Stefan Smołka: Ligi 2013 - kolejność bezdyskusyjna

Ruszają rozgrywki żużlowe 2013. Liga, absolutna świętość kibiców, ma swoich faworytów i tych z góry skazanych na machnięcie ręki outsiderów.

Stefan Smołka
Stefan Smołka

Gdy ktoś zapyta o kolejność rywalizujących stron w poszczególnych ligach, to odpowiadam zgodnie z najlepiej pojętą wiedzą i… prawdą.

W ekstralidze pierwsze miejsce oczywiście Bydgoszcz. Któż inny? Naprawdę nie ma powodów by wątpić. Proszę sobie nie Dworować (od tego jest Leszno), że niby Składy Węgla nie mają składu. Otóż mają, jak sama nazwa wskazuje, niejeden skład. Czy nagle nazwisko Grega "Herbie" Hancocka miało by mniej znaczyć? Hans z klanu Andersenów też nie powiedział ostatniego słowa. A takie zuchy jak Krzychu "Buczek" Buczkowski, Aleks Loktajew, Robert Kościecha, Szymon Woźniak, czy niedoceniany Mikuś Curyło? Wszyscy oni swoimi nazwiskami gwarantują, że te wózki ze Składów tak łatwo się nie wykoleją. No i wreszcie nie może być źle, skoro Składami kieruje prawdziwy Kanclerz.

Co drugie w ekstralidze to tylko Częstochowa - to jest też absolutnie pewne. Grisza z Łagutów, Rune "Holtański" (pod Jasną Górą ma swój polski dom) i Emil z Sajfutdinowego rodu - dynamiczny żużlowy buldożer ze wschodu, dalej Michael Jepsen Jensen i wreszcie najbardziej nieobliczalny wojownik ostatnich lat, Rafał "Szumina" Szombierski, zdolny dosłownie do wszystkiego. Do tego Miro Jabłoński i Artur Czaja. Jest też w tym miejscu - wciąż ewenement w Polsce - narybek w dużym stopniu własnego sumptu.

Na trzecim miejscu stawiam odważnie Gniezno pod szyldem Lechmy Start. Gdy już zwyczajowe śmichy-chichy ucichną, to ukaże się prawdziwy potencjał teamu z prastarej stolicy Polski. Do Antonio Lindbaecka mam szczególną słabość, bo jego wojowniczą naturę miałem możność oglądać z bliska. Czasem wydaje się, do ideału Tomka Golloba dużo mu już nie brakuje. Szkoda, że objawia to only sometimes. Matej Zegar, Bjarne Pedersen i niestrudzenie krążący po Polsce Seba Ułamek, to tzw. punktowcy, żołdacy zdający się być niemal wyzuci z tożsamości, może swoimi osobowościami mniej porywający, ale na ogół przewidywalni, więc pożyteczni dla pracodawców - dlatego w ogóle funkcjonują. Punktują na ogół regularnie dość wysoko (gorzej bywa, gdy gra idzie o całość, wtedy nieraz "wychodzi szydło z worka", po czym delikwent zmienia klub), ale są sporym obciążeniem dla klubowego budżetu. Czy dla prezesów na pewno gra warta jest świeczki? Dotyczy to w jakiś szczególny sposób Piotra Świderskiego, za którym idzie fama o bezwzględnym egzekwowaniu praw - bez pardonu i z pomocą prawnika. Że ma rację? Tak, ale czy inni mają ją mniej? Gdyby tak wszyscy, to polski żużel szybko stoczyłby się w niebyt. Wyobraźnia, przepraszam, musi działać również przed podpisaniem kontraktu. Lepiej wiedzieć z kim i co się podpisuje.

Czwartą lokatę rezerwuję dla Gorzowa. Dziwne? Jak odchodzi Tom Gollob, to czego oczekiwać? Krzysiu Kasprzak wznosząc się na wyżyny, zaledwie czasem dorównuje polskiemu mistrzowi świata - nic więcej na razie. Szkoda, że chce, albo potrafi tylko czasami. To jednak jest owszem wysoka, choć jeszcze nie ta sama co Tomek klasa. Na ile młody, od niedawna po ludzku dorosły Bartosz Zmarzlik był w Gorzowie "owocem" starań polskiego fenomenu Tomasza Golloba, to pokaże czas w perspektywie najbliższych kilku lat. Niels Kristian Iversen i Daniel Nermark są podobnymi do siebie (nudnymi?) wyrobnikami, z tych co uśmiechają się przed sezonem tak samo szeroko dla wciąż nowych mocodawców. Czy tym razem zrobili to bardziej szczerze od np. naszego Tomasza Gapińskiego? A może obudzi się sportowo Adrian Gomólski? - czego szczerze mu życzę - więcej nam takich fair osobowości potrzeba na sportowej niwie.

Piąte może być tylko Leszno, gdzie Bjerre (Kenneth) i Fredrik Lindgren. Obok nich stoją polski pewniak Przemo Pawlicki i już nieco mniej pewni, ale ze sporym wciąż potencjałem, Damian Baliński i wędrujący ("idzie Grześ przez wieś") Zengota. Reszta potencjału drużyny oprze się jak zwykle w ojczyźnie Smoczyka na własnych wychowankach, Piotrze Pawlickim, Tobiaszu Musielaku i Kamilu Adamczewskim. Szkolenie w Lesznie to tradycja i siła sprawcza niewzruszonej wieloletniej obecności na szczytach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×