Widziane z Rusi Czerwonej (20)

No: nawet na mojej Rusi huk wciąż słychać ogromny. Biją po anulowanym (bo przerwanym) meczu w bidną Ostrovię jak w bęben.

Waldemar Bałda
Waldemar Bałda
I tylko - zdaje się - nieliczni ostrowianie coś tam usiłują odpowiedzieć na jakże zmasowany atak. A to przecież takie wszystko proste... Jakie machlojki, jakie kombinacje? Nieszczęśliwy klub, nieszczęsny prezes jego; ot i co. Kombinowali jak koń po wojnie, żeby tylko wszystko było na tip top: zamawiali helikopter, ażeby cherlawe szeregi wzmocnić kozakiem nie do zastąpienia, potem zamieniali helikopter na samolot, trenowali trzy dni (a kto ich wie, może i dłużej?), ogłaszali alert najczerwieńszy z czerwonych - i bieda, i rozpacz, żałoba oraz sromota...
Najpierw Dryml przyjechał ledwo żywy, zaraz potem arcybandyta (dziw, że jeszcze nie dynda na jakiejś gustownej szubienicy!) wynajęty przez krakusów do wykonania mokrej roboty obalił go na tor tak zbójecko, że zmęczony i zestresowany Czech ducha o mało nie wyzionął i trafił do szpitala, a jakby jeszcze tego było mało, okazało się, że młodzieżowy dżoker Drabik ma motocykle owszem, piękne, ale jakoś niezdolne do przejechania czterech kółek w całości - i na dodatek ktoś puścił szczura w parkingu, iż z numerami niektórych zawodników też jest jakby nie halo...

Mało tego złego, tych nieszczęść? Co w takiej sytuacji pozostaje do zrobienia, jak nie zgasić właśnie światło? Przecież wiemy skądinąd, że gospodarzom w sporcie nawet ściany pomagają: nie musiał światła gasić prezes Wodniczak ani żaden pachołek jego pokorny, ono samo zgasło ze strapienia nad faktem, który trener Dzikowski streścił w wyjątkowo trafnym grepsie (cytuję za Dawidem Bilskim: "(…)wszystko posypało się po upadku Alesa Drymla")… Będąc świadome (bo kto powiedział, że urządzenia nie mają duszy? Moje kolejne samochody np. ją miały - wiedziały, że nie mogą się psuć na trasie, gdyż tyle zyskają, że zostaną na poboczu, gdyż niczego w nich naprawić nie potrafię, zatem jeśli ulegały awariom, to w pobliżu warsztatu albo stacji benzynowej!) ile sił, środków i starań włożono w wygranie meczu z Wandą, nie chciało patrzeć jak to wszystko, co chyżo zmierzać miało ku szczęśliwemu finałowi, rozpada się niczym domek z kart.

A może te światła zbuntowały się przeciwko zachowaniu fanów? Obejrzałem (nieźle nagłośniony) filmik z wyścigu, w którym na tor upadł Dryml - no, takiego skandowania i ja bym się wstydził… Ale może być i tak, że światła chciały uchronić prezesa Ostrovii przed jeszcze jednym wydatkiem. O godz. 22 w Polsce zaczyna wszak obowiązywać cisza nocna, podczas której poziom hałasu w strefie zamieszkania nie może przekraczać 60 decybeli. Stadion Miejski - jeśli mnie pamięć nie myli - nie leży raczej w szczerym polu, lecz w ludnym mieście; motocykle zaś żużlowe (zwłaszcza do spółki z dynamicznie reagującą publicznością) emitują tych decybeli jakby więcej: czy nie było tu niebezpieczeństwa podpadnięcia służbom, zobligowanym do reagowania na naruszanie zasady zachowywania w okresie ciszy nocnej spokoju?

No a młodzież szkolna, licznie przecie obecna na meczu? Miała prawo przebywać w miejscu publicznym w porze mocno późnej czy nie? A skoro już tam była - wszyscy wiemy, że młodym figle jeno w głowie oraz psoty: kto by potem za ich ewentualne bezeceństwa płacił, gdyby tak w euforii tryumfu (bądź też rozpaczy niepowodzenia) wylegli na ulice?

Powiadam: dajcie spokój prezesowi z Ostrowa i jego podwładnym - organizatorom. Wygaśnięcie świateł po sześciu biegach nerwowo rozwijającego się meczu było rozwiązaniem najlepszym z najlepszych. Kto wie, do czego doszłoby, gdyby "rozsypana" Ostrovia złapała bęcki. Ludzie dziwnie nerwowi ostatnimi czasy są, jeszcze doszłoby do jakichś zamieszek, dewastacji, niszczenia mienia wspólnego i prywatnego, niesmacznych wybryków, naruszenia obyczajów. A tak - jest świetnie. Światło zgasło (samo! Samo! Samo! Bez niczyjej oczywiście pomocy!) - nieudany mecz się nie liczy, dzięki czemu można wszystko zaczynać od nowa. Uzdatnić Drymla (poddać go rehabilitacji i może przyśpieszonej kuracji sanatoryjnej), kupić Drabikowi nowe motory, poprawić - w oczywisty sposób niezawinione i absolutnie przecież bez znaczenia - przyporządkowania nazwisk do numerów, no i, aha!, wystąpić do międzynarodowego trybunału o skazanie Allena w trybie doraźnym na powieszenie.

Można by jeszcze (wszak zbrodnie przeciwko ludzkości nie podlegają przedawnieniu) postawić w stan oskarżenia Pytla za złośliwy i chamski upadek na torze w Krakowie, pozbawić prezesa, trenera, kierownika drużyny i wszystkich funkcyjnych Wandy licencji (nie ma za co? Jest za co: przecież spreparowali tor przed pierwszym meczem z Ostrovią! Powie ktoś, że nie mogli spreparować, bo przygotowywał go komisarz? Nie szkodzi, nie szkodzi, w razie czego trzeba go nakłonić, aby zeznał, że działał pod presją i był obijany knutem czyli nahajką - w końcu mówi się w Polsce, że coś w przeszłości Ostrovii zawdzięczał...), zawodnika Barana zdyskwalifikować za aluzyjne wypowiedzi po nieszczęśliwej awarii, trenera Widerę za ujawnianie sekretów korporacyjnych (gadał coś nieroztropnie o ostrowskich zaszłościach) no i znaleźć jeszcze coś na Hansena, bo za dobrze mu w obu spotkaniach szło. Może silnik miał przelitrażowany, może był na dopingu?

Jak więc widać, dzięki patriotycznej i obywatelskiej postawie oświetlenia Stadionu Miejskiego w Ostrowie Wielkopolskim wszystko może teraz pójść gładko i pięknie. Więc o co tyle szumu? Ludzie, litości...

Że jednak za opamiętanie nienawistników, którzy nie chcą wierzyć w absolutną niewinność ostrowskiego prezesa i pachołków jego, nie dałbym pięciu groszy, suponuję wszelako, aby sprawą zajęła się Czcigodna Komisja Ostateczna w randze Głównej. Proponuję więc, aby gdzieś tak za dwa lata (znam jej pracowitość, dociekliwość i tempo działania, więc termin sugeruję chyba realny...) wydała werdykt: na oświetlenie Stadionu Miejskiego nakłada się karę zawieszenia w czynnościach na okres dwóch godzin z zawieszeniem wykonania kary na okres próby trwający pięć godzin - za samowolne, z nikim nieuzgodnione przerwanie zawodów. Gwarantuję, że wtedy już wszyscy będą kontenci. Nawet ci wyznawcy teorii spiskowych.

Tak jak są bez wątpienia kontenci dotychczasowi klienci Czcigodnej Komisji: zainteresowani rozstrzygnięciem sporu klubu z Rzeszowa z jego niedawnym jeźdźcem nazwiskiem Okoniewski czy (traf chce) funkcjonariusze klubu z Krakowa, których karę, nałożoną na ściganta nazwiskiem Lahti, odpowiednie instancje zatwierdziły - i choć pieniędzy nie wpłacił, mógł przez cały sezon hasać po polskich torach, ile sił oraz chęci. Bo zdaje się, że jedyną ratę uregulowano dopiero przed pierwszym spotkaniem Wandy z Ostrovią, i to - ludzie tak bąkają - nie z inicjatywy ukaranego jeno jego ostrowskich pracodawców, obawiających się snadź kłopotów z zatwierdzeniem pozytywnego (jak mieli prawo mieć nadzieję) wyniku, uzyskanego w Nowej Hucie.

Gdzieś była, Komisjo Ostateczna, gdy Pan Fin lekce sobie Twe postanowienia ważył? Dlaczego nie grzmiałaś? I na co czekasz z werdyktem w - dla wielu niejasnej - sprawie Okoniewski vs. Marma? Czyżbyś zamierzała ogłosić postanowienia na wiosnę? A co, jeśli okaże się, że ten ostatni jednak nie miał prawa jeździć w Grudziądzu? Będzie seryjna weryfikacja wyników? Śmiechu to wszystko jest warte.

I dlatego - ceterum censeo - uważam, że Główna Komisja Sportu Żużlowego w pełnym składzie powinna wreszcie odejść. Suponuję tak z chęcią dopomożenia członkom jej: jasno widać, że robota, której się podjęli, dawno ich przerosła (względnie im się przejadła), a i odejście krzywdzące dla nikogo nie będzie, a już dla Pana Przewodniczącego przede wszystkim. Z wielkiego świata dochodzą informacje, że zyskał On lepszą posadę, europejską. Biedy więc nie zazna, a my może zyskamy szefa ukochanego sportu, o którym nawet ekswicepremier Giertych nie powie, iż to ciamciaramcia...

Waldemar Bałda

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×