Adam Skórnicki i Unia. Skazani na siebie

Leszczyńska drużyna była jak zupa, której do smaku potrzeba było jednego niezbędnego składnika. Dzięki temu, że udało się go znaleźć, Byki powalczą jesienią tego roku o medale.

Michał Wachowski
Michał Wachowski
1 czerwca 2014 roku nawet najwierniejsi kibice Fogo Unii zwątpili w to, czy ich ulubieńcy powalczą o coś więcej niż piąte miejsce w tabeli. Byki przegrały wówczas na własnym torze z tarnowską Unią, a wynik nie był wcale jedynym zmartwieniem. Leszczynianie nie tworzyli bowiem drużyny. Do gardeł skakali sobie Nicki Pedersen i Piotr Pawlicki, a Duńczyk odepchnął w parku maszyn menedżera - Pawła Jądera. Gdybyśmy mieli do czynienia z grą komputerową, wielu z nas wcisnęłoby "reset", wróciło do budowania drużyny od nowa lub cofnęło się do początku ligowego sezonu.
Plan nowego prezesa, Piotra Rusieckiego, który obiecał leszczyńskim kibicom medale, był na granicy przepaści i mógł lec w gruzach. Gdyby spytać o jego największy sukces w roli działacza, wielu wymieniłoby przekonanie do startów w Unii Nickiego Pedersena. Inni uznaliby, że były to skuteczne negocjacje z teamem Pawlickich. Decyzją, która po latach zostanie uznana za najważniejszą, mogło być jednak zatrudnienie Adama Skórnickiego. "Reset" okazał się bowiem zbyteczny. Jego przybycie, jak za dotknięciem magicznej różdżki, rozwiązało trapiące leszczynian problemy.

W Lesznie nie trzęsą portkami

Odkąd w parku maszyn na dobre pojawił się "Skóra", Byki poległy w zaledwie jednym spotkaniu. W czterech odniosły zwycięstwa, w tym najważniejsze - w wyjazdowym meczu ze SPAR Falubazem Zielona Góra. Jedno - ze Stalą Gorzów, dające tak daleki 1 czerwca awans do play-offów - zakończyło się remisem.

Leszczyńska drużyna była jak zupa, której do smaku (a może i jadalności?) potrzeba było jednego niezbędnego składnika. Inni żużlowcy, pytani o Skórnickiego, zwykli przyznawać: "jeden z najsympatyczniejszych gości, których poznałem". Gdy przed laty zdobywał Indywidualne Mistrzostwo Polski, na palcach jednej ręki można było policzyć tych, którzy szczerze mu tego nie gratulowali. "Skóra" to showman, człowiek jedyny w swoim rodzaju. Tylko on mógł wyjść na scenę podczas balu żużlowego i zabawiać publiczność, śpiewając wspólnie z tenorem. Jak widać na przykładzie Fogo Unii, jego humor i wieczny "luz" mogą być zaraźliwe.
Decyzją, która po latach zostanie uznana za najważniejszą, mogło być jednak zatrudnienie Adama Skórnickiego Decyzją, która po latach zostanie uznana za najważniejszą, mogło być jednak zatrudnienie Adama Skórnickiego
Gdy Skórnicki pojawił się w parkingu, z zawodników - o czym sami podkreślają - spadło ciśnienie. Nowemu menedżerowi pomóc mogły cechy charakteru: szaleństwo połączone ze spokojem. Czy można było przesadnie stresować się meczem w Zielonej Górze po słowach: "to Falubaz potrzęsie portkami"? Wyniki pokazują, że brak presji narzucanej przez "Skórę" nie wiązał się jednak z mniejszą mobilizacją czy zupełnym rozluźnieniem. Fakt, że rozpoczynał szkoleniową pracę jako czynny żużlowiec, także miało duże znaczenie. Dzięki sympatii kolegów, pozyskanej na torze, mógł rozmawiać z nimi na niedostępnym dla wielu poziomie. - Obserwując go z boku, widać, że jest wyrozumiały. Nie zmienia się nawet wtedy, gdy w czasie meczu pojawiają się problemy. Zaraża innych humorem i swoim spokojem - mówią nam w klubie. Nikt inny, jak właśnie "Skóra" potrafi uśmiechnąć się i dotrzeć do każdego zawodnika. Jest menedżerem, który nie nastawia żadnego żużlowca przeciwko sobie. Wydaje się być też ostatnią osobą, która mogłaby rozzłościć Pedersena.

Podniósł z desek boksera

Skórnicki jest twórcą "team spirit", którego w Lesznie brakowało. Atmosfera, która poprawiła się na lepsze, jest jego główną, choć nie jedyną zasługą. Szybko zdobył zaufanie zawodników, pokazując, że za słowami mogą pójść czyny. Problemy Unii z wygrywaniem na własnym torze dostrzeżono już w poprzednim sezonie. Pomimo zapowiedzi i szczerych chęci, nic z tym jednak nie zrobiono. - Gdyby Unia była bokserem, z powodu tylu porażek u siebie już dawno musiałaby skończyć karierę - stwierdził w swoim stylu "Skóra", już w pierwszych dniach pracy decydując się na konkretne działania.

Zmiany na lepsze nastąpiły już podczas jego debiutu przeciwko Unibaksowi. Nowy menedżer wsłuchał się w zdanie zawodników, oczekujących przyczepnego toru. Nawiezienie paru ton nawierzchni nie było bez znaczenia dla wyniku spotkania, wygranego przez Byki sześcioma punktami. - Odkąd jest z nami Adaś, wszystko zmienia się na lepsze. W końcu potrafię odnaleźć się i dobrze zapunktować na własnym torze - przyznaje Piotr Pawlicki. Nie jest on wcale wyjątkiem, gdyż poprawę wyników widać też na przykładzie Grzegorza Zengoty i Damiana Balińskiego.
 - Gdyby Unia była bokserem, z powodu tylu porażek u siebie już dawno musiałaby skończyć karierę - stwierdził w swoim stylu - Gdyby Unia była bokserem, z powodu tylu porażek u siebie już dawno musiałaby skończyć karierę - stwierdził w swoim stylu "Skóra"
- Jeśli zawodnicy będą spisywać się słabo, wsiądę na motocykl i dostaną ode mnie lanie - ostrzegał Skórnicki. Jego słowa mogą się ziścić, ponieważ po poważnej kontuzji biodra, która w maju zatrzymała jego karierę nie ma już większego śladu. Menedżer Unii porusza się bez pomocy kul i biega po parku maszyn, doradzając swoim zawodnikom. - Moja kariera jeszcze się nie zakończyła - zapewnił w niedawnym wywiadzie. Zarząd Fogo Unii daje jednak do zrozumienia, że widzi go w roli szkoleniowca na stałe.

Potrzebują siebie nawzajem

Żużlowcy typu Adama Skórnickiego nawet w wieku pięćdziesięciu lat odpowiedzą, że zamiast pracy trenerskiej, woleliby wrócić na żużel. W życiu nadarzają się jednak szanse, które mogą już nigdy nie wrócić. Unia potrzebuje Skórnickiego, tak samo jak Skórnicki potrzebuje Unii - nawet jeśli jedna ze stron jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy.

- Klubem najbliższym mi sercu była, jest i będzie Unia - deklarował wielokrotnie "Skóra". Jedną z jego największych rozterek było zawsze to, że jako zawodnik nie zrobił w Lesznie wybitnej, wymarzonej przez siebie kariery. Unia pozostawała w jego myślach, jednak w ostatnich latach nie było mu dane w niej startować. Choć pewien rozdział został definitywnie zakończony, książka pod tytułem "Unia i Skóra" ma wiele stron czekających na zapisanie. Marzenia o wielkiej karierze w Lesznie mogą się spełnić właśnie teraz, gdy wrócił w rodzinne progi w roli menedżera.

Michał Wachowski

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Adam Skórnicki powinien zakończyć żużlową karierę i zostać na stałe w Unii Leszno?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×