Artur Bieliński: Męcząca, ale szczęśliwa podróż

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Blisko 30 godzin w podróży - tak wyglądała wyprawa przedstawicieli Lubawy Litexu Ostrów na niedzielny mecz ligowy z Kaskadem Równe. Ostrowianie z dalekiej eskapady wracali bardzo szczęśliwi.

Podróż ostrowskiej ekipy i przejazd przez granicę polsko-ukraińską upłynęły bez żadnych problemów. - Byliśmy przygotowani jeśli chodzi o wszystkie niezbędne dokumenty i pozwolenia. Pobyt na granicy całej ekipy w każdą ze stron trwał około 30-40 minut. Wszystko organizacyjnie się udało - informuje Artur Bieliński, p.o. prezesa ŻKS Ostrovia.

Dwójka zawodników Lubawy Litexu - Witalij Biełousow i Władimir Borodullin - na Ukrainę dotarła samolotem. W sobotni wieczór Rosjanie reprezentowali swój kraj w DMEJ w słoweńskiej Lendavie. Następnie udali się do Wiednia skąd drogą lotniczą dotarli do Kijowa. Stamtąd odebrał ich trener Jan Grabowski. Pomocą w szybkim dotarciu rosyjskich zawodników na stadion w Równem służył były żużlowiec, Władimir Trofimow. - Ten ostatni etap podróży Rosjan, czyli z Kijowa do Równego to zasługa pana Trofimowa. Z polskiej strony transportu użyczył nam pan Ryszard Czosnykowski - mówi działacz ostrowskiego klubu.

Przechodząc do wydarzeń czysto sportowych, to mecz w Równem trwał ponad trzy godziny przez wiele upadków. - Pojawiliśmy na na stadionie 5 godzin przed rozpoczęciem meczu i zastaliśmy bardzo twardy tor. Praktycznie była to skała. Sędzia zawodów, Zdzisław Fyda nakazał gospodarzom wykonać pewne prace. Ukraińcy nie dysponowali zbytnią ilością sprzętu, aby go dobrze przygotować, głównie go tylko polewano. Na torze pojawiły się nierówności i były też takie miejsca, gdzie było bardzo przyczepnie. Stąd wzięły się te upadki. Najważniejsze, że wszyscy cało ukończyli zawody. Tylko Władimir Borodullin się poobijał - informuje Bieliński.

Jednym z ojców sukcesu Lubawy Litexu był Witalij Biełousow, który wystartował za chorego Mariusza Węgrzyka. Świeżo upieczony złoty medalista DMEJ wywalczył 12 punktów. - To był na pewno ojciec wygranej. Gdyby nie upadek Władimira Borodullina, który wykluczył go z dalszych startów, to pewnie ten zawodnik też dołożyłby jeszcze kilka oczek i mielibyśmy spokojniejszą końcówkę - mówi Bieliński.

- Była to dla nas bardzo męcząca, ale szczęśliwa podróż - dodaje. Przypomnijmy, że całe spotkanie zakończyło się wygraną Lubawy Litexu 49:41. Ostrowski zespół, zwyciężając na Ukrainie, przerwał serię trzech wyjazdowych porażek i zrobił kolejny krok ku awansowi na zaplecze ekstraligi. - Chciałbym, żebyśmy już do końca sezonu nie przegrali i zakończyli go z 5 zwycięstwami z rzędu. Jednak to jest tylko sport i każde spotkanie rządzi się swoimi prawami. Jesteśmy blisko upragnionego awansu do I ligi, ale musimy być jeszcze skoncentrowani na ostatnie mecze - mówi sternik klubu z Ostrowa Wielkopolskiego. Aktualnego wicelidera tabeli II ligi czekają jeszcze trzy mecze w tym sezonie. Na własnym torze Lubawa Litex podejmie Lubelski Węgiel KMŻ i Stokłosę Polonia Piła, a na wyjeździe zmierzy się z Kolejarzem Rawicz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)