspomina, pozostało wyłącznie w sferze propozycji PZMot.
Jednak jeszcze przed tym stanowiskiem doradcy Prezydenta Miasta Bydgoszczy miałem pewność, że takie dokumenty istniały. Dlatego zgodnie z przepisami ustawowymi wystąpiłem do Urzędu Miasta Bydgoszczy, Polskiego Związku Motorowego i Ministerstwa Sportu z prośbą o udostępnienie korespondencji. Rafał Rospenda z Biura Obsługi Mediów i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Bydgoszczy utrzymał stanowisko swoich poprzedników i twierdził, że "Urząd Miasta Bydgoszczy nie posiada korespondencji w sprawie możliwości dofinansowania przebudowy stadionu żużlowego Polonii Bydgoszcz". Z pomocą przyszedł za to Polski Związek Motorowy.
Okazało się, że od roku 2000 trwała korespondencja pomiędzy klubami, Zarządami Okręgowymi PZM oraz Polskim Związkiem Motorowym. Miała ona na celu ustalenie ostatecznej listy inwestycji, które miały zostać wpisane do "Programu rozwoju bazy sportowej w latach 2008-2012". Ostatecznie w 2007 roku, Polski Związek Motorowy przesłał do Ministerstwa Sportu i Turystyki pismo, w którym rekomendował ostateczną listę inwestycji, które jak się okazało, zostały do planu wpisane.
Dlaczego nie doszło do realizacji żadnego z zakładanych projektów? - Żadna z inwestycji wzmiankowanych w piśmie PZMot nie została przekazana do MSiT w formie umożliwiającej stosowne procedowanie w zakresie udzielenia dofinansowania - odpowiedziała Katarzyna Kochaniak, rzecznik Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Oznaczało to jedno - miasta - jako jedyne jednostki samorządu terytorialnego posiadające kompetencje do złożenia właściwych wniosków, nie wykorzystały swojej szansy. Mogły uzyskać miliony, ale wymagało to od nich podobnego zaangażowania finansowego. O ile w przypadku miast, które do dzisiaj nie zdecydowały się na poważniejsze przebudowy obiektów jest to jeszcze w jakiś sposób wytłumaczalne, o tyle niezrozumiałe jest w przypadku ośrodków, które postawiły nowe stadiony, ale nie skorzystały z dotacji ministerialnych.
Damian Gapiński