Lwim pazurem (2): Monolit, który się rozsypał
W 2008 roku Włókniarz był bardzo silny. Miał w składzie Pedersena, który potrafił jeździć parą, ale sukcesu nie było. - Drużyna przestała być monolitem - pisze w swoim felietonie Marian Maślanka.
Komputerowy Lindbaeck i zawiedzione oczekiwania
Ta drużyna z 2008 roku była reakcją na to, co wydarzyło rok wcześniej. Sezon 2007 nam nie wyszedł. Po raz pierwszy od pewnego czasu byliśmy poza czwórką. Postawiliśmy wtedy na młode strzelby typu Antonio Lindbaeck czy Lukas Dryml. Szczególnie wiele obiecywaliśmy sobie po tym pierwszym. Nasze nadzieje były poparte rekomendacją Tony'ego Rickardssona. Zawodnik przyjechał na pierwszy trening do Częstochowy i miał ze sobą 10 kompletnych motocykli, a do tego dwóch inżynierów wyposażonych w najnowsze komputery do pomiaru pracy silników. To było coś nieprawdopodobnego. Nigdy później nie widziałem już kogoś, kto był tak zorganizowany.
Wydawało się, że to będzie strzał w dziesiątkę. Kontrakt podpisał z nami też Lukas Dryml, który wracał do formy. Koniec końców ten sezon poszedł nam jednak bardzo źle. W meczu z Unią Leszno nie mogliśmy skorzystać z pełnego składu i pechowo odpadliśmy.Pedersen drogi, ale w granicach rozsądku
Wybór padł na Nickiego Pedersena. Potrzebowaliśmy kogoś, kto będzie wygrywać ostatnie biegi, bo z tym mieliśmy poważny problem. Wzięliśmy Duńczyka i zrobiła się spora wrzawa wokół tego transferu. Wiele mówiło się wtedy o propozycji finansowej, którą mieliśmy mu złożyć. Niektórzy twierdzili, że to były naprawdę astronomiczne kwoty, ale tak naprawdę było inaczej. Pedersena przekonało to, że mówiliśmy o perspektywie przynajmniej dwóch lat. Kontrakt był wysoki, nie zaprzeczam, ale jak patrzę na te, które mamy obecnie, to tamtej umowie Duńczyka było do nich daleko.
Poza Nickim miałem w tej drużynie Grega Hancocka, Lee Richardsona, Sebastiana Ułamka, Tomasza Gapińskiego, Michała Szczepaniaka, a jako lidera formacji młodzieżowej jego brata Mateusza. Nie żałowaliśmy wtedy na nic środków, bo one były. Pierwszy raz startowaliśmy w roli faworyta. Tak o nas mówiono. Wydawało się, że w tym zespole zagra wszystko.
Początek może taki idealny nie był, ale od rundy rewanżowej wygrywaliśmy mecze i szliśmy mocno do przodu. Drużyna się docierała. Po fazie zasadniczej byliśmy już liderem tabeli. Nicki Pedersen dawał przykład niesamowitego profesjonalizmu. Był kapitalnie przygotowany. Rundę zasadniczą kończył ze średnią w granicach 2,800. Wygrywał praktycznie wszystkie biegi i o dziwo potrafił jeździć zespołowo! Świetnie rozumiał się z kolegami w decydujących wyścigach.