Arbiter meczu w Częstochowie: Popełniłem błąd

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Arbiter niedzielnego meczu w Częstochowie nie ukrywa, że popełnił błąd dopuszczając do zastąpienia Artura Czai Marcelem Kajzerem w biegu dwunastym. Andrzej Terlecki odniósł się także do kontrowersyjnej sytuacji z wyścigu czternastego.

W dwunastym wyścigu niedzielnego meczu w Częstochowie Artur Czaja został zastąpiony przez Marcela Kajzera. Taka zmiana zgodnie z regulaminem nie mogła mieć jednak miejsca. - Przegapiłem tę sytuację. To jest częściowo moja wina. Nie ma się co tłumaczyć, przyznaję to otwarcie. Jarek Dymek zgłosił tę zmianę, a ja nie zwróciłem na to uwagi. Popełniłem błąd i to jest fakt. Ta sytuacja nie powoduje jednak konieczności weryfikacji wyniku. Marcel Kajzer nie zdobył punktów w tym wyścigu. Wolę nie myśleć co by było, gdyby ten zawodnik przyjechał wówczas na punktowanej pozycji - powiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl Andrzej Terlecki.

Zdaniem arbitra niedzielnego meczu sytuacja z wyścigu dwunastego nie wypaczyła rezultatu spotkania. - W mojej ocenie nie można snuć teorii, że ta sytuacja miała wpływ na ostateczny wynik meczu. Rozumiem to, że gnieźnianie chcą się w jakiś sposób bronić. Weryfikacja będzie polegała na tym, że Kajzer będzie miał wpisane w protokół wykluczenie zamiast zera - mówi Andrzej Terlecki.

Arbiter niedzielnego meczu spodziewa się, że w związku z błędem, który popełnił, zostaną w stosunku do niego wyciągnięte konsekwencje. - Pewnie tak się stanie. Nie jestem od tego, żeby decydować w tej sprawie. Zarówno Jarosław Dymek, jak i ja popełniliśmy błąd. Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi.

Po starcie do wyścigu czternastego w meczu Włókniarza ze Startem Gniezno doszło do upadku Grigorija Łaguty. Andrzej Terlecki tłumaczy dlaczego podjął decyzję o powtórzeniu wyścigu w pełnej obsadzie. Nagranie wideo tego wyścigu można znaleźć tutaj. - Szczepaniak nie wygrał zdecydowanie startu, ale był trochę przed Łagutą. Gnieźnianin najpierw próbował zjechać do startującego z drugiego pola Nermarka. Odbił się od niego, po czym pojechał z Łagutą aż do płotu. Rosjanin, jadąc po zewnętrznej, nie miał innej możliwości niż trzymać gaz. Gdyby zamknął gaz będąc pół metra od bandy, to również by upadł. Stanąłem w obliczu sytuacji, w której mogłem wykluczyć Szczepaniaka albo Łagutę. Zdecydowałem się na rozwiązanie w mojej ocenie najbardziej sprawiedliwe, czyli powtórzenie wyścigu w pełnej obsadzie. W niedzielę na stadionie nie miałem możliwości obejrzenia zapisu wideo tej sytuacji. Dopiero w poniedziałek na SportoweFakty.pl zobaczyłem jeszcze raz tę sytuację. W interpretacji całej tej sytuacji ważne jest to, że Szczepaniak odbił się od Nermarka. Łaguta jechał tylko pół motocykla za zawodnikiem gości. Nie mógł zatem ściąć do wewnętrznej, ani zamknąć gazu, bo i tak zakończyłoby się to upadkiem. W związku z tym nie miał innej możliwości jak kontynuowanie jazdy tuż przy bandzie.

XIV bieg

Źródło artykułu:
Komentarze (0)