Cegielski dla SportweFakty.pl: Limit finansowy panaceum na słabości prezesów?

Prezesi klubów chcą wprowadzenia limitów finansowych w Ekstralidze. Krzysztof Cegielski apeluje: - Zajmijmy się czymś ważniejszym, pomysł ustanawiania maksymalnych zarobków kompromituje całe środowisko żużlowe!

Jan Gacek
Jan Gacek

Przegląd Sportowy poinformował, że prezesi ekstraligowych klubów doszli do porozumienia w sprawie maksymalnych kwot jakie będzie można wypłacać zawodnikom. Wartość podpisu pod kontraktem miałaby nie przekraczać 200 tysięcy złotych, górna granica gaży za punkt to 5 tysięcy. - Mam nadzieję, że to jest tylko propozycja. Oceniam ją jako wyjątkowo mało realną do wprowadzenia. Musimy debatować na ten temat - komentuje Krzysztof Cegielski.

Prezesi odwołują się do kwot jakie żużlowcy zarabiają w ligach zagranicznych. Są one zdecydowanie niższe wynagrodzenie oferowane przez rodzime kluby. - To prawda, że zawodnicy mniej zarabiają choćby w lidze szwedzkiej, która jest zbliżona poziomem do naszej. W Polsce jakiś czas temu żużlowcy jeździli za mniejsze pieniądze. Zawodnicy dostają jednak takie wynagrodzenie jakie sobie wynegocjują. O tym decydują jednak nie przepisy, ale prawa jakimi rządzi się wolny rynek. Mnie też przewodniczący Szymański zwracał uwagę na to, że sam jeździłem za mniejsze stawki. To prawda, ale takie były wówczas realia finansowe. Przed kilkoma laty nikt nie wprowadził przepisu nakazującego płacenie zawodnikom nawet o 100 proc więcej. Prezesi podbijali stawki aż przekroczyli granicę absurdu - uważa nasz ekspert.

Zdaniem Cegielskiego konieczne są rozmowy na temat finansów między sternikami klubów, a zawodnikami. - Usiądźmy do stołu i rozmawiajmy. Prezesi powinni wyjaśnić żużlowcom, że budżety klubów to nie studnie bez dna. Niech oferują tyle ile mogą, a kwestię decyzji o podjęciu współpracy pozostawią zawodnikom. Tych spraw nie można unormować i uporządkować w sztuczny sposób. Przepisy proponowane przez prezesów będzie można łatwo obejść, o czym oni sami wprost mówią. Można przecież zawrzeć z zawodnikiem kontrakt reklamowy, który pozwoli mu uzyskiwać te same pieniądze, tylko że z innego źródła. Nie mam zamiaru nikogo obrażać ani ośmieszać, ale takie pomysły źle świadczą o naszych ekstraligowych prezesach. Przecież to oni wydają pieniądze na kontrakty. Czy limit finansowy ma spełniać rolę Anioła Stróża, który czuwa, żeby nie ulegali własnym słabościom?

Krzysztof Cegielski uważa, że zawodnicy powinni być traktowani przez prezesów po partnersku. W jego opinii działanie za ich plecami będzie przynosiło efekt odwrotny do zamierzonego. - Na pewno absurdalne przepisy o limitach finansowych nie mogą być podstawą do osiągnięcia kompromisu. Jestem przekonany, że szczera rozmowa prezesa z zawodnikiem może przynieść lepsze skutki. Większość żużlowców jest skłonna do zawarcia kompromisu, ale to wymaga wzajemnego zrozumienia, a nie sztucznych przepisów, które łatwo będzie można obejść. Zapewniam, że dla wielu żużlowców kwestie finansowe nie są najważniejsze przy wybieraniu pracodawcy. Pamiętajmy też, że nie wszystkie kluby żyły ponad stan. Z ich perspektywy limity finansowe mogą być postrzegane jako kara za cudze błędy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×