Tadeusz Zdunek rozgoryczony po meczu w Częstochowie. "Wyszło pośmiewisko, nie wiem czy to jeszcze sport"
Jadące bez dwóch najlepszych zawodników Wybrzeże przegrało w Częstochowie różnicą 20 punktów. Tadeusz Zdunek zauważył, że gdyby wystąpili Madsen i Jonasson, byłaby realna szansa na wygraną.
Ostatnie wyniki klubu nie pomagają jednak w rozmowach z potencjalnymi sponsorami. - To jest logiczne. Nie rozumiem tylko tego, że zawodnicy tego nie rozumieją. Zarobki żużlowców zależą od kibiców i sponsorów. Gdy nie zdobywają oni punktów, z każdego meczu klub traci na biletach kilkadziesiąt tysięcy złotych. Te fundusze trafiłyby do nich, a jak stadion jest pusty, są wyrzucane przez okno. Rozmawiałem o tym z Piotrem Baronem i doszliśmy do takich wniosków, że niezależnie od płynności w klubach są środki, które zmuszają kluby do wypłacenia należnych im pieniędzy. Ci zawodnicy prędzej czy później i tak je dostaną, więc gdy zdobywają mniej punktów, zarabiają mniej - przypomniał główny sponsor klubu znad morza.
Czy mimo długów klubu wobec zawodników, Zdunek ma do nich żal? - Tak, bo była duża szansa na wygraną w Częstochowie. Zmobilizowaliśmy się na koniec, przyspieszyliśmy spłatę długów. Od momentu, w którym odszedł pan Terlecki i zajmuję się klubem, mocno zmniejszyliśmy zadłużenie. W zamian Jonasson w meczu ze Stalą jeździł po parku maszyn na hulajnodze, a Pieszczek rozchorował się na trzy dni. To są jakieś jaja. Zebrałem wszystkich zawodników, wytłumaczyłem jak wygląda sytuacja, skąd możemy dostać pieniądze. Nikt nie może powiedzieć, że nie znał sytuacji klubu. Każdy wiedział jak ważne są te dwa mecze. Wyszło pośmiewisko z zarządu i kibiców. Nie wiem czy to jeszcze sport - zakończył Tadeusz Zdunek.