Lwim pazurem (14): Cieślak i tak numerem jeden. Nie szanujemy ludzi sukcesu i im zazdrościmy

- Marek Cieślak nie jest cudotwórcą. Zrobił co mógł, żeby jego zespół awansował do finału. Mimo porażki, nadal jest numerem jeden - pisze w swoim felietonie Marian Maślanka.

 Redakcja
Redakcja

Cieślak i tak numerem jeden. Nie szanujemy ludzi sukcesu

Wielki cios dla całego Tarnowa, bo drużyna, która była zdecydowanie najlepsza w rundzie zasadniczej, nie awansowała do finału Enea Ekstraligi. Nie mam jednak wątpliwości, że Marek Cieślak zrobił w obu półfinałach wszystko, co mógł. Jego drużyna, mimo ogromnych osłabień, starała się nawiązać walkę. Nikt nie jest jednak cudotwórcą. Nie da się podnieść drużyny po tak ciężkich doświadczeniach. Ich było zbyt wiele w zbyt krótkim czasie.
Tarnowianom w tym wszystkim brakowało też sportowego szczęścia. W drugim półfinale defekt na prowadzeniu miał Jacob Thorssell. Ciężko jeździło się Januszowi Kołodziejowi. Całe zło dotknęło Jaskółki w jednym momencie. Niestety, w tym najważniejszym i kluczowym w przypadku rozdawania medali.

Przyjęliśmy system rozgrywek, w którym takie scenariusze mają prawo mieć miejsce. Nie wiem, czy to jest do końca dobra rozwiązanie. Sam przeżywałem to na własnej skórze. Po sezonie 2008 złożyłem zresztą rezygnację. Prowadziliśmy wtedy całe rozgrywki, byliśmy faworytem. Wydawało się, że wszystko jest w naszych rękach. Doszło jednak do bardzo pechowego upadku Sebastiana Ułamka i Lee Richardsona w meczu półfinałowym z Unią Leszno. Wszystko się rozsypało. To był tak poważny cios, że nie byliśmy w stanie pojechać skutecznie nawet o brązowy medal. Ten system nie jest idealny dla prawdziwego kibica speedwaya. W sporcie powinien wygrywać najlepszy. Nie może być tak, że dorobek całego sezonu przekreślają jeden czy dwa mecze.

Jest wielka radość w Lesznie i Gorzowie, ale przecież za rok te kluby mogą mieć ten sam problem. Naprawdę uważam, że należy coś wymyślić. Niech ta runda finałowa nadal funkcjonuje, ale wprowadźmy premiowanie drużyny, która była najlepsza w rundzie zasadniczej. Ona teraz traci na znaczeniu.

A co do Marka Cieślaka, to zauważyłem, że niektórzy cieszą się z jego przegranej. Być może są tacy, którzy na nią bardzo czekali. Mnie to dziwi i patrzę na to zupełnie inaczej. Cieślak to dla mnie nadal niekwestionowany numer jeden w polskim żużlu, jeśli chodzi o trenerów. To nie podlega żadnej dyskusji. Jesteśmy jednak takim narodem, że zazdrościmy ludziom, którym się zbyt dobrze powodzi. Nie szanujemy ludzi sukcesu. Od razu szukamy sposobów na umniejszenie ich dokonań i czekamy aż tylko powinie się im noga. Sam to przerabiałem. Kiedy byłem w Częstochowie i zaczęło nam iść pod górkę, rozmawiałem długo ze swoimi przyjaciółmi. Pytałem, co robię źle. Dostałem jasną odpowiedź, że zbyt dużo rzeczy przez długi czas mi się udawało. Polacy są taką nacją. Nie potrafimy się cieszyć sukcesem innym. Jeśli on jest jeszcze jednorazowy, to w porządku. Na dłuższą metę mamy jednak z  tym problem. Przykre to, ale prawdziwe.

Wiele dzieje się także w Zielonej Górze. Odchodzi Rafał Dobrucki. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy przeczytałem informację na ten temat. Uważam, że on bardzo dobrze wprowadził się do żużla jako trener. Szedł w naprawdę świetnym kierunku. Oby nie okazało się, że o tym odejściu zadecydowało coś innego, co nie jest związane z jego merytoryczną działalnością. Moim zdaniem Rafał nie popełnił żadnego błędu. Cała sytuacja jest dla mnie trudna do zrozumienia.

Wszystko, co dzieje się obecnie w Zielonej Górze, nie napawa optymizmem. Niewiarygodne, bo to świetnie prowadzony klub z doskonałym zapleczem sponsorskim i kibicowskim. Nagle to wszystko zaczęło się sypać. Nic jednak nie trwa wiecznie. Przyczyn jest wiele i działacze muszą uspokoić sytuację. Ten klub nadal chce być w czołówce. Trzeba nad tym wszystkim zapanować, a ja mam wrażenie, że idzie to w drugą stronę. Nie sądzę, że właściwym kierunkiem jest rozstanie z Dobruckim. To dla mnie jest niepokojące.

Falubaz musi rozglądać się za następcą. Czy będzie im trudno? Zarząd na pewno sobie poradzi, ale ciężko powiedzieć, czy będzie lepszy czy gorszy. To nie tylko od niego będzie wszystko zależeć. Zastanawiam się, co naprawdę się stało. Inteligentnym młody człowiek, który ma już sukcesy, nagle odchodzi. Coś musi się dziać i to jest wielka zagadka. Następcy się jednak znajdą. Trochę ich na rynku jest. Sam jestem ciekaw, kto dostanie zadanie prowadzenia Falubazu do kolejnych sukcesów.

Marian Maślanka

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy SPAR Falubaz Zielona Góra znajdzie lepszego trenera od Rafała Dobruckiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×