Damian Gapiński: Kupiłem czarny ciągnik

Temat przygotowania torów żużlowych w ostatnim czasie wysuwa się na pierwszy plan. Gdzie tkwi problem? Dlaczego w Polsce spotykamy źle przygotowane tory?

Damian Gapiński
Damian Gapiński

W swoim ostatnim felietonie ośmieliłem się podać w wątpliwość ideę wprowadzenia komisarzy torów. Posypały się oskarżenia, że jestem przeciwnikiem równych i dobrze przygotowanych torów. Nic bardziej mylnego. Jestem gorącym zwolennikiem dobrego ścigania. Jeżeli miałbym wyrazić swój sprzeciw, to dotyczy on tworzenia absurdów, których niestety w polskim żużlu nie brakuje.

Zacznijmy od tego, że dla właściwej oceny pracy komisarzy torów potrzeba czasu. Nie można po dwóch pełnych kolejkach wyciągnąć wniosków, co do słuszności powołania tej instytucji. Dla mnie jednak ten pomysł od samego początku jest kontrowersyjny i absurdalny i trzeba czasu, aby znaleźć potwierdzenie tej tezy. Na czym polega absurd tego pomysłu? Na tym, że takimi samymi narzędziami, w postaci możliwości zlecenia właściwych prac na torze, dysponowali i dysponują sędziowie. Jeżeli zatem w minionym sezonie dochodziło do preparacji torów (co było głównym argumentem do wprowadzenia instytucji komisarzy torów), to dlaczego sędziowie w żadnym przypadku nie ogłosili walkowera? Odpowiedź jest prosta - zabrakło im "cojones". Tych samych "cojones" zabrakło władzom polskiego żużla, które odpowiednich działań nie potrafiły wymusić na sędziach. Jaki wybrano sposób rozwiązania tego problemu? Wprowadzono komisarzy torów, czyli osoby, które dysponują takimi samymi narzędziami jak sędziowie. Pytam się po co? Po co podwajamy kompetencje? Czyżbyśmy mieli w żużlu za dużo pieniędzy? Według mojej wiedzy, jest ich coraz mniej.

Mogę być również posądzony o spiskową teorię dziejów. Kiedy jednak patrzę na listę komisarzy torów i widzę na niej byłych sędziów, działaczy i trenerów związanych w przeszłości z określonymi ośrodkami żużlowymi, to nikt nie jest w stanie mnie przekonać co do ich stuprocentowej bezstronności w zakresie sprawowania swojej funkcji. W tym przypadku nawet najmniejsze potknięcie komisarza, będzie wykorzystane przeciwko niemu i posądzenia o powiązania z danym ośrodkiem będą miały uzasadnienie. Zresztą już słyszymy spore zastrzeżenia co do pracy komisarzy. Nikt oczywiście oficjalnie w tej sprawie się nie wypowie, bo wie, że spotkałyby go z tego powodu kary ze strony Speedway Ekstraligi. Prawdą jest jednak to, że o ile sama instytucja komisarzy jest przez środowisko klubowe w miarę akceptowana, o tyle same działania komisarzy już nie. Mieli ingerować w sposób przygotowania torów tylko w przypadku, gdy stwierdzą, że zagraża on zdrowiu zawodników. Tymczasem w Rzeszowie, gdzie wszyscy uczestnicy zawodów podkreślali dobre przygotowanie toru, komisarz zawodów zlecił prace zarówno na starcie, jak i na dojeździe do 30 metra! Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, kiedy ogólna ocena toru jest dobra, a czyjeś zastrzeżenia co do bezpieczeństwa zawodników budzi fakt przygotowania pól startowych i dojazdu do 30 metra. No chyba, że chodzi o to, iż jest to niekorzystne dla danej drużyny, która wymusza odpowiednie działania komisarza.

Sprawa odpowiedniego przygotowania torów ma też trzeci, ważny aspekt. Czy wiecie Państwo co decyduje o tym, że ktoś zostaje toromistrzem? Zapewne nie, bo nikt tego nie wie. Okazuje się, że nie ma w Polsce egzaminów na toromistrza! Nie ma również dla nich żadnych szkoleń z zakresu właściwego przygotowania torów! Nie ma żadnych kryteriów narzuconych przez Polski Związek Motorowy, które musi spełnić osoba chcąca zostać toromistrzem! Co zatem decyduje o tym, że ktoś może zostać toromistrzem? Podstawą jest umiejętność prowadzenia ciągnika. Dalsze działania mają wiele wspólnego z wolną amerykanką. W tym zakresie mam również pytanie do żużlowej centrali. Jak może wymagać od kogoś właściwych działań, skoro wcześniej nie wyedukowała odpowiednio w tym zakresie żadnej osoby? Skąd toromistrz ma wiedzieć, jak zareagować na zmienne warunki pogodowe? Co zrobić, aby nie powstawały dziury? Decyduje doświadczenie. Metodą prób i błędów, toromistrze dochodzą do tego, jaki jest najlepszy sposób na przygotowanie ich toru. Teraz to doświadczenie nie będzie odgrywało żadnej roli. Przyjeżdża bowiem komisarz, który ma odpowiednią wiedzę teoretyczną i to on będzie decydował o tym, co jest najlepsze dla klubów i zawodników.

Mam nadzieję, że wyczerpująco przedstawiłem problem pod tytułem "właściwe przygotowanie torów w Polsce". Wprowadzenie komisarza torów tego problemu nie rozwiązuje i właśnie dlatego podaję pod wątpliwość metodę, jaką zastosowano w tym przypadku. Na rzeczywistość nie ma się co jednak obrażać i należy przyjąć narzucone odgórnie zasady gry. Prawdopodobnie słabe przygotowanie torów wynika z braku odpowiedniej wiedzy ludzi odpowiedzialnych za ich przygotowanie w klubach. Każdy z nas ma zatem szansę na to, aby zostać toromistrzem i udowodnić, że się do tego nadaje! Wystarczy kupić ciągnik i nauczyć się go prowadzić. Ja już kupiłem - czarny ciągnik. Nie jest to zwykły Ursus, bo ma skórę i komputer. Klimatyzę, serwo, wiatrak, szyber, kółko z futer i piskacz piszczy, aż oponki się topią. Jest zupełnie taki sam, jak ten z piosenki zespołu Blenders. Wszystkich namawiam do tego samego! Kibice żużlowi na ciągniki!



Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×