W II lidze nie ma jazdy lewą ręką na składaku - rozmowa z Michałem Widerą, trenerem Wandy Instal Kraków

Michał Widera po odejściu z Ostrowa znalazł zatrudnienie w Krakowie. Jego nowa drużyna zaliczana jest do faworytów rozgrywek. - Stawiamy na atmosferę oraz polską kadrę - zaznacza trener Wandy.

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus

Oliwer Kubus: Wykorzystując korzystną aurę drużyny zaczynają wyjeżdżać na tor. A jak jest w Krakowie? Czy ustalono już plan treningów i sparingów?

Michał Widera: Zaczynamy pracować na krakowskim torze, który systematycznie wysycha i umożliwia pracę cięższym sprzętem. Wyjedziemy w odpowiednim czasie. Sparingi mamy zaplanowane na 5-6 kwietnia, kiedy zmierzymy się z Rybnikiem, oraz 29 marca, gdy podejmiemy Orła Łódź, a jeśli zajdzie potrzeba, przeprowadzimy rewanż u pierwszoligowca w terminie dogodnym dla obu zespołów.

Jest sens bardzo szybkiego rozpoczynania treningów? Czy warto się spieszyć, mając na uwadze eksploatujący się sprzęt i niewysoki budżet zawodników drugoligowych?

- Jeśli chodzi o światową czołówkę i ekstraligowców, którzy mają bardzo dużo sprzętu do testowania, to właśnie temu służy wcześniejszy okres treningowy. W II lidze, co oczywiste ze względów finansowych, trzeba racjonalnie podejść do tematu, żeby przed inauguracją nie remontować silników i dopasowywać się od nowa.

W II lidze jako faworytów do awansu typuje się przede wszystkim Wandę i Ostrovię. Pan podziela ten pogląd? Te zespoły prezentują się najmocniej, ale z drugiej strony "papier" nie zawsze ma przełożenie na rzeczywistość.

- Ciężar konieczności awansu leży po stronie Ostrovii. I niech tak zostanie. Skład tego zespołu jest liczny i obiektywnie mocny. Piła i Krosno też nie będą chłopcami do bicia, a siłą Rawicza pozostaje specyficzny tor. Będzie ciekawie i jak zwykle wszystko zweryfikuje tor. Wanda stawia na atmosferę oraz polską kadrę. Zawodnicy muszą mieć spokojne głowy i finansową stabilność.

Został pan zatrudniony w Krakowie już po okienku transferowym. Decyzje odnośnie do kontraktów były z panem konsultowane? Czy z perspektywy trenera będzie to dobra do prowadzenia drużyna?

- Kontrakt ze mną został parafowany późno, ale skład kompletowaliśmy w 90 procentach razem. Dobra drużyna do prowadzenia to taki swoisty "superumysł" - przyjazny sojusz w harmonii wspólnego celu większej liczby umysłów. Wszyscy zawodnicy są świadomi swoich możliwości oraz składowej wartości krakowskiej drużyny.

Dlaczego zdecydował się pan na Kraków? Czy przed podpisaniem umowy z Wandą zasięgał pan opinii o tym klubie?

- Z zarządem klubu zawsze żyłem w dobrych relacjach. W końcówce sezonu jeździłem z Marcinem Nowakiem na mecze Wandy, więc nie musiałem zasięgać niczyjej opinii, by zauważyć bardzo dużo pozytywnych zmian. Była to jedna z dwóch ofert, ale bardzo konkretna.

Kadra Wandy jest szeroka. Ale czy nie za szeroka? Do pięciu miejsc kandyduje przynajmniej siedmiu żużlowców. Odsunięcie któregoś od składu nie zagęści atmosfery?

- Kadra jest w sam raz. Lykke Nielsen, Raun i Hlib posiadają kontrakty warszawskie, zostaje zatem siedmiu zawodników, z których wybierzemy wyjściową piątkę na podstawie meczów sparingowych. Dwóch jeźdźców w odwodzie przy tak kontuzjogennym sporcie to wbrew opiniom dość wąski skład. Dużym plusem tej drużyny jest fakt, że jej trzon stanowią krajowi zawodnicy i obędzie się bez odsypiania zawodów zagranicznych na kozetce przed meczem.

Jak podchodzi pan do zatrudnienia Pawła Hliba? To żużlowiec o dużym potencjale, a jednocześnie charakterny i chimeryczny.

- Sprawa Pawła jest otwarta. Wychodzimy jednak z założenia, że wszyscy zawodnicy muszą być bardzo dobrze przygotowani do sezonu na poziomie sprzętowym i kondycyjnym. W drugiej lidze nie ma już jazdy lewą ręką na składaku. Te czasy minęły bezpowrotnie.
- Nie musiałem zasięgać niczyjej opinii, by zauważyć bardzo dużo pozytywnych zmian - mówi o Wandzie Michał Widera - Nie musiałem zasięgać niczyjej opinii, by zauważyć bardzo dużo pozytywnych zmian - mówi o Wandzie Michał Widera
Problemem pozostają juniorzy. W kadrze znajduje się tylko Patryk Wolniewiński. Z innymi są prowadzone rozmowy?

Tak, ale jeśli niektóre drużyny z I ligi nie mają odpowiedniego zaplecza juniorów, to co mają powiedzieć następni w kolejce drugoligowcy? Nie możemy oprzeć się tylko na Patryku i zdajemy sobie sprawę, że trzeba jeszcze kogoś dokontraktować. Po pierwszych sparingach dojdzie zapewne do wypożyczenia z wyższych lig.

Będzie pan współpracował z menedżerem Michałem Finfą. Kto za co będzie odpowiedzialny i do kogo będzie należało decydujące zdanie w kwestii składu?

- W zasadzie ten podział jest jasno określony od początku i powinien się sprawdzić. Nikt nikomu w kompetencje nie zamierza wchodzić, bo pracy organizacyjnej jest bardzo dużo. Współpraca będzie miała charakter partnerski, ale wiadomo, że za wynik odpowiedzialny jest trener i od tej odpowiedzialności nigdy nie uciekałem.

Jako trener Ostrovii dużą rolę przywiązywał pan do przygotowania nawierzchni. W Krakowie zamierza pan coś w tym zakresie zmieniać? Preferuje pan tor do walki czy jedynym kryterium jest, by sprzyjał on gospodarzom?

- Wszyscy z oczywistych przyczyn ochoczo przyjeżdżali do Ostrowa, dlatego gdy była takowa możliwość, ścigaliśmy się towarzysko z lepszymi. Na tak szerokim i łatwym technicznie torze ważnym było "złapać" prędkość. Oczywiście preferuję tor, do którego spasowani są gospodarze, zarazem dobrze przygotowany do bezpiecznego i widowiskowego ścigania.

Dyskutuje się nad zasadnością istnienia II ligi. Uważa pan, że warto byłoby dwie niższe klasy połączyć bądź zmienić system rozgrywek?

W latach 80’ i 90’ obowiązywał podział na mecz-rewanż, jednak przy większej liczbie drużyn. I ten system był moim zdaniem najlepszy. Spadał ostatni zespół, a przedostatni walczył w barażach. Proste. Ostatnie zmiany w liczebności ekstraligi pokazują, że bawimy się na żywym organizmie, gdzie naturalny podział drużyn, które powinny jeździć w ekstra- czy pierwszej lidze, wydawał się oczywisty. Mam tu na myśli głównie ekipy z Rzeszowa i Ostrowa. Jestem za liczebną ekstraligą za mniejsze i sztywno ustalone stawki oraz niemniej liczną niższą ligą na rozsądnych i systematycznych wypłatach, wynikających z dużej liczby spotkań.

Trwa debata na temat tłumików. Jakie jest pana zdanie? Należy odgórnie zatwierdzić ten przelotowy i pozwolić na jego używanie w Polsce już od najbliższego sezonu?

- Na tym etapie, kiedy pozostaje rok na ewentualne użytkowanie polskiego tłumika, a za chwilę zaczynamy sezon, dopuszczenie nowego urządzenia wprowadziłoby oczywiste zamieszanie. Gdyby FIM zalegalizował tłumik w ubiegłym roku, na pewno część zawodników, startująca na przykład tylko w rodzimej lidze, mogłaby zaryzykować i przygotować jednostki napędowe pod nowe tłumiki, gwarantujące - opieram się na wypowiedziach Michała Szczepaniaka - większy komfort jazdy. Wszystko robione jest z opóźnieniem. Według mnie jest to przemyślane działanie, podobnie jak blokowanie udziału zawodnikom w cyklu SEC.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×