Marek Wojaczek zapewni spokój w drugim półfinale? "Potrafi podejmować niepopularne decyzje"

Po pierwszym półfinale pomiędzy Unibaksem a Dospelem Włókniarzem sporo mówiło się o pracy sędziego, który - w opinii wielu osób - pozwolił zawodnikom na zbyt wiele. Jak będzie w rewanżu?

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Po zakończeniu spotkania na Motoarenie, w którym Unibax Toruń pokonał Dospel Włókniarz Częstochowa 49:41 bardzo wiele mówiło się o pracy sędziego Wojciecha Grodzkiego. W ocenie wielu osób - zwłaszcza przedstawicieli częstochowskiej ekipy - sędzia pozwolił zawodnikom na zbyt wiele i dlatego w pierwszej połowie zawodów nie brakowało niebezpiecznych sytuacji na torze. Największe nieszczęście wydarzyło się w siódmym wyścigu zawodów, kiedy kontuzji doznał Emil Sajfutdinow. Uraz wykluczył Rosjanina z dalszej rywalizacji, a trener Grzegorz Dzikowski był zdziwiony, że sędzia nie utemperował zawodników już w pierwszych biegach meczu, kiedy nie brakowało jazdy na granicy ryzyka. W rewanżu przed sędzią bardzo odpowiedzialne zadanie, bo emocji na torze i trybunach brakować nie będzie. Tym razem w roli arbitra wystąpi Marek Wojaczek.

- Marek Wojaczek wielokrotnie pokazywał, że jest zdolny do podejmowania niepopularnych i odważnych decyzji. Jeśli on zauważy, że ktoś przesadza, to akurat po nim można spodziewać się sięgania do konkretnych rozwiązań. Mam nadzieję, że z drugiej strony nie będzie głównym aktorem tego widowiska. W takim meczu musi wyjść mądrość arbitra, który powinien reagować, żeby sytuacja na torze była odpowiednia. Ona przekłada się z kolei na to, co dzieje się na trybunach. Wierzę, że sędzia nie będzie musiał pokazywać zbyt wiele swojej pracy. Liczę, że zawodnicy będą rywalizować ostro, ale zachowując przy tym zasadę fair play. Na szczęście na torze w Częstochowie jest więcej miejsca niż na toruńskim owalu i myślę, że starczy go dla wszystkich - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.

O tym, że Marek Wojaczek nie dopuści do niebezpiecznej jazdy, przekonani są również przedstawiciele gospodarzy. Paweł Mizgalski wierzy, że arbiter będzie podejmować zdecydowane, ale słuszne decyzje. - Gdyby pan Wojaczek sędziował w Toruniu, to pewnie wykluczyłby Przedpełskiego i Miedzińskiego, a Łaguta dostałby żółtą kartkę. Teraz pan Marek będzie prowadzić mecz w Częstochowie i jestem przekonany, że będzie bardzo rzetelny, dokładny i obiektywny. Chłopacy muszą zachować chłodną głowę, mimo że będzie ich dopingować pełny stadion naszych fanów - przekonuje prezes częstochowskich Lwów.

W niedzielę atmosfera będzie gorąca nie tylko na torze, ale również na trybunach. Częstochowscy fani z całą pewnością nie zgotują miłego powitania Adrianowi Miedzińskiemu, którego część z nich obwinia za kontuzję Emila Sajftudinowa. - Mam nadzieję, że Adrian i inni zawodnicy toruńscy będą przyjęci tak, jak wypadałoby przyjąć drużynę gości - bez wyrazów wielkiej sympatii czy uwielbienia, ale też bez zachowań niegodnych półfinału Ekstraligi. Nie spodziewam się wielkich braw, a gwiazdy są naturalną rzeczą. Jeśli taki będzie tego przebieg, to nic w tym złego. Wierzę w kibiców z Częstochowy, bo oni doskonale rozumieją sport żużlowy. W mojej ocenie będą bardziej skupieni na dopingu dla swojej drużyny niż antypatiach kierowanych w stronę ekipy gości. Atmosfera będzie jednak gorąca, pewnie podobna do tej w Toruniu. Zawodnicy są mocno zmobilizowani przed tym meczem i nie sądzę, żeby odpuszczali. Mam tylko nadzieję, że nie będą przesadzać - uważa Krzysztof Cegielski.

Z ewentualnych gwizdów nie zamierzają robić sobie nic torunianie, którzy są przygotowani na chłodne przyjęcie. Sławomir Kryjom ma jednak nadzieję, że wszystko odbędzie się na zdrowych zasadach. - Zobaczymy, jak zachowają się kibice Włókniarza, aczkolwiek myślę, że nasz zespół sobie bez problemu z tym poradzi. Jesteśmy dobrze przygotowani pod względem mentalnym. Uważam, że im więcej będą na nich gwizdać, tym lepiej moi zawodnicy pojadą. Nie mam obaw o formę mentalną swoich zawodników - przekonuje Kryjom.

Prezes Dospel Włókniarza jest jednak spokojny o atmosferę na trybunach. - Nie będę nic sugerować naszym kibicom ani nie będę do nich apelować. Mamy najlepszych fanów, jakich można sobie wyobrazić. Nie mówimy zresztą o meczach piłkarskich, gdzie dochodzi czasami do dantejskich scen. To są spotkania żużlowe, na które przychodzą rodziny i ma miejsce doskonały doping. Nie muszę apelować do naszych kibiców o kulturalny doping i odpowiednie zachowanie, bo to są fantastyczni ludzie. Nasi fani rozumieją zresztą, że winnym napięcia, które powstało na Motoarenie, nie był Adrian Miedziński czy Paweł Przedpełski, ale pan sędzia Grodzki, którego decyzje były mocno kontrowersyjne. To nie jest tylko moje zdanie, ale także wielu osób ze środowiska żużlowego. Rozmawiałem z przedstawicielami innych klubów - działaczami, trenerami i zawodnikami i ich opinia jest tak samo jednoznaczna. Oni również uważają, że to pan sędzia Grodzki spowodował to napięcie - podkreślił Mizgalski. - Zawodnicy wiedzą, o co walczą i walczą ostro. Trudno wymagać od nich, żeby było inaczej. To są sportowcy, dla których liczy się osiągnięcie sukcesu. Arbiter jest po to, żeby pokazać granicę - dodał na zakończenie Paweł Mizgalski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Przed sędzią Markiem Wojaczkiem bardzo odpowiedzialne zadanie Przed sędzią Markiem Wojaczkiem bardzo odpowiedzialne zadanie


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×