Zwycięska szarża polskiej husarii
Zwycięstwem reprezentacji Polski zakończył się finał Drużynowego Pucharu Świata, który rozegrany został na torze w Gorzowie. Jest to trzeci z rzędu triumf Polaków w tych zawodach. Oprócz biało-czerwonych na podium stanęły drużyny z Australii i Szwecji.
Łukasz Witczyk
Fotorelacja z Gorzowa cz. 1 - foto.sportowefakty.pl
Fotorelacja z Gorzowa cz. 2 - foto.sportowefakty.pl
Tegoroczny finał Drużynowego Pucharu Świata dostarczył wielu emocji. Publiczność zgromadzona na trybunach Stadionu im. Edwarda Jancarza w Gorzowie nie mogła w czasie zawodów się nudzić. Polscy żużlowcy dostarczyli wielu wrażeń swoim kibicom. Ostatecznie nasi żużlowcy po raz trzeci z rzędu sięgnęli po trofeum Ove Fundina wyprzedzając o 6 punktów Australijczyków. Na trzecim miejscu rywalizację zakończyli Szwedzi, którzy o punkt wyprzedzili Duńczyków. O czwartym miejscu żużlowców z Półwyspu Jutlandzkiego zadecydował upadek Nickiego Pedersena w przedostatnim biegu dnia. Trzykrotny indywidualny mistrz świata upadł jadąc na drugiej pozycji.
Jednak początek zawodów nie wskazywał na zwycięstwo biało-czerwonych. Polacy na torze w Gorzowie spisywali się słabo i po pierwszej rundzie z 6 punktami na koncie zajmowali trzecie miejsce razem ze Szwedami i tracili do prowadzących Australijczyków 4 punkty. Przewaga ta wzrosła po ósmym wyścigu do 8 oczek. Przełomowym momentem finału dla naszej reprezentacji był bieg dziewiąty. Wtedy to pierwsze zwycięstwo odniósł Tomasz Gollob. W następnym wyścigu Mistrz Świata zastąpił pod taśmą Piotra Protasiewicza. Zawodnik miejscowej Caelum Stali jadąc jako joker pewnie wywalczył 6 punktów i strata do Australijczyków zmalała do punktu.
Zwycięska passa reprezentantów Polski trwała przez kolejne trzy wyścigi. Pewne zwycięstwa odnosili Jarosław Hampel, Gollob i Protasiewicz. Szczególnie ten ostatni po nieudanym pierwszym starcie w dalszej fazie zawodów spisywał się imponująco. Dla zawodnika Stelmetu Falubazu Zielona Góra nie było straconych pozycji. Kiedy wydawało się, że reprezentacja Polski wkroczyła na zwycięską ścieżkę i systematycznie będzie powiększała swoją przewagę, to gorsze starty zaliczyli Janusz Kołodziej i Krzysztof Kasprzak, którzy do mety dojeżdżali na ostatnich pozycjach.
Po piętnastu wyścigach Polacy i Australijczycy mieli na koncie po 26 punktów i walka o tytuł najlepszej drużyny świata rozpoczęła się od nowa. W następnych dwóch gonitwach zwycięstwa odnosili startujący w białych kaskach Australijczycy i wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Końcówka zawodów należała już do Polaków. Z ośmiu ostatnich biegach Polacy odnieśli aż sześć zwycięstw i zapewnili sobie tytuł Drużynowego Mistrza Świata. Był to dziesiąty w historii triumf biało-czerwonych w tych rozgrywkach.
Sobotnie zawody obyły się bez groźnych upadków. Jedyną niebezpieczną sytuacją był upadek Hampela w drugim wyścigu, kiedy to miejsca pod bandą nie zostawił mu Darcy Ward. Australijczyk z powtórki został wykluczony, a konsekwencją upadku wicemistrza świata było stłuczenie łokcia. Polak jednak mimo bólu z powodzeniem występował w dalszej fazie zawodów i rywalizację zakończył 11 oczkami na koncie. Lepszym od niego w naszej drużynie był jedynie Gollob, który wywalczył 17 punktów. Innymi wyróżniającymi się zawodnikami byli Chris Holder i Jason Crump, którzy stanowili o sile reprezentacji Australii i zdobyli kolejno 15 i 13 punktów. Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisał się kapitan szwedzkiej ekipy - Andreas Jonsson, który zdobył tylko punkt.
W pierwszej rundzie "gwiazdą" zawodów był sędzia Jim Lawrence, który aż trzykrotnie podejmował decyzje o przerwaniu wyścigu z powodu nierównego startu. Brytyjski sędzia z aptekarską dokładnością wychwytywał ruchy zawodników pod taśmą czym wprowadził nerwową atmosferę w polskiej ekipie.
Czytaj również:
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>