Im więcej będą gwizdać, tym lepiej pojedziemy - wywiad ze Sławomirem Kryjomem

Sławomir Kryjom pozostaje optymistą przed rewanżowym meczem w Częstochowie i nie ma obawy, że jego drużyna wytrzyma presję tego spotkania. - Teraz to częstochowianie będą pod presją - uważa menedżer.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Jarosław Galewski: W niedzielę wyjaśni się, czy Unibax Toruń pojedzie w finale ENEA Elkstraligi. Jak przygotowywaliście się do meczu w Częstochowie?

Sławomir Kryjom: W tym tygodniu nasi zawodnicy mieli sporo startów. W związku z tym nie byłoby za bardzo czasu, żeby zebrać drużynę tak, jak miało to miejsce choćby przed pierwszym meczem. Podejdziemy do spotkania w Częstochowie raczej z marszu. Udało nam się odbyć jeden trening na Motoarenie w piątek. Imprez było wiele, bo przecież w sobotę odbywało się Grand Prix w Krsko czy finał MIMP. W środę byliśmy na MDMP w Częstochowie, a we wtorek na finale Ligi Juniorów w Lesznie. Występów nasi zawodnicy mieli dużo i to na różnych torach. Na pewno będziemy dobrze przygotowani.

Częstochowianie będą stosować ZZ za Emila Sajfutdinowa. Czy przez to stracą dużo na wartości?

- Osobiście bym wolał, żeby w tym meczu wystąpili zarówno Chris Holder jak i Emil Sajfutdinow. Wtedy mielibyśmy pełne składy i najbardziej optymalne rozwiązania. Tymczasem wygląda na to, że obie drużyny zastosują zastępstwo zawodnika za swoich liderów. Częstochowianie robili to już w meczu z nami w rundzie zasadniczej i o ile dobrze pamiętam zdobyli na tym dziewięć punktów plus dwa bonusy. My podczas tamtego meczu nie mogliśmy stosować ZZ. Cała nasza drużyna była w dodatku porozbijana. Tomasz Gollob był po kontuzji kręgosłupa, Adrian Miedziński dopiero co wrócił do ścigania po urazie odniesionym w Czechach. Z pewnością nie byliśmy wtedy sobą, ten mecz nam po prostu nie wyszedł. Faza play off to jednak zupełnie nowe rozdanie. Jesteśmy dobrze przygotowani i będziemy tak walczyć, żeby sprawić naszym kibicom radość.

W poprzednim meczu zdecydował się pan na Ryana Sullivana i trener Włókniarza Grzegorz Dzikowski powiedział, że był to wielki błąd...

- Nie będę się wdawał w polemikę z Grzegorzem Dzikowskim, bo to nie ma najmniejszego sensu. Od soboty myślę tylko i wyłącznie o tym, co wydarzy się w Częstochowie. Ryan rzeczywiście zawiódł, aczkolwiek ja decyzję muszę podejmować przed meczem, a nie po jego zakończeniu. Nic nie wskazywało przed spotkaniem, że Ryan zaprezentuje się tak, jak to miało miejsce na Motoarenie. Z perspektywy czasu możemy oceniać, że była to zła decyzja. Życie toczy się jednak dalej. W tej chwili to my mamy osiem punktów zaliczki. Będziemy robić wszystko, żeby w Częstochowie zdobyć 42 "oczka".

Tak czy inaczej można powiedzieć, że eksperyment z powrotem Ryana Sullivana do Unibaksu nie zakończył się sukcesem.

- Niestety, nie da się oszukać pewnych rzeczy. Po dziesięciu miesiącach przerwy nie da się od razu wrócić na taki poziom, żeby ścigać się w Ekstralidze. Przykład Ryana to dobitnie pokazał. Mieliśmy nadzieję, że jego występy będą lepsze. Drużyna znalazła się w trudnej sytuacji kadrowej i nie mieliśmy wyjścia. Wcześniej próbowaliśmy takich zawodników jak Kennett czy Kus, ale to też nie przyniosło spodziewanych efektów. Ryzyko było żadne i mogliśmy tylko skorzystać. Wszyscy mieli duże nadzieję po meczu z Unią Leszno, kiedy Ryan zdobył dziewięć punktów i jeździł bardzo dobrze. Wierzyliśmy, że decyzja o jego starcie była dobra. Nie ma już jednak sensu tego rozdrapywać. Czasu nie cofniemy i trzeba myśleć o tym, co przed nami. Na tym jesteśmy skupieni od ostatniej soboty.

W niedzielę w Częstochowie szczególnie ważny może być początek spotkania. Zgadza się pan z tą opinią?

- Na pewno tak. Teraz to przecież częstochowianie będą pod presją. Jestem przekonany, że kibice w Częstochowie stworzą odpowiednią atmosferę, bo to w końcu półfinał mistrzostw Polski. Nie ma żartów, co pokazał pierwszy mecz. Wtedy atmosfera na trybunach była naprawdę fantastyczna. Dwa dni przed tamtym spotkaniem mieliśmy do dyspozycji całą drużynę, byliśmy doskonale przygotowani, a mimo to otwarcie spotkania było bardzo nerwowe. Powiem szczerze, że teraz gospodarze są pod presją. To oni są na minusie i muszą nas dognić. My jedziemy tam pełni wiary i nadziei. Jesteśmy przygotowani pod każdym względem.

W rundzie zasadniczej przegraliście w Częstochowie dość zdecydowanie. Wprawdzie zespół był mocno osłabiony, ale i tak nie był pan wtedy zadowolony z postawy swoich zawodników.

- Wtedy przegraliśmy początek spotkania w Częstochowie. Brakowało nam przede wszystkim dobrych wyjazdów spod taśmy. Teraz położyliśmy na to duży nacisk. Poza tym, wtedy byliśmy strzępkiem drużyny. Wszyscy bardzo przeżywali wypadek Chrisa Holdera, który miał miejsce dwa dni wcześniej. W dodatku zawodnicy wracali do pełni sił po kontuzjach. Problemów było dużo i to nie był nasz dzień.

W niedzielę pod dużą presją może być szczególnie Adrian Miedziński, którego część częstochowskich fanów obwinia za kontuzję Emila Sajfutdinowa. Czy pana zawodnik poradzi sobie z tą sytuacją?

- Oczywiście, że sobie poradzi. Tak naprawdę do tej całej sytuacji trudno jest się odnieść nawet z perspektywy czasu. W tamtym feralnym biegu został wykluczony Emil Sajfutdinow, a nie Adrian Miedziński. Sędzia podjął dobrą decyzję i to nie tylko w siódmym biegu, ale także w pierwszym, drugim czy w innych odsłonach. Tak jak jednak powiedziałem na wstępie naszej rozmowy, wolałbym, żeby półfinały odbywały się w pełnych składach. Tymczasem my jeździmy bez Holdera od połowy sezonu. Gospodarze nie będą teraz mieć Emila Sajfutdinowa. To na pewno nie jest dobre rozwiązanie. Kontuzje zawodników to zawsze przykra sprawa. Zobaczymy, jak zachowają się kibice Włókniarza, aczkolwiek myślę, że nasz zespół sobie bez problemu z tym poradzi. Jesteśmy dobrze przygotowani pod względem mentalnym. Uważam, że im więcej będą na nich gwizdać, tym lepiej moi zawodnicy pojadą. Nie mam obaw o formę mentalną swoich zawodników.

Obserwatorzy pierwszego spotkania podkreślali, że zawodnikom zabrakło zdrowego rozsądku, bo walka była momentami zbyt ostra. Zgadza się pan, że należało bardziej tonować zapędy do tak zdecydowanej rywalizacji?

- Powiem tak - jest pełny stadion ludzi, jedziemy o medale mistrzostw Polski, presja jest ogromna, co pokazał także drugi mecz w Tarnowie. Tam gospodarze również nie wytrzymali psychicznie i zaliczali taśmy. Był też wypadek Piotra Protasiewicza z Januszem Kołodziejem. To jest normalne. Zgadzam się, że początek meczu w Toruniu miał nerwowy przebieg. Faza play off rządzi się jednak swoimi prawami. Te 18 kolejek, które odjechaliśmy, nie ma teraz żadnego znaczenia dla tego, co wydarzy się dalej. Każdy zespół ma swoje ambicje i trudno to komentować. Żużel to też nie szachy. Mecz na Motoarenie był ciężki dla zawodników pod względem mentalnym. Tak było w przypadku nie tylko żużlowców, ale także menedżerów, trenerów czy osób funkcyjnych. Takie rzeczy się niestety zdarzają.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Sławomir Kryjom uważa, że Unibax jest przygotowany pod każdym względem na rewanż w Częstochowie Sławomir Kryjom uważa, że Unibax jest przygotowany pod każdym względem na rewanż w Częstochowie


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×