Stefan Smołka: Płomienie Pamięci

Odchodzą ludzie, zostają wspomnienia. Potęga wiary to sprawia, że osoby, których już tutaj nie ma, wciąż dla nas żyją. I tak zostanie na wieki. Nie jesteśmy bogami, ale to od nas samych zależy jak długo inni żyć będą… w pamięci. Rok 2008, powoli w jesiennej zadumie mijający, zebrał kolejne obfite żniwo śmierci. Nijak niestety się nie da zapomnieć o tym, co nieuchronne.

Stefan Smołka
Stefan Smołka

Speedway często określany jest czarnym sportem. Dziś stał się bardzo kolorowy w odbiorze, ale czarnym pozostał gdzieś głęboko w nas, z racji nie tylko upadków i tragicznych zdarzeń na torze, ale także, co godne zastanowienia, smutnych przypadków spoza aren sportowych zmagań.

Trudno ukoić, pomimo upływu lat, świeże wciąż rany na sercu, krwawiące gorzko po głośnych odejściach Roberta Dadosa, Rafała Kurmańskiego i Łukasza Romanka – żeby ograniczyć się tylko do tych przypadków samobójczych śmierci najmniej odległych w czasie. Żużel to stres nieporównywalny z niczym innym, ogromne obciążenie psychiczne, przygniatająca presja, którą nie każdy potrafi okiełznać.

Dotyczy to także ludzi żużla bezpośrednio nie zaangażowanych w ściganie, lecz funkcjonujących w obrębie żużlowego wyczynu, w całej tej specyficznej otoczce dyscypliny sportu, coraz bardziej przypominającej objazdowy cyrk wyspecjalizowanej trupy perfekcyjnych artystów. Tu, jak rzadko gdzie, sam talent i dobre chęci niczego jeszcze nie gwarantują. Chodzi mianowicie o pełnych pasji działaczy, dziennikarzy, mechaników. Dramaty rodzin żużlowców też trudno bagatelizować.

Zeszłoroczna okrutna kosa śmierci, spośród wybitnych działaczy odbierająca życie m.in. Szczepanowi Bukowskiemu, okazała się nienasycona. Już po listopadowym Dniu Wszystkich Świętych zmarł w Tarnowie Florian Kapała – wielki żużlowiec Rawicza i Rzeszowa, mistrz (cztery razy na najwyższym podium IMP) i reprezentant Polski. Mistrz Świata z drużyną w osławionym wrocławskim finale DMŚ’61.

W kwietniu tego 2008 roku odszedł Władysław Pietrzak – Nestor, Ikona, Dobry Ojciec polskiego żużla. Jak wiele ten człowiek znaczył pojmujemy dopiero teraz, gdy Go już nie ma. Kogo zapytać o to czy owo, z absolutną pewnością mądrej i kompetentnej odpowiedzi?

Również w Warszawie, w maju, "zasnął w Panu" inny znany dziennikarz, Redaktor Kazimierz Sempruch. Był wizytówką Opola, utożsamianym z tym miastem działaczem i społecznikiem. Jeden ze szczęśliwszych ludzi na Ziemi po sensacyjnym triumfie Jerzego Szczakiela w finale IMŚ 1973 roku w Chorzowie. Cała Ziemia Opolska, razem z Kaziem, już wtedy była w Niebie. Kazik wrócił do domu.

W lipcu bieżącego roku na zawsze odszedł z tego "padołu łez" Mieczysław Korbasiewicz – współtwórca sukcesów rybnickiego żużla. Nauczyciel. Całym sobą dla sportu i wychowania fizycznego od dziecka oddany bez reszty. Niejedno pokolenie w Rybniku opłakuje tę stratę niepowetowaną.

Wreszcie najświeższej daty śmierć bolesna. Józef Kancelista – najmłodszy spośród wyżej wymienionych, pozostający w cieniu, życzliwy dla innych, pracowity dziennikarz. Cóż to za wiek? Pięćdziesięcioparolatek. Dla śmierci przecież – młodzieniaszek. Pełen energii, pomysłów, chęci życia. Człowiek z Kamienia (i nie mam na myśli tylko dzielnicę miasta Rybnika). Niewiarygodne, iż godzi się już także o Nim powiedzieć: Świętej Pamięci Józek. Dlaczego!

Po ludzku ciężko przyjmować niezbadane wyroki boskie. Opuszczeni, poza modlitwą, tylko jedno możemy - będziemy Was ciepło wspominać! Oddajemy cześć Waszej Pamięci!

Stefan Smołka

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×