Człowiek sukcesu, który uratował Stal? - historia Władysława Komarnickiego

Sam o sobie mówi, że jest człowiekiem sukcesu. Wzbudza różne emocje, ale nie sposób przejść obok niego obojętnie. Władysław Komarnicki to jedna z barwniejszych postaci polskiego żużla ostatnich lat.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Władysława Komarnickiego kojarzy praktycznie każdy kibic sportu żużlowego. Przez wiele lat swoją postawą, działaniem i wypowiedziami wzbudzał różne, często skrajne emocje. Sam o sobie mówi, że jest człowiekiem sukcesu, który osiągnął ciężką pracą. To z całą pewnością jedna z barwniejszych postaci w środowisku żużlowym w ostatnich latach. Jako kibic żużlem interesuje się od 11. roku życia, a od 14 lat jest obecny w tym sporcie jako działacz. O swojej drodze do miejsca, w którym dziś się znajduje były prezes Stali Gorzów opowiedział portalowi SportoweFakty.pl.

Nie miał pieniędzy na bilet

- Pierwszy raz byłem na żużlu, kiedy wybierał się na niego mój o wiele lat starszy kolega. Mieszkałem 23 kilometry od Gorzowa. Chcąc dostać się na stadion, musiałem mu umyć motor. To był warunek konieczny do tego, żeby mnie zawiózł - wspomina Komarnicki, który wcześniej interesował się przede wszystkim piłką ręczną.

W reprezentacji szkoły był bramkarzem. Żużel pokochał jednak od razu. - Nie zawsze jednak mogłem pojawiać się na stadionie, bo nie miałem pieniędzy na bilet. Było często tak, że wyczekiwałem pod bramą stadionu, bo wtedy było tak, że starszy mógł wziąć dziecko za rękę i wejść z nim na stadion. Próbowałem to wykorzystywać. Ale generalnie i tak brakowało czasu, bo w domu było dużo obowiązków. To były inne czasy - wspomina Komarnicki.
Władysław Komarnicki żużlem interesuje się od 11 roku życia Władysław Komarnicki żużlem interesuje się od 11 roku życia
Władysław Komarnicki wspomina, że w czasach kiedy dorastał Stal Gorzów była znaczącym zespołem. Złoty czasy przyszły nieco później, w latach 70. - Bronisław Rogal, Andrzej Pogorzelski, Jerzy Padewski. Te nazwiska robiły wtedy na mnie ogromne wrażenie - tłumaczy Komarnicki. - Później doszedł Edmund Migoś. Młodzieńcem byłem już w czasach, kiedy słynny team z Jancarzem i Plechem zdobywał złoto. To już lata 70. i złoty okres Stali Gorzów. Mieliśmy skład, który był reprezentacją Polski - dodaje.

Stal umierała, przyszedł Komarnicki

Władysław Komarnicki uważa, że Stal Gorzów mogłaby równie dobrze startować dziś w najniższej klasie rozgrywkowej. Jak wspomina, klub obejmował w bardzo trudnym momencie. Namawiał go do tego prezydent Tadeusz Jędrzejczak, ale Komarnicki nie był od razu przekonany, czy chce dowodzić tonącym okrętem. Podkreślał również, że nie ma na koncie wystarczającej sumy pieniędzy, żeby uratować gorzowski żużel. - To była wielka zapaść finansowa i organizacyjna - mówi o tamtych czasach Komarnicki.

Wcześniej w Gorzowie przetoczyła się wielka dyskusja, kto powinien ratować klub. - Dyskusje były gorące, bo gorące były w tym czasie głowy. Nikt nie miał jednak za bardzo pomysłu na Stal Gorzów - tłumaczy Komarnicki. Były prezes Stali tamte czasy pamięta doskonale. Przypomina moment, kiedy pod ratuszem pojawili się kibice, którzy wymagali zdecydowanych działań od prezydenta. - Nie wiem, co go wtedy przekonało, ale wsiadł w samochód i przyjechał do mnie. Byłem trochę zaskoczony, bo między nami była wtedy taka "szorstka przyjaźń" - mówi Komarnicki, który od początku rozmów z prezydentem zaznaczał, że nie zamierzał pomagać Stali na zasadzie "bogatego wujka".
To była szorstka przyjaźń - mówią o swoich początkowych relacjach Władysław Komarnicki i Tadeusz Jędrzejczak To była szorstka przyjaźń - mówią o swoich początkowych relacjach Władysław Komarnicki i Tadeusz Jędrzejczak
- Działałem w branży budowlanej, a tam nie było wtedy jakoś strasznie kolorowo. Powiedziałem prezydentowi, że jeśli przyjechał do mnie po kasę, to popełnia błąd, bo ja jej nie mam i długo mieć nie będę. Prezydent odpowiedział, że zna moje możliwości i kontakty biznesowe i prosi mnie o pomoc. Nie zgodziłem się od razu. Poprosiłem o 48 godzin do namysłu. Dlaczego się zgodziłem? Przypomniałem sobie czasy, o których już mówiłem, kiedy byłem dzieckiem. Poczułem się bardzo doceniony i dowartościowany. Powiedziałem, że spróbujemy - przypomina Komarnicki, który Stal obejmował jako współwłaściciel firmy budowlanej Interbud West. - Działałem też dużo w strukturach samorządu gospodarczego. Byłem twórcą Krajowej Izby Budownictwa - dodaje Komarnicki.

Kiedy zaproponowałem, żeby przyszedł do klubu, to powiedział mi, że nie ma pieniędzy. Odpowiedziałem mu jednak, że potrzebuję nie jego pieniędzy, ale kontaktów. W ten sposób trafił do Stali. Zaczęliśmy budować grupę osób, które były zainteresowane, żeby pomóc klubowi. Najpierw byli to ludzie z Gorzowa, a później szukaliśmy ich w Polsce. Stworzyliśmy też Business Speedway Club. Wszystko odbywało się krok po kroku. Nasza przyjaźń rzeczywiście była początkowo szorstka. Tak się jednak zdarza, kiedy trafiają na siebie silne osobowości. To jest zrozumiałe. Później chcieliśmy jednak zrobić coś z głową. W związku z tym podjąłem decyzję o budowie stadionu, która odbywała się w trzech etapach. Lecieliśmy też razem do Cardiff na ostatnie negocjacje w sprawie przyznania Gorzowowi organizacji Grand Prix na 5 lat. Robiliśmy razem wiele świetnych imprez  - mówi o współpracy z Komarnickim prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak.


Jak oceniasz okres prezesury Władysława Komarnickiego w Stali Gorzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×