Po bandzie (7): Niespodzianki, "papierowi" faworyci i czkawka po Czai

- Problemem Orła będą juniorzy. Chciałbym, żeby w przyszłości w Łodzi ruszyło szkolenie. Na razie nie ma ku temu możliwości - pisze w swoim felietonie "Po bandzie" Witold Skrzydlewski.

 Redakcja
Redakcja

Niespodzianki i czkawka po Czai

Pierwsza kolejka za nami. Według mnie były trzy niespodzianki. Po pierwsze Gniezno, które wygrało w Grudziądzu, a poza tym remis w Daugavpils i wygrana rybniczan nad bydgoszczanami. Te rozstrzygnięcia mnie zaskoczyły. Okazało się, że jedyny przewidywalny wynik padł w meczu mojej drużyny. To świadczy tylko o tym, że sport lubi niespodzianki. Na tym polega cały urok. Panowie z Grudziądza mecz z Gnieznem odznaczyli krzyżykiem pewnie już przed jego rozpoczęciem, a tutaj boom. Podobnie pewnie myśleli szefowie Daugavpils, którzy podchodzili pewnie do tematu w ten sposób, że przyjeżdża taki Lublin, więc co może się stać. Mieli ich rozjechać, a mamy remis.

Każdy też wiedział, że spadkowicz, czyli Polonia, jest nadal silny. Tymczasem przegrali w Rybniku. Ciekawa sprawa i jednocześnie dziwna. My przegraliśmy. Co się z tym wiąże? Jeśli kolejna seria spotkań "sypnie" znowu niespodziankami, to może się okazać, że niektórzy faworyci byli tylko "papierowi".

W różnych komentarzach można wyczytać, że jestem pesymistą, który w ogóle nie wierzy w swoją drużynę i tak jest co roku. Odpowiadam, bo sprawa jest bardzo prosta. Skrzydlewski jest realistą. Być może to różni mnie od kibica, który podchodzi do sportu emocjonalnie. Ja staram się analizować na chłodno.

Pierwsza kolejka pokazała wprawdzie, że GKM ma problemy, ale one widoczne są również u nas. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy czkawką nie odbije mi się brak ryzyka. Nie podjąłem go przed sezonem. Chodzi o Artura Czaję. Można było go zatrudnić. Kiedy wracałem z Rzeszowa, to myślałem o tym, czy nie popełniłem błędu.

Juniorzy nie tylko mogą być naszym problemem, ale już nim są. Co najważniejsze, nie ma za bardzo jak zasypać tej dziury. To jest w ogóle produkt reglamentowany. Gościem mogą być tylko ściśle określeni żużlowcy, którzy przykładowo nie zostali powołani do kadry. Krąg się zawęża. Kiedy się znajdzie ktoś dostępny i nawet zdolny, to często nie ma sprzętu. Jest duży problem.

W Łodzi będzie szkolenie?

Zgadzam się, że szkolić powinni wszyscy, a nie tylko Ekstraliga. Skąd jednak wziąć na to kasę? To nie jest sport jak piłka nożna, że szkolenie może odbywać się masowo. Moja córka organizuje teraz turniej Skrzydlewska Cup, w którym zagra 198 drużyn. Oni dostaną profesjonalny sprzęt i koszty zamkną się w 100 000 zł. Tam będzie blisko 2500 dzieciaków. To pokazuje, jaka jest różnica.

Trzeba stworzyć ośrodek, który będzie szkolić juniorów. Mam na myśli Szkołę Mistrzostwa Sportowego. To jest właściwy kierunek. Wszystko i tak rozbijałoby się o pieniądze. Ważna byłaby również osoba, która miałaby odpowiadać za taki projekt. To musi być ktoś, kto będzie na to przeznaczać całą dostępną kasę, a nie traktować projekt jak swój własny biznes.

Uważam, że do momentu, kiedy w Łodzi nie będzie stadionu, o szkoleniu nie ma sensu myśleć. Moglibyśmy tylko zniechęcić ludzi do uprawiania tego sportu. Z czasem trzeba by jednak pewnie poszukać trenera, który będzie zajmować się tym na stałe. Wiele w tej kwestii może zmienić nowy obiekt. Jeśli chcemy się liczyć w żużlowym światku, a mamy takie aspiracje, to powinniśmy spróbować szkolenia młodzieży.

Witold Skrzydlewski

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×