Nie robię z siebie klasowego żużlowca, bo nim nie jestem - rozmowa z Januszem Kołodziejem, indywidualnym mistrzem Polski

Janusz Kołodziej zaskakuje. Trzykrotny indywidualny mistrz Polski sam określa się mianem zawodnika średniej jakości. "Koldi" jednak przyznaje, że jego ambicje sięgają wyżej niż tylko krajowe sukcesy.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Maciej Kmiecik: Czwarte miejsce w Plebiscycie Tygodnika Żużlowego i SportoweFakty.pl dla indywidualnego mistrza Polski to chyba lekki niedosyt? Widać, że kibice postawili na sukcesy międzynarodowe, a nie krajowe...

Janusz Kołodziej: Od początku swojej kariery marzyłem o tym, by być wyróżnionym kiedyś za widowiskową jazdę. W tym roku udało się to zdobyć, czego zupełnie się nie spodziewałem. To jest dla mnie najcenniejsze. Miejsce w dziesiątce jest loterią. Myślałem, że inni zawodnicy znajdą się jeszcze przede mną. Okazało się, że byli za mną. Jestem dumny z tego, że kibice docenili mnie za widowiskową jazdę. Życzyłbym sobie, żeby tak pozostało do końca mojej kariery.

Poprzedni sezon był jednym z lepszych w twojej karierze?

- Biorąc pod uwagę, jak go zacząłem, to chyba jednym z najgorszych. Patrząc jednak jak go zakończyłem to faktycznie był niezły. Kibice pamiętają ostatnie występy i może dlatego pozytywnie oceniają poprzedni sezon. Zanim jednak do tego doszło, cały mój zespół wykonał ogromną pracę. Ja tak naprawdę chyba najmniej do tego wniosłem. To przede wszystkim duża zasługa wszystkich osób, które mi pomagają. Naprawdę się to opłacało. Dumny jestem, że się udało, a przede wszystkim, że trzymałem się mojego motto – dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Cały czas kierowaliśmy się tym hasłem. Opłacało się, bo końcówka sezonu była dla mnie zupełnie inna.

Co zrobić, żeby w sezonie 2014 od początku szło tak dobrze, jak w drugiej połowie roku 2013?

- Trzeba próbować wszelkich zmian, jakie tylko są możliwe. Na szczęście jestem zawodnikiem, który jest nieograniczony na rewolucje. Jeśli nie idzie, mogę wszystko wywrócić do góry nogami. Czasami wydaje się, że świat stanął na głowie, a jednak opłacają się te eksperymenty. Tak było w moim przypadku w poprzednim sezonie. Zmiany zaprocentowały, ale po jakimś czasie. To nie dzieje się od razu. W momencie, kiedy już mi szło i ludzie zaczęli chwalić, mój team już był po wykonaniu tytanicznej pracy. Natomiast, kiedy zbieraliśmy same negatywne opinie byliśmy w trakcie ogromnej pracy i było nam najtrudniej. To nas dopingowało do jeszcze cięższego wysiłku. Na koniec sezonu przyszło ukoronowanie tego wszystkiego, co wypracował cały mój zespół.

Można powiedzieć, że żużel stał się bardzo nieprzewidywalnym sportem? Czasami jedna zmiana technologiczna może przewrócić wszystko do góry nogami. Zawodnik kończy sezon w dobrym stylu, a w kolejnym nie potrafi się odnaleźć i odwrotnie...

- Ja jestem zawodnikiem średniej jakości i nie mogę powiedzieć, że jestem wykładnią dla innych żużlowców. Przez swoje doświadczenia jednak wiem, że nie ma recepty, jakiegoś złotego środka na to, żeby dobrze jeździć i żeby być na podobnym poziomie przez cały czas. Każdego roku zmienia się wiele czynników. Nie wiem, czy to jest temperatura, klimat czy coś ze sprzętem? Z dnia na dzień potrafi się tak to pozmieniać, że można zwariować.

Jesteś bardzo skromny mówiąc - jestem średniej jakości zawodnikiem - będąc trzykrotnym indywidualnym mistrzem Polski...

- Na krajowym podwórku coś tam zdobyłem. Patrząc jednak z szerszej perspektywy jestem zawodnikiem "gołym". Pod tym względem mogę sobie dużo zarzucić, więc nie będę z siebie robił klasowego zawodnika, bo nim po prostu nie jestem.
Janusz Kołodziej zawsze marzył o wyróżnieniu za widowiskową jazdę Janusz Kołodziej zawsze marzył o wyróżnieniu za widowiskową jazdę
Rozumiem, że cały czas twoje ambicje sięgają sukcesów na arenie międzynarodowej? Może więc w tym roku pora spróbować sił w SEC albo powalczyć o powrót do SGP?

- Będę próbował, ale moja przeszłość pokazuje, że mówieniem niczego nie zdobędę. Na pewno będę się starał, ale czas pokaże, co z tego wyjdzie.

Nie było to jednak tak, że w Grand Prix trafiłeś na swój nieudany sezon w dużej mierze spowodowany feralnym upadkiem podczas turnieju w Lesznie?

- No tak, ale nie należę do osób, które starają się tłumaczyć takimi czy innymi okolicznościami. Staram się nie usprawiedliwiać i nie zwalać winy na to, że jestem po prostu słaby. Cały czas wyciągam wnioski po tych sezonach. Jestem już starszy i bardziej doświadczony. Mam nadzieję, że nie obniżę lotów i nie tylko utrzymam ten ostatni poziom, ale poprawię się. Nie wiem, jak to będzie. Nie chcę niczego obiecywać. Jeśli nie osiągnę nic więcej niż do tej pory, to na pewno przegram sam ze sobą i nie będę zadowolony, kończąc swoją karierę.

Czy Janusz Kołodziej ma rację określając się mianem "zawodnika średniej jakości"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×