Kryształowa Kula dla naszego króla - wielka feta Polaków w Planicy
Kryształowa Kula dla naszego króla - skandowali polscy kibice pod skocznią w Planicy, gdzie Kamil Stoch odebrał Puchar Świata za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej sezonu 2013/2014.
Sielankę zepsuła deszczowa pogoda
Konkursy w Planicy co roku są wyjątkowe, nie tylko dlatego, że kończą długi i ciężki sezon. Do Słowenii na finałowe zawody skoczkowie przyjeżdżają zazwyczaj z rodzinami i partnerkami życiowymi, jest luz, radość i zabawa. Nawet, gdy do końca toczy się walka o Kryształową Kulę czy miejsca na podium w klasyfikacji generalnej, da się wyczuć inną atmosferę niż podczas "zwykłych" zawodów PŚ w środku sezonu.
Z reguły Planica witała i zarazem żegnała skoczków piękną, słoneczną pogodą, która zwiastowała nadejście wiosny i jednocześnie koniec sportów zimowych. Przepięknie usytuowane skocznie w dolinie Planicy, kilka kilometrów od Kranjskiej Gory tylko na początku tegorocznych zmagań ukazały się kibicom w świetle promieni słonecznych.
Sobota była już deszczowa, a w niedzielę nastąpił prawdziwy wodny armageddon. Co do joty sprawdziły się prognozy meteorologiczne, które zapowiadały obfite opady deszczu. Trudno sobie przypomnieć konkurs w podobnie ekstremalnych warunkach, jak ten w Planicy. Niektórzy pół żartem, pół serio w biurze prasowym w Planicy mówili, że gdyby faworyt gospodarzy Peter Prevc był drugi w klasyfikacji generalnej, a nie spadł na trzecie miejsce po piątkowym konkursie, niedzielne zawody by odwołano. Organizatorzy robili jednak wszystko, by nawet w strugach ulewnego deszczu w iście ekspresowym tempie najpierw rozegrać kwalifikacje, a później konkurs.Po finałowych zawodach wszyscy więc byli szczęśliwi - Słoweńcy, bo ostatni akord wygrał ich idol, Polacy - bo Kryształową Kulę odebrał Kamil Stoch oraz Austriacy, bo oni zwyciężyli w drużynówce w sobotę oraz w Pucharze Narodów. Oni jednak i tak w tym sezonie - nie licząc Turnieju Czterech Skoczni - zgarnęli najmniej ze światowej czołówki. Będący dotąd potęgą Austriacy, momentami robili więc dobrą minę do złej gry.