Szkoda, że ucierpiał budżet klubu - wypowiedzi po meczu Lubelski Węgiel KMŻ Lublin - KSM Krosno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Lubelski Węgiel KMŻ Lublin wysoko pokonał w spotkaniu II ligi żużlowej KSM Krosno. Oto co po zakończeniu meczu mieli do powiedzenia przedstawiciele obu klubów.

Ireneusz Kwieciński (trener KSM Krosno): Przyjeżdżając do Lublina nie spodziewałem się aż tak wysokiej porażki. Względy finansowe zadecydowały o tym, że wystąpiliśmy w mocno okrojonym składzie. Jedyne co można zapisać na plus w dzisiejszym spotkaniu do wyścigi z udziałem Borysa Miturskiego. W składzie zabrakło Damiana Celmera, który nie jest wystarczająco sprzętowo przygotowany do startów, ale nawet jego obecność w składzie nie odwróciłaby losów meczu.

Grzegorz Knapp (KSM Krosno): Ostatni raz startowałem dwa miesiące temu, dlatego dzisiejszy wynik jest jaki jest. Nie liczyłem na jakiś oszałamiający wynik, wystartowałem dziś "z marszu", praktycznie bez treningu. Zabrakło dziś woli walki, nie było pełnego składu, dlatego trudno było rywalizować z lublinianami. Przez ostatnie kilka lat lubelski tor niewiele się zmienił, jednak nie byłem spasowany do niego, a i moja dyspozycja odbiegała od najlepszej.

Grzegorz Dzikowski (trener LW KMŻ): Mamy wyższe cele sportowe niż Krosno, dlatego taki wynik dzisiejszej konfrontacji. Szkoda, że ucierpiał na tym budżet klubu. Jest to trochę niesprawiedliwe w drugiej lidze, że są takie dysproporcje między drużynami. Za dzisiejszy występ muszę pochwalić Karola Barana. Bardzo dobrze współpracował na torze z Pawłem Miesiącem. Cieszy, że nie myśli tylko o sobie, lecz także o kolegach z pary. Simon Stead nie błysnął dziś na torze. Być może dlatego, że nie trenował na lubelskim owalu. Cieszy natomiast występ Mateusza Borowicza. Mimo młodego wieku zrobił swoje.

Karol Baran (LW KMŻ): Mam nadzieję, że na stałe powrócę do składu lubelskiej drużyny. Byłem niezadowolony ze swoich startów na początku sezonu i z powodu takiej dyspozycji zostałem odsunięty od składu. Aby zgrać się ze sprzętem trzeba jeździć. Najgorsze co może być dla zawodnika to przerwa, dlatego zrobię wszystko w kierunku powrotu na stałe do składu. O dzisiejszych zawodach mogę powiedzieć krótko – mieliśmy dobry trening.

Mateusz Borowicz (LW KMŻ): Mogło być lepiej, gdyby nie drugi mój bieg. Za szybko chciałem zaatakować i zanotowałem upadek. Dopiero drugi raz jadę w lidze i nie zawsze udaje mi się opanować emocje. Dobrze jeździ mi się na lubelskim torze, podoba mi się. Mam nadzieję, że wystartuję jeszcze w barwach lubelskiej drużyny. Na pewno będę tutaj trenował, bo tor jest fajny i co najważniejsze przyczepny.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)