Jestem gotowy na Grand Prix - rozmowa z Piotrem Pawlickim, mistrzem świata juniorów
Piotr Pawlicki w wieku 20 lat sięgnął po tytuł mistrza świata juniorów. W Pardubicach przyznał, że gdyby nadarzyła się okazja startów w Grand Prix, jest już gotów na występy w elicie w 2015 roku.
Maciej Kmiecik: Od strony sportowej, ten trzeci turniej finałowy w Pardubicach był najtrudniejszy ze wszystkich trzech? Byłeś zdecydowanym liderem, a mimo tego mówisz, że jechałeś pod dużą presją...
Piotr Pawlicki: Wydaje mi się, że najtrudniejszy był właśnie występ w Pardubicach. Ciążyła na mnie ogromna presja. Być może inni zawodnicy, gdyby prowadzili z taką przewagą jak ja, nie wyobrażaliby sobie innego rozwiązania niż złoty medal. Ja wiedziałem jednak, że stawka finalistów jest mocna i jeszcze nic nie jest przesądzone. W podświadomości tkwiła gdzieś taka myśl, że to przecież ja jestem najbliższy tego tytułu, że to to inni muszą mnie gonić. Wiedziałem tylko, że muszę spokojnie pojechać i zdobyć te 8-9 punktów.- Zdecydowanie tak. Chciałem już tylko dojechać do końca te zawody cało i zdrowo. Zacząłem już powoli myśleć o tym, by wrócić do domu i jak najlepiej przygotować się na niedzielny finał w Gorzowie. Patrzyłem już pod kątem finału Enea Ekstraligi. Wiem, że gdyby mnie tam zabrakło, mój zespół miałby trudniej. Dlatego po tym, jak zapewniłem sobie tytuł mistrzowski, nie jechałem już "na pałę" i nie ryzykowałem. Dwa ostatnie biegi nie było już dla mnie istotne. Poszczególne turnieje wygrywałem już wcześniej. Nie zależało mi już na trzecim zwycięstwie tylko na szczęśliwym ukończeniu cało i zdrowo zawodów.
W niedzielę pojedziesz w finale Enea Ekstraligi na bazie tej euforii, w której jesteś w Pardubicach czy po powrocie do domu musisz się wyciszyć i "zresetować" głowę? - Normalnie wrócę do domu i spokojnie podejdę do niedzielnego meczu. Lubię jeździć dzień po dniu, kiedy mi idzie, kiedy dobrze się czuję na motocyklu. Kiedy wygrywam starty, jestem szybki na trasie i robię na motocyklu to, co ja chcę, a nie to co motocykl. To mnie nakręca do jeszcze lepszej jazdy. Mam wtedy "czystszą" głowę i jestem lepiej nastawiony do kolejnych występów. Dla mnie znacznie lepiej jechać na kolejne zawody po takim sukcesie niż po nieudanym meczu.Czyli w niedzielę walka o kolejne złoto...
- Jadę do Gorzowa na pełnym gazie. Chciałbym zdobyć dużo punktów dla Fogo Unii Leszno i zdobyć z nią złoto. Nikt na nas nie stawiał, a pokazaliśmy w play-offach fajny żużel. W końcówce sezonu zaczęliśmy jechać i - za przeproszeniem - co niektórym buzie zamknęliśmy. Nie ma jednak co chwalić dnia przed zachodem słońca. Jedziemy i walczymy o mistrzostwo.
Pamiętam jak rozmawialiśmy przed rokiem w Pardubicach po finale DMŚJ i mówiłeś, że w zeszłym sezonie srebro przyciągało srebro. Teraz odwrotnie, złoto ciągnie za sobą kolejne złoto... - Faktycznie, tak było. W Pardubicach zdobył srebrny medal DMŚJ, a kilka dni wcześniej wywalczyłem tytuł wicemistrza świata juniorów indywidualnie. W tym roku udało mi się poprawić oba wyniki, bo zarówno z DMŚJ jak i IMŚJ przywiozłem złoto. Oznacza to, że zrobiłem krok do przodu. Mam nadzieję, że tą dobrą ścieżką pójdę po kolejne sukcesy.- Tak. Decyzja na tak byłaby od razu. Czuję się już na siłach wystartować w Grand Prix. Myślę, że nie ma co czekać.
W Pardubicach miałeś okazję świętować sukces wraz z gronem swoich najwierniejszych kibiców. Spodziewałeś się takiej fety na twoją cześć?
- Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tym sukcesem cieszyć się z najbliższymi, a także moimi przyjaciółmi, którzy są moimi kibicami. Dziękuję rodzicom, całemu mojemu teamowi, mojej dziewczynie, która specjalnie przyjechała na te zawody dla mnie. Jestem szczęśliwy, że mam takie wsparcie nie tylko w chwilach triumfów, ale także wtedy, gdy wiedzie się trochę gorzej.