Piotr Rusiecki: Firma Polcopper poważnie myśli o wycofaniu się z żużla

Firma Polcopper rocznie na żużel przeznacza prawie 1 mln zł. W wywiadzie z naszym serwisem jej właściciel mówi, że poważnie myśli o wycofaniu się ze sponsoringu. Co ma wpływ na taką decyzję?

Damian Gapiński
Damian Gapiński

Piotr Rusiecki, właściciel i Prezes firmy POLCOPPER, "multisponsor" sportu żużlowego. Sponsor tytularny Ostrovii Ostrów, sponsor Falubazu Zielona Góra, sponsor wielu zawodników w tym ekstraligowych, w końcu udziałowiec Unii Leszno. Rocznie na działania w żużlu przeznacza prawie 1 mln zł. W wywiadzie z naszym serwisem mówi, że poważnie myśli o wycofaniu się ze sponsoringu. Co ma wpływ na taką decyzję?

Damian Gapiński: Dlaczego żużel?

Piotr Rusiecki: Pochodzę z Leszna, mieszkam w Lesznie. Żużlem interesuję się od 30 lat. Zawsze moim marzeniem było to, aby być bliżej tego sportu. Kiedy finanse firmy na to pozwoliły, to zaczęliśmy wspierać Unię Leszno. Początek to był rok 2002. Pierwszym zawodnikiem, którego sponsorowaliśmy i który wypromował naszą firmę był Leigh Adams. Bardzo byliśmy z tej współpracy zadowoleni. Tak długo jak jeździł w Unii, tak długo go sponsorowaliśmy. Mam nadzieję, że jego syn również będzie żużlowcem i będzie startował w Unii, bo w takich ludzi z pewnością warto inwestować. Firma jest związana z regionem i dlatego postanowiliśmy, że będziemy wspierać lokalny sport, a nie ten w Warszawie, czy Poznaniu. Nie zawsze wykładane pieniądze mają się przełożyć na efekt marketingowy. Chodziło przede wszystkim o wsparcie regionu i realizację swoich marzeń o byciu bliżej klubu. W 2006 roku zostałem współwłaścicielem klubu Unia Leszno, czyli moje zaangażowanie wzrosło. Dodatkowo jako firma Polcopper od trzech lat poszerzyliśmy swoje działania w żużlu poza Leszno. Wspieramy klub w Zielonej Górze, a od tego sezonu zostaliśmy także sponsorem tytularnym klubu z Ostrowa. Nieprzerwanie wspieramy także kilku zawodników spoza Leszna.

Unia jest jednym z nielicznych klubów, który od lat systematycznie stawia na własnych wychowanków. Inne kluby odchodzą od tej tradycji. To pana zdaniem właściwa droga?

- Taka była idea budowy zespołu Unii Leszno. Zarząd chciał pokazać kibicom, że można stworzyć silny zespół opierając się na lokalnych zawodnikach. Chodziło o większą identyfikację kibiców z zawodnikami i drużyną. Niestety jak widzimy nie ma to przełożenia na frekwencję na stadionie. Moim zdaniem przyczyn jest kilka. Przede wszystkim zarząd Speedway Ekstraligi prowadzi złą politykę. Kary nałożone na drużynę Unii i inne kluby powodują, że kibice odwracają się od tego sportu. Kary z kolei wynikają ze źle skonstruowanych przepisów, które są niejasne i jak pokazuje przypadek Unii Leszno, można je interpretować na własny sposób. Dotyczy to głównie kwestii przygotowania toru i komisarza toru. Inna sprawa to rosnące oczekiwania zawodników. To one powodują, że nie możemy ustalić cen biletów na niższym poziomie, niż obecnie. Zawodnicy ciągle podwyższają swoje oczekiwania nie widząc, w jak złym kierunku to zmierza. A zaręczam, że w przyszłym sezonie nie będzie w polskim żużlu takich pieniędzy jak chociażby w tym roku.

Mamy karę nałożoną na Unie Leszno za błąd w sztuce przygotowania toru na spotkanie z Falubazem Zielona Góra. To już druga kara w tym sezonie związana z torem. Czy Unia Leszno ma zamiar złożyć odwołanie?

- Na wstępie należałoby sobie zadać pytanie, czyj był ten błąd w sztuce? Kiedy trwały prace nad przygotowaniem toru o godzinie 16, a więc na dwie i pół godziny przed rozpoczęciem meczu, sędzia zawodów powiedział "stop". Nie lejemy wody na tor. Na dwie i pół godziny przed meczem tłumaczyliśmy mu, że tor leszczyński ma taką specyfikę, że musi przyjąć odpowiednią ilość wody. Zarówno komisarz, jak i sędzia powiedzieli, żeby i tak nie lać więcej wody. Efekt był taki, że po pierwszych biegach, kiedy sędzia zauważył, że coś jest nie tak, zarządził polewanie toru co trzy biegi. Wszyscy widzieliśmy, że po 10 biegu tor był idealny. Dlaczego? Bo przyjął odpowiednią ilość wody. Mówiliśmy o tym wcześniej, ale nikt nas nie słuchał. Zatem kto popełnił ten błąd w sztuce? Gdyby wtedy polano tor, to wszystko byłoby w porządku. Komisarz i sędzia podjęli inne decyzje i za to my dostajemy karę! Przecież to jest jakiś absurd. Dzieje się tak dlatego, że mamy niejasno określone przepisy.

Na klub nałożono kolejne kary. Dotyczą one zachowania kibiców i infrastruktury. Czy z pana punktu widzenia są one słuszne?

- Proszę. Kolejna kara, kolejne nieścisłości regulaminu i dowód, że interpretacja może być różna. Nałożono na Unie karę za krzywą bandę. Na litość boską! Od wielu lat jeżdżę po całej żużlowej Polsce, proszę mi pokazać tor na którym banda jest prosta, pewnie dwa trzy stadiony na których świeżo w tym sezonie bandy wymieniono, reszta jest krzywa na potęgę! Ale ktoś znalazł sobie kolejny kruczek regulaminu z którego można Unii dowalić. Pomijając już fakt, że warto by podyskutować, czy banda lekko odchylona od pionu nie jest bezpieczniejsza dla zawodników. Czy nie lepiej jak słupki bandy są osadzone w ziemi i w razie upadku odchylą się łagodząc uderzenie? Czy też zabetonować je, usztywnić jak się tylko da, a kiedy zawodnik w nią uderzy nawet nie drgnie, niech sam pan powie który rozwiązanie na logikę wydaje się lepsze? W orzeczeniu dyscyplinarnym jest też mowa o zagłębieniu w kratownicy przy starcie. Jeden wielki śmiech, w marcu była weryfikacja toru, wskazano to zagłębienie jako element do poprawy. Zostało to poprawione, sezon ruszył. Jeden mecz, drugi, piąty aż nagle pojawia się wpis w książce toru, że należy zagłębienie zlikwidować. Nikt wcześniej nie zgłaszał zastrzeżeń, żaden z sędziów tego nie odnotował, aż tu nagle kara. Rozumie pan coś z tego? Sprawy kary za kibiców nawet nie komentuje, nie pamiętam meczu bez obraźliwych wyzwisk kibiców, ale ukarana tylko Unia Leszno, szkoda mojego i pana czasu na polemikę w tej kwestii, żenada. Arogancja władz polskiego żużla sięga już szczytu! Powtarzam przepisy w żużlu są tak niejasne, że naprawdę można dowalić każdemu za cokolwiek!

Nie brakuje opinii, że przepisy w tym zakresie są właściwe, jednak i komisarze i sędziowie nie potrafią ich we właściwy sposób respektować. Zgodzi się pan z tą tezą?

- Coś w tym jest. Przecież zarówno w meczu z PGE Marmą Rzeszów, jak i Falubazem Zielona Góra, komisarz i sędzia podjęli decyzję, że tor nadaje się do jazdy i mogliśmy odjechać całe zawody. Po meczu otrzymujemy jednak karę za źle przygotowany tor. Nie rozumiem tego. Inny problem jest taki, że komisarz i sędzia mogą w notatkach po meczu wpisać wszystko co im się podoba, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Po raz kolejny powtórzę - to jest absurd. Nie ma to nic wspólnego z dobrem sportu. Mamy do zapłacenia ponad 200 tysięcy, kary dla osób funkcyjnych. Pytam się: gdzie te pieniądze trafiają? Obawiam się, że pieniądze zostaną skonsumowane przez zarząd Speedway Ekstraligi i nie zostanie nic do podziału między akcjonariuszy. Nie boję się również powiedzieć, że dla mnie te kary, to prywatna zemsta osób, które w tej chwili zarządzają polskim żużlem. Zemsta za niepowodzenia pewnych osób związanych z żużlem w poprzednim sezonie.

To poważne oskarżenia. Aż tak źle ocenia pan pracę zarządu Speedway Ekstraligi?

- Proszę zauważyć, że od 2008 roku systematycznie spada frekwencja na stadionach. Kibic dzisiaj ma dosyć tej całej otoczki związanej z ciągłymi zmianami regulaminowymi, szukaniem kruczków na niektóre kluby. To wszystko źle wpływa na wizerunek żużla. Każdego roku mamy sytuację, która odbija się echem w całej Polsce. Nie zrobiono nic, aby to wyeliminować. Speedway Ekstraliga działa źle. Jeżeli ja jako jej współwłaściciel, bo przecież jestem jej udziałowcem, nie mam wpływu na to co się dzieje, to jest to chore. Panowie prezesi robią z nami co chcą. Co z tego, że kluby będą miały swoje zdanie. Liczy się głos i stanowisko zarządzających i to oni o wszystkim decydują. Nie mamy żadnego wpływu na nasze losy. Będąc udziałowcem Spółki Ekstraliga, nie mamy wiedzy nawet w sprawach finansowych, a przecież nie tak się umawialiśmy. Nie tylko to wpływa jednak na sytuację żużla. Wspomniałem już wcześniej, że ciągle rosnące oczekiwania zawodników również zabijają ten sport. Kluby muszą zagwarantować odpowiednie wpływy z biletów. Mogą to zrobić podwyższając ich ceny. Na to z kolei nie stać przeciętnego kibica i kółko się zamyka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×