Wybór zastępcy Bjerre został dokonany - rozmowa z Adamem Skórnickim, menedżerem Fogo Unii Leszno

Adam Skórnicki odbudował Fogo Unię Leszno, która po nieudanym początku sezonu ostatecznie zakończyła rozgrywki na drugim miejscu. Jak widzi swoją przyszłość w klubie?

Damian Gapiński
Damian Gapiński

Damian Gapiński: Kenneth Bjerre oficjalnie poinformował, że nie będzie w przyszłym sezonie startował w Unii. Czy wybór zawodnika, który ma go zastąpić został już dokonany?

Adam Skórnicki: Tak, ale oczywiście o nazwisku nie możemy mówić. Dominuje pogląd, że w Lesznie potrzebny jest lider, niekoniecznie gwiazda. Ja jednak będę się upierał, że wystarczy utrzymanie składu, który mieliśmy w minionym sezonie. Skoro był on w stanie walczyć o złoty medal, to dlaczego nie miałby zrobić tego w przyszłym sezonie?

No tak, ale decyzja o tym, że Bjerre odchodzi już zapadła, a to przecież nie będzie jedyna zmiana w składzie?

- To prawda. Będzie również roszada na pozycji juniora, ale tutaj akurat problemu nie mamy. Nie uważam, że musimy się za wszelką cenę zbroić, jeżeli miałoby to postawić znak zapytania przy sukcesie finansowym na koniec sezonu. Powiem więcej - nawet jeżeli nie udałoby się zdobyć medalu, ale zespół z tego roku walczył by o każdy punkt i prezentował bojową postawę w każdym meczu, to również moglibyśmy zapisać sezon na plus. Pojawi się jednak nowy zawodnik. Mikkel Michelsen po dwóch latach bycia zawodnikiem oczekującym w Lesznie liczy na miejsce w składzie, czego nikt nie jest mu w stanie zagwarantować. Z drugiej strony nie ma się jednak zawodnikowi co dziwić, że w tym momencie oczekuje większej stabilizacji.
Dlaczego zdecydowaliście się podziękować Kennethowi Bjerre?

- Przede wszystkim stawiamy na młodzież. Kenneth jest po kontuzji, ale praca jaką wykonał w zeszłym roku, jest niesamowita i to był jeden z punktów, który pozwolił nam na walkę o medale. Chcemy jednak odmłodzić skład i to jest jedyny powód.

Jest szansa na pozyskanie drugiego Leigh Adamsa, który na lata będzie filarem zespołu? Widzisz dzisiaj zawodnika, który mógłby pełnić jego rolę?

- Szanse są zawsze. Nie ma jednak drugiego Leigh Adamsa niestety. Gdybym miał jednak wskazać takiego żużlowca, który ma zadatki na lidera z prawdziwego zdarzenia i na lata mógłby się związać z jednym zespołem, to dla mnie jest to Martin Vaculik.

Podjąłeś już decyzję o tym, czy będziesz nadal menedżerem Unii?

- Jeszcze nie. Lubię w życiu robić rzeczy wesołe, ale niekoniecznie śmieszne. Może mój problem polega na tym, że pewnymi sprawami za mocno się przejmuję. I nie chodzi mi o mnie, tylko osoby, za które czuję się odpowiedzialny. Na ten moment nie wiem co będzie. Póki co wszedłem na gruzowisko, na którym udało się posprzątać. Teraz jestem w momencie, gdzie wszystko trzeba budować od nowa. A przecież każdą krzywo postawioną ścianę będzie widać. Póki co muszę wylądować. Odpocząć od żużla i przeanalizować to, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Nie wiem kiedy podejmę decyzję. Muszę być pewien tego, czego chcę robić w życiu. Najpierw muszę wypocząć. Potem pewnego dnia obudzę się i będę wiedział, co chcę dalej w życiu robić.

Od czego uzależniasz swoją decyzję?

- Od kilku lat mało angażowałem się w życie środowiska żużlowego, bo nie miałem wpływu na to co się dzieje. Chcę zgłębić odpowiednio problemy żużla, a przede wszystkim tajniki regulaminowe. To pozwoli mi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto dalej być menedżerem. W obecnym systemie potrzebnych jest 8-9 zawodników prezentujących odpowiedni poziom, którzy będą w stanie walczyć na najwyższym poziomie. Znajdź teraz taką dziesiątkę zawodników, a przede wszystkim finanse, które pozwolą na ich zatrudnienie. Druga sprawa, że dwóch zawsze będzie rezerwowych, czyli będą niezadowoleni z tego, że nie jadą. Z innej strony - jak ich nie masz, to pojawia się duży problem. Wie coś o tym Marek Cieślak, który wykonał znakomitą pracę u podstaw w Tarnowie, ale w najważniejszym momencie zabrakło dwóch zawodników, którzy prezentowaliby taki sam poziom, jak ci kontuzjowani.

Ale w Lesznie tego problemu nie macie, bo przecież młodzież świetnie wkomponowała się w skład i potrafiła nawet wziąć na siebie ciężar zdobywania punktów.

- No i to jest klucz do sukcesu. To był problem całej ligi - wąska ławka rezerwowych. My mamy juniorów, których nie boimy się dzisiaj puścić do boju. Są odpowiednio objeżdżeni na treningach i zawodach młodzieżowych. To jest duży plus Leszna. Ale są też minusy. Weźmy przykład Damiana Balińskiego. Nie jechał we wszystkich meczach, bo na treningach ktoś prezentował się lepiej. Wtedy musiał siedzieć na ławce i niestety nie zarabiał, a przecież mógł w tym czasie startować w innym zespole, w innej lidze. Miał też wtedy problem w postaci stabilizacji formy, bo wiadomo, że jak zawodnik nie startuje regularnie, o jest z tym ciężko.

Sugerujesz zatem, że wprowadzenie instytucji gościa byłoby właściwe?

- Oczywiście. Chcemy znowu półfinału najlepszej ligi świata z udziałem jednego zespołu? Czy uważamy, że raz to się stało i więcej nie stanie?

Ja również jestem zwolennikiem tego przepisu, ale środowisko jest jemu przeciwne.

- Nie wiem czemu tak się wzbraniają. Ja też przecież mogłem wyjść na tor w Gorzowie i powiedzieć, że pierwszy łuk jest przygotowany inaczej niż drugi i zawodnicy po kontuzji dzisiaj nie jadą. Jedźcie sobie ten mecz - ja nie chcę kontuzji zawodników. Gdybym tak zrobił, to dzisiaj pewnie byłbym już po 25 wizytach przed Zarządem Głównym PZM. W Polsce niestety nie dojrzeliśmy do rywalizacji na odpowiednim poziomie i obawiam się, że długo jeszcze to nie nastąpi.

Czy Adam Skórnicki powinien być w przyszłym sezonie menedżerem Fogo Unii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×