Tomasz Lorek: Przenikając przez mgłę
W sobotni wieczór w Rybniku odbędzie się VII Międzynarodowy Turniej Pamięci Łukasza Romanka. Przy okazji tych zawodów Tomasz Lorek wspomina historię Carla Fogarty'ego.
Niedbale ułożone głazy. Najzdolniejszy malarz nie wpadłby na pomysł, aby stworzyć tak uroczą plątaninę kamieni i przyoblec ją morską falą. Dla Carla Fogarty’ego sceneria jest boska. Jest legendą, czterokrotnym mistrzem świata, królem superbikes. - Jeśli ktoś kiedykolwiek zapyta mnie kto w latach 90 - tych był najwybitniejszym sportowcem na Wyspach Brytyjskich, odpowiem: oczywiście, że ja. Kocham wygrywać. Ktoś powie: a czy lepszym od ciebie, Carl, nie był Stephen Hendry? Być może, ale umówmy się: snooker to wspaniała rozrywka, a nie sport. Sir Steve Redgrave - zgoda. Ciężko pracował na 5 złotych medali olimpijskich w wioślarstwie. Miał pecha, podobnie jak ja, bo uprawiał sport, który nie przedostał się do szerokiego grona odbiorców. Podziwiam gwiazdy motocrossu, ale w Anglii nie narodził się nikt tak fenomenalny jak Jeremy McGrath czy Ricky Carmichael. W USA Jeremy i Ricky potrafili uczynić z supercrossu wielkie show. Chylę czoła przed nimi, bo pod względem wysiłku fizycznego, motocross to szalenie wymagający sport - Carl zapatrzył się poza horyzont.
Opalone twarze Portugalczyków przewijały się przed oczyma. Chłopcy grali w piłkę w miejscu, w którym kamienie ustępowały ziarenkom piasku. "Foggy", bo taki przydomek nosi Carl wśród szalonej motocyklowej braci, postanowił uroczo psocić. Piłkę, która znalazła się w jego pobliżu, wykopał głęboko w strefę kamienistej plaży. Jakby chciał zmusić chłopców do podjęcia ryzyka. - No, wejdźcie na trudny grunt, poskaczcie po głazach, poszperajcie. Człowiek musi ciągle eksplorować - śmiał się szyderczo "Foggy".
W głębi duszy to wrażliwy człowiek… Carl, ten zawadiacki typek urodzony w Queen’s Park Hospital w Blackburn 1 lipca 1965 roku. Kiedy w 2011 roku na gali FIM w Estoril niemal wszyscy goście mieli w klapach marynarek wpięty numer 58 (na cześć tragicznie zmarłego Włocha Marco Simoncelli), a na ekranie pojawił się krótki filmik o Marco, "Foggy" zalał się łzami. Znakomita prezenterka telewizyjna Suzi Perry, która nauczyła Carla miłości do speedwaya, spojrzała na niego takim wzrokiem jakby razem przemierzyli na Hondzie całą Patagonię… Twardziel na torze, wrażliwiec poza nim.