Spojrzenie z zachodu (29): Komu potrzebne są WSL i MPPK?
To już koniec. Prawie koniec. Bo jeszcze przed nami żużlowe okruchy w postaci ostatków, które służą żużlowcom raczej jako przejażdżka rekreacyjna, testowanie nowych rozwiązań pod kątem nowego sezonu.
Osobnym tematem są finały Mistrzostw Polski Par Klubowych. Niegdyś atrakcyjne, będące prawdziwym żużlowym magnesem, dziś stały się poligonem doświadczalnym dla średniaków bądź kolejną okazją do startu juniorów. Cała reszta naszych krajowych liderów mistrzostwa Polski par ma dokładnie tam, gdzie wszyscy myślimy... Prawie żaden zawodnik z czołówki nie chce sobie zawracać głowy kadłubową rywalizacją, skoro w głowie ma "żniwa" w postaci występów w ligach: polskiej, szwedzkiej czy też angielskiej. Na resztę brakuje chęci i czasu z prostego względu: po prostu się to nie opłaca. Jeśli czołowy polski żużlowiec ma wsiąść na motocykl jedynie za zwrot kosztów i ewentualnie groszowe stypendia, to wybaczcie - nikt z nas by się na taką imprezę nie porwał. Co zatem zrobić, by wzmocnić pary? Formuła bez zmian, ale z obowiązkowym dopuszczeniem do udziału zawodników zagranicznych. Tu jednak ponownie pojawia się temat kasy. Za czapkę śliwek z fotela nie ruszy się zarówno krajowy żużlowiec, jak i ten z zagranicy.
Kalendarz żużlowych imprez powinien być bogaty w różne - z punktu widzenia kibica - ciekawe imprezy. To prawda. Kibic żyjący tylko ligą powinien dla odmiany raz na jakiś czas zobaczyć żużel z trochę innej perspektywy niż ligowa młócka. To też prawda. Liga Mistrzów i finał MPPK, odrzucając wszelkie wady organizacyjne i lapsusy regulaminowe, mogą być atrakcyjne - to też prawda. Jeśli jednak cały problem zaczyna się i kończy na kasie, pojawia się pytanie, kto miałby zorganizować sponsorów. FIM w przypadku Ligi Mistrzów? PZM w przypadku par? Wolne żarty. Kluby? One mają na głowie zobowiązania wobec swoich zawodników, którzy mają im punktować w meczach ligowych - kluczowych z punktu widzenia każdego z prezesów. Pozostają nam zatem dwa rozwiązania. Pierwsze, optymistyczne - liczyć na zainteresowanie zawodami jakiegoś zewnętrznego sponsora, który przekona nagrodami finansowymi do uczestnictwa w tych projektach. Drugi wariant, pesymistyczny - nikt nie znajdzie na to pieniędzy i imprezy będą umierać, szczególnie w przypadku par; tu już gorzej być nie może. Obawiam się, że zarówno w przypadku Ligi Mistrzów, jak i rywalizacji par prawdopodobny jest ten drugi wariant. Bez pieniędzy organizacja jakiejkolwiek imprezy poza ligą nie nasyci ani kibiców, ani tym bardziej samych żużlowców. Niestety...
Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód/Program Pierwszy Polskiego Radia